- Jak do tej pory wszystko przebiega zgodnie z założeniami. Jestem pięć tygodni po operacji, przez pierwsze cztery nosiłem rękę na temblaku, a w kolejnym tygodniu mam mieć przeprowadzone dokładne sprawdzenie stanu ramienia po zabiegu. Jeżeli prześwietlenie wykaże, że ręka goi się prawidłowo, wtedy będę mógł rozpocząć powoli wykonywać pierwsze ćwiczenia z jej użyciem, bo dotychczas nie mogłem tego robić - mówi bramkarz Lecha Poznań, Mickey van der Hart, który rehabilituje się w Holandii po operacji barku.
Poważnego urazu bramkarz Kolejorza doznał na początku lipca w trakcie serii rzutów karnych podczas półfinałowego meczu Pucharu Polski z Lechią Gdańsk. 26-latek obronił "jedenastkę" wykonywaną przez Rafała Pietrzaka, ale upadł potem niefortunnie lewą ręką na piłkę i zwichnął bark. Wydawało się wówczas, że Holender nie wróci już do bramki, bo zwijał się z bólu, ale dał radę to zrobić i obronił jeszcze jeden strzał z jedenastu metrów w wykonaniu Egona Kryeziu.
Po meczu było już jednak jasne, że uraz jest poważny, chociaż początkowo wydawało się, że może uda się uniknąć zabiegu. Konsultacje lekarskie wskazały jednak na konieczność przeprowadzenia operacji, która odbyła się pod koniec lipca. Według szacunków lekarzy przerwa w grze po tym zabiegu ma wynosić około pięciu miesięcy.
- Rehabilitacja zajmuje mi około trzy godziny dziennie, ale w przypadku kontuzjowanej ręki na razie wchodziła w grę tylko fizjoterapia i masaże, bo jeszcze nie mogę wykonywać nią żadnych ćwiczeń. To zajmuje mi około godziny. Kolejnych 60 minut poświęcam na trening nóg, stabilizacji oraz zdrowej ręki, a później przez około 30-45 minut pracuję nad wydolnością. Niestety nie wolno mi biegać, więc na razie wyłącznie jeżdżę na rowerze stacjonarnym. Jeżeli badania wykażą, że ręka goi się prawidłowo, czas rehabilitacji zwiększy się do czterech godzin dziennie i będę mógł rozpocząć ćwiczenia także kontuzjowanego ramienia - opowiada van der Hart.
Ćwiczenia zajmują bramkarzowi Kolejorza sporo czasu w ciągu dnia, ale kiedy już opuści siłownię wciąż pozostaje mu kilka godzin do zagospodarowania. - Leczę się w Holandii i spędzam sporo czasu z rodziną. Nadrabiam ostatni rok, bo kiedy byłem w Poznaniu z wieloma osobami nie miałem okazji widzieć się przez bardzo długo. W ramach treningu kardio lekarze zalecili mi także dużo spacerów, więc codziennie sporo chodzę albo po mieście, albo gdzieś po lesie - uśmiecha się 26-latek.
- Rehabilituje się u jednego z najlepszych fizjoterapeutów w Holandii, który jest w stałym i regularnym kontakcie z profesorem Pawlaczykiem, więc w klubie dokładnie śledzą moje postępy w rehabilitacji i są z tym tematem na bieżąco. Nie było większego sensu, żebym cały proces leczenia przechodził w Poznaniu, bo z powodu koronawirusa i tak nie mógłbym regularnie pojawiać się w szatni. Zgodnie z planem na stałe mam wrócić do Polski 1 listopada, bo wtedy wypada połowa okresu przeznaczonego na leczenie i drugą część rehabilitacji będę już odbywał w klubie - wyjaśnia bramkarz Lecha.
Na co dzień van der Hart przebywa więc i leczy się w Holandii, ale po operacji miał już okazję raz pojawić się w Polsce. - Byłem na spotkaniu w Opolu w Pucharze Polski i pewnie pod koniec września znów będę chciał przyjechać na jakiś mecz, by chociaż na chwilę spotkać się z kolegami z zespołu, pokazać swoją twarz ludziom w klubie i porozmawiać ze wszystkim. Myślę, że takie wizyty raz w miesiącu w obecnej sytuacji związanej z pandemią są optymalnym rozwiązaniem – mówi golkiper niebiesko-białych. - Na razie mogę oglądać mecze Lecha tylko w telewizji i muszę przyznać, że dużo bardziej się przy nich denerwuje niż kiedy w nich gram. Dla mnie to zupełnie nowa sytuacja, bo dotychczas nigdy nie miałem dłuższej kontuzji i nie jest to przyjemne, ale na to już nic się nie poradzi. Na pewno jeden punkt w dwóch meczach nikogo nie zadowala, ale widząc jak grał zespół nie mam wątpliwości, że te punkty w większej liczbie za chwilę przyjdą - kończy.
Next matches
Friday
31.01 godz.20:30Sunday
09.02 godz.17:30Recommended
Subscribe