Brak Łukasza Trałki w niedzielnym meczu z Koroną dał trenerowi Kolejorza okazję do kilku zmian taktycznych. Te jednak nie przyniosły oczekiwanego efektu, a poznaniacy przegrali pierwsze spotkanie w tym roku.
Trałka nie mógł zagrać w Kielcach ze względu na czwartą żółtą kartkę, którą otrzymał tydzień wcześniej, gdy lechici zagrali z Pogonią Szczecin. Brał 33-letniego piłkarza w kontekście zimowej sprzedaży drugiego z defensywnych pomocników, czyli Abdula Aziza Tetteha spowodował, że trener Nenad Bjelica musiał znaleźć nowe ustawienie zespołu. Szansę występu mogli otrzymał Jakub Serafin lub Jakub Moder, którzy w tym sezonie jeszcze nie zagrali.
Chorwat postanowił jednak postawić na sprawdzonego piłkarza. Z pozycji środkowego obrońcy przesunął do środka pola Emira Dilavera. Austriak już w sierpniu dwukrotnie grał na tej pozycji. W meczu Pucharu Polski z Pogonią i ligowym starciu z Arką Gdynia. W obu spotkaniach łącznie na pozycji defensywnego pomocnika spędził dwadzieścia sześć minut.
Trener Bjelica po czterdziestu pięciu minutach spotkania w Kielcach postanowił jednak zmienić Dilavera i dać mu szansę gry na pozycji prawego obrońcy, na której przed przerwą występował Robert Gumny. 19-latek w drugiej połowie był prawym skrzydłowym. Na tej pozycji zmienił Kamila Jóźwiaka, który w przerwie został zmieniony. W środku pola za Dilavera pojawił się Mihai Radut.
Wymuszona zmiana ustawienia spowodowana brakiem Trałki, a także kolejne roszady już w trakcie trwania spotkania nie wpływały jednak pozytywnie na przebieg spotkania z Koroną. - Nie mieliśmy na boisku piłkarza, który potrafił wygrać pojedynek jeden na jeden. Nie przegraliśmy tego meczu przez niewykorzystany rzut karny. Zrobiliśmy to dużo wcześniej - ocenia trener Kolejorza, Nenad Bjelica.
Brak 33-letniego Trałki miał duży wpływ na grę defensywną Kolejorza. Ten, szczególnie w pierwszej połowie, nie prezentował się dobrze. - Nasza gra w obronie nie była tak dobra, jak w poprzednich meczach. Byliśmy słabsi w tym elemencie, mieliśmy duże problemy z długimi piłkami granymi przez piłkarzy Korony. W drugiej połowie wyglądało to lepiej. Mieliśmy większą kontrolę, ale przegraliśmy. Straciliśmy bramkę z niczego - zaznacza Chorwat.
Wpływ na stwarzanie sobie sytuacji pod bramką przeciwnika miało mieć wpuszczenie na plac gry dwóch napastników. Na ostatnie minuty na boisku pojawili się Elvir Koljić i Christian Gytkjaer, którzy mieli wprowadzić nieco ożywienia. - Druga połowa była pod naszą kontrolą. Zmieliśmy trochę po przerwie system, bo w pierwszej połowie mieliśmy z nimi problem. Nie zmienia to faktu, że nie byliśmy wystarczająco niebezpieczni pod bramką przeciwnika. Jak dalej będziemy tak grać, to jeszcze długo nie wygramy na wyjeździe - kończy.
Next matches
Friday
31.01 godz.20:30Sunday
09.02 godz.17:30Recommended
Subscribe