- Jak na zimę ruchów z naszej drużyny do juniorów starszych będzie sporo, bo aż pięć. Warto podkreślić, że te przejścia stanowią efekt postawy nie tylko samych zawodników, ale także całego zespołu. To duża liczba, ale nasza praca się nie kończy - mówi trener juniorów młodszych Lecha Poznań, Jędrzej Łągiewka. Szkoleniowiec podsumował na naszych łamach zakończoną rundę grupy zachodniej Centralnej Ligi Juniorów do lat 17, a ciekawych wątków podczas rozmowy nie zabrakło, zapraszamy!
Przed sezonem doszło do wielu zmian kadrowych w zespole juniorów młodszych, do których dołączyła liczna grupa świeżo upieczonych mistrzów Polski do lat 15, ale i niemały zaciąg graczy z innych klubów. Nowe środowisko wiązało się dla wszystkich z nowymi wyzwaniami, jak oceniacie właśnie ten początek z perspektywy czasu?
- Bardzo pozytywnie, mało czasu na adaptację potrzebowali szczególnie ci zawodnicy, którzy trenowali już wiosną w tej drużynie czy występowali w jej meczach, jak Igor Stankiewicz czy Wojciech Mońka. Pozostali dochodzili do tego w swoim tempie, ale mogliśmy być z tego zadowoleni. Ważną i silną grupę stanowili także ci gracze, którzy przyszli z zewnątrz. Zderzyli się z elementem wymagającej rywalizacji, co dla niektórych mogło być pewnym szokiem. Wcześniej w swoich klubach byli pewniakami do gry, tutaj rzecz miała się nieco inaczej. Bycie trenerem w tym zespole wiąże się z pewną specyfiką, ciągłymi rotacjami pomiędzy nim, a młodszą i starszą drużyną, co poskutkowało tym, że łącznie zagrało u nas 32 chłopaków. Większy nacisk kładziemy na budowanie jednostek i tego jesteśmy w pełni świadomi, w tym miejscu trzeba się do tego przyzwyczaić.
Wpływ na liczne zmiany, jeśli chodzi o wasze środowisko treningowe miały ruchy między waszą drużyną, a zespołami trampkarzy oraz juniorów starszych. W którym momencie sezonu one zaczęły zachodzić?
- Mówiąc o zaproszeniach na treningi juniorów starszych dla naszych zawodników, możemy przytoczyć statystykę 123 jednostek odbytych przez nich właśnie w zespole do lat 19. To są nasze cele i z tym się mierzyliśmy. Niektórzy, jak Igor Kuchta czy Kajetan Nowak, praktycznie od początku co jakiś czas na nich gościli, reszta była do tego kroku stopniowo przygotowywana. Sztukę stanowiło to, by wiedzieć, którego chłopaka w danym momencie można było już na zajęcia do starszej drużyny wysłać.
Czy można stwierdzić, że nieco więcej czasu na taki krok potrzebowali gracze, którzy latem dopiero dołączyli do akademii? W końcu tutaj od startu czekała ich masa bodźców, takich jak nowa szkoła, internat, zmiany w samej akademii, więc pewnie ciężko było od nich oczekiwać, że na płaszczyźnie sportowej będą wyglądać najbardziej optymalnie od pierwszych treningów czy spotkań.
- To są też już nieco starsi zawodnicy od tych, którzy trafiają do nas na szczebel trampkarzy, więc już od pierwszych rozmów z nimi mocno akcentowaliśmy, że to także od nich zależy sam proces aklimatyzacji. Oczywiście, jako klub jesteśmy świadomi trudności temu towarzyszących i im pomagamy, ale z drugiej strony czasem lepiej nie wychodzić z nadmierną inicjatywą i dać im szansę dojścia do pewnych wniosków czy obserwacji samemu. Jeśli to im się uda, będą w stanie pokazać pełnię potencjału. Można przytoczyć przykład Damiana Sokołowskiego, który od razu wskoczył na odpowiednie tory, ale byli i tacy, którzy potrzebowali nieco dłuższego okresu na to, i to też było zupełnie naturalne.
Pozmieniało się na boisku, ale i na ławce, bo pan objął drużynę w roli pierwszego trenera, a sztab zasilił Maciej Wilusz. To dość powszechny ruch dla byłych piłkarzy, by zaangażować się w pracę w szkoleniu, co zdecydowało o tej decyzji tego trenera?
- Maciej to nie tylko super człowiek, ale i przy tym świetny fachowiec, który chce i potrafi się dzielić swoim doświadczeniem z młodymi zawodnikami. To dla nas bardzo ważne, by takich właśnie ludzi zatrudniać, ale także zatrzymywać. Posiada wielką wiedzę nie tylko zaczerpniętą z boiska, gdzie grał na najwyższym poziomie w Polsce, ale również z samego podejścia do zawodu. Zawsze był dużym profesjonalistą, chłopcy mogą od niego wiele czerpać. Pewne rzeczy umie wytłumaczyć na chłodno, inne z kolei naocznie pokazać.
