Stanisław Atlasiński jest najstarszym żyjącym piłkarzem Kolejorza. Urodził się w Niemczech, ale krótko po tym jego rodzina szybko wróciła do kraju i z Poznaniem związała swoje życie. Dziś obchodzi 95. urodziny.
Stanisław Atlasiński jest najstarszym żyjącym piłkarzem Kolejorza. Urodził się w Niemczech, ale krótko po tym jego rodzina szybko wróciła do kraju i z Poznaniem związała swoje życie. Dziś obchodzi 95. urodziny.
Zaczynał w WisełceGdy zakładano Lutnię Dębiec, protoplastę dzisiejszego Lecha, mały Stanisław Atlasiński już bawił się piłką. Do Poznania przeprowadził się w 1930 roku i tu stworzył z bratem oraz kolegami drużynę podwórkową o nazwie… Wisła. - Głupia nazwa, po prostu tak wyszło. Wymyślił ją jeden z czterech opiekunów - ojców kolegów z klubu. Przy jego domu płynął strumyk, a że nazwę Warta ciężko było mu zdrobnić, nazwał go Wisełką i od niego klub wziął nazwę.
Na przekór okupantowiDo gry w KPW namówił go trener Stanisław Kwiatkowski, który oglądał jedno ze spotkań klubów podwórkowych, które rozgrywano przy Grzybowej. Najlepsze lata kariery zabrała mu wojna, choć z piłki wówczas nie zrezygnował. W zespole Dębca brał udział w rozgrywkach konspiracyjnych pomiędzy dzielnicami. Nie zawsze bywało bezpiecznie. - Kiedy graliśmy ze Strzelecką, przy stanie 1-0 dla nas, jakoś w 20. minucie, przyjechała policja niemiecka. Komendant zawołał sędziego, żeby kazał się ludziom rozejść, a mecz oglądało kilka tysięcy. Na szczęście nikogo nie zabrali, ale był to nasz ostatni mecz. Na drugi dzień boisko zniszczono. Rozgrywki dokończono po czterech latach, już po wojnie.
Pechowy TarnówStanisław Atlasiński w I lidze w barwach Lecha rozegrał zaledwie sześć spotkań. Jego karierę zakończyła poważna kontuzja kolana. Być może nie byłaby ona tak brzemienna w skutkach, gdyby nie ambicja. Obowiązujące wówczas przepisy dopuszczały jedynie zmianę bramkarza, w związku z czym pan Stanisław opuszczał boisko i wracał na nie aż w końcu nie był już w stanie grać. - Nie było kopnięcia ani brutalnego zagrania, po prostu kolano wyskoczyło mi ze stawu. Lekarz powiedział, że gdybym od razu przestał grać, a nie ponownie wchodził na boisko, to byłoby do wyleczenia - wspomina pan Stanisław. Jego kolana nie zdołał wyleczyć nawet tak znakomity specjalista jak profesor Wiktor Dega.
Wszystkiego najlepszego, panie Stanisławie!
Next matches
Sunday
23.02 godz.17:30Recommended
Subscribe