Do Kolejorza przychodził jako stoper, który miał na swoim koncie występy w reprezentacji Polski. Długo jednak nie potrafił się przebić do pierwszego składu. Dla Macieja Wilusza pobyt w Lechu był niczym rollercoaster. Historia gry dla poznańskiego klubu kończy się jednak dobrze - opuszcza Bułgarską z mistrzostwem i dwoma Superpucharami.
Do Lecha trafił trzy lata temu z pierwszoligowego GKS-u Bełchatów. Zanim podpisał kontrakt z Kolejorzem był już czterokrotnym reprezentantem Polski. Długo jednak musiał czekać na to, aby pokazać pełnię swoich umiejętności w niebiesko-białych barwach. Nie najlepiej może wspominać też debiut. Po raz pierwszy zagrał w przegranym meczu drugiej rundy eliminacji do Ligi Europy z Nomme Kalju. Przez kilka tygodni ciężko pracował, by zbudować formę, miał okazję do regularnych występów, a gdy to już się udało to doznał poważnej kontuzji barku.
Ta wykluczyła go z gry na kilkanaście miesięcy. Kiedy wrócił do pełni sił, to miał problemy z wywalczeniem składu. Wilusz w swoim pierwszym sezonie w barwach Kolejorza zagrał w ośmiu meczach ligowych i jednym pucharowym. - To był dla mnie długi i ciężki okres. Pracowałem mocno nad powrotem do gry. Nie mogę jednak powiedzieć, że stracony, bo zakończyliśmy go sukcesem - wspominał rok później piłkarz, który wspólnie z Lechem w 2015 roku zdobył mistrzostwo.
- Nie grałem wiele i inaczej patrzy się na mnie, a inaczej na zawodnika, który zagrał w prawie wszystkich meczach. Wtedy pewnie satysfakcja jest większa, ale każdy zawodnik nawet ten kontuzjowany i ten, który nie łapie się do kadry meczowej dzieli szatnie i ma wpływ na sukces drużyny - podkreśla Wilusz, który wiosną mistrzowskiego sezonu wracał do formy w trzecioligowych rezerwach.
Na powrót do pierwszej drużyny czekał dziesięć miesięcy. Dostał od trenera Macieja Skorży szansę występu w pucharowym spotkaniu z Olimpią Grudziądz. Piłkarz zagrał od pierwszej minuty, ale meczu nie dokończył. - Ta zmiana pokazuje, że nie wszystko było dobrze. Ciężko mi to rozczytać. Wydaje mi się, że każda zmiana obrońcy jest zaskakująca. Byłem trochę zdziwiony - mówił po spotkaniu zawodnik, którego szkoleniowiec w mediach komplementował.
Ostatecznie jednak Wilusz został wypożyczony. Jesienią grał w barwach Korony Kielce. Dobra dyspozycja piłkarza nie umknęła uwadze nowemu już sztabowi szkoleniowemu, który sprowadził piłkarza do stolicy Wielkopolski. W sześciu z trzynastu spotkań drużyna Wilusza zachowała czyste konto. - Wypożyczenie było dobrym momentem do tego, żeby znów zacząć grać - nie ukrywał stoper Kolejorza.
Do Lecha wrócił z dużymi nadziejami i optymizmem. Ciężko przepracował okres przygotowawczy. Liczył też na to, że zmiana szkoleniowca pomoże mu w walce o wyjściowy skład. Gdy jednak rozpoczęło się ligowe granie... usiadł na ławce