Centralna Liga Juniorów do lat 17 przeszła przed sezonem reformę w postaci podziału na dwie grupy, zachodnią oraz wschodnią. Siłą rzeczy należy spytać, czy przyniosło to skutek w postaci bardziej wymagającej rywalizacji dla naszych zawodników?
- Wyklarowała się grupa pięciu drużyn, które odskoczyły od reszty ligi, ale uważam, że to tylko kwestia tego sezonu. Po jego zakończeniu część rywali się z naszą grupą pożegna, w ich miejsce zameldują się mocniejsze zespoły i liga stanie się bardziej wymagająca. Jeszcze większą przepaść można zauważyć w drugiej z grup, gdzie w grze o pierwsze miejsce pozostało już niewiele drużyn. Istotny z naszej perspektywy jest fakt zmiany najstarszej Centralnej Ligi Juniorów, która teraz rozgrywana jest w kategorii wiekowej do lat 19. W związku z tym u nas ogromna większość przeciwników wystawia graczy z górnego rocznika, czyli 2006. To raz, ale ciekawym doświadczeniem dla naszych zawodników była też kwestia logistyczna. Funkcjonowaliśmy pod tym względem praktycznie jak zespół ekstraklasowy, bo mieliśmy wyjazdy dzień przed spotkaniem i zgrupowania przedmeczowe wynikające z dalszych wyjazdów. Wymaga to większych nakładów ze strony klubu, ale do zawodników dzięki temu też dociera, jak to może wyglądać w ich przyszłości.
Sportowo pracujecie na swój dorobek przez cały sezon, co jest różnicą w stosunku do poprzednich lat, gdy po rundzie jesiennej rywalizacja zaczynała się od zera. Czuliście, że margines błędu został zmniejszony?
- To oczywiście fakt, który oceniamy pozytywnie i nas cieszy. Podobnie zresztą jak to, że na skutek zmian w starszej Centralnej Lidze Juniorów praktycznie co tydzień mierzymy się ze starszymi przeciwnikami. Wyjątek stanowi Górnik Zabrze, który może pochwalić się mocnym rocznikiem 2007. Patrzymy na siebie, bo wiemy, że dla nas rywalizacja w tej lidze jest narzędziem, a dla większości klubów magnesem.
Zatrzymajmy się na moment przy roczniku 2007, bo część z zawodników w tym wieku, jak Igor Brzyski, Igor Stankiewicz, Mateusz Pruchniewski czy Wojciech Mońka już notowali występy w najstarszej Centralnej Lidze Juniorów. A przecież nawet w waszej lidze by nie byli jednymi ze starszych na boisku. To wynikało z tego, że już przerastali wasze rozgrywki czy gra w starszej kategorii wiekowej miała być to dla nich bodźcem do dalszego rozwoju?
- Każdy przypadek jest inny. Mateusz Pruchniewski zagrał u nas w trakcie rundy tylko dwa mecze, Igor Brzyski bodajże jeden. Wiem jednak przy tym, że i w naszej lidze poszczególne mecze przyczyniłyby się do rozwoju tych zawodników. Na pewno jest to środowisko, które jest wymagające, ale oczywiście nie bardziej, niż rozgrywki do lat 19.
Mówi trener o tych poszczególnych meczach z najtrudniejszymi rywalami, a wcześniej wspominał o grupie tych pięciu najmocniejszych w grupie drużyn. Wasz zespół w starciach z tymi pozostałymi czterema najsilniejszymi zdobył dwa punkty, to jest fakt, który poddajecie po zakończeniu rundy wnikliwej analizie?
- Cieszy nas fakt, że w tych meczach radziliśmy sobie w podobnym składzie, co w pozostałych. Nie było w nich ponadprogramowego posiłkowania się zawodnikami ze starszej drużyny. To znalazło odzwierciedlenie też w przebiegach kolejnych spotkań z tą czołówką, widać było, że ta grupa się na jej tle mocno otrzaskała. Pokazuje to jeden z ostatnich pojedynków, z Zagłębiem Lubin na wyjeździe, gdzie zagraliśmy dobry mecz i zremisowaliśmy 1:1. W dłuższej perspektywie to właśnie stanowi weryfikację chłopaków, którzy jeszcze czekają na przejście do juniorów starszych.
Ilu jest takich zawodników, którzy już jesienią zapracowali na przejście na stałe do najstarszej juniorskiej drużyny Lecha?
- Jak na zimę takich ruchów będzie sporo, bo aż pięć. Warto podkreślić, że te przejścia stanowią efekt postawy samych zawodników, ale także całego zespołu. To duża liczba, ale nasza praca się nie kończy. Podczas rundy wzmocnił nas z kolei na stałe Sammy Dudek, czyli pierwszy z zawodników z pola z rocznika 2008, który u nas zadebiutował. Trochę tych rotacji się spodziewamy, więc na wiosnę może nie zobaczymy nowej drużyny, ale na pewno czeka nas nowa dynamika tej grupy. Wystartujemy jednak z innego poziomu mentalnego, niż latem, bo już dysponujemy chłopakami w pełni zaaklimatyzowanymi, więc skupimy się w spokoju w pełni na robocie na boisku.
Rozmawiał Adrian Gałuszka
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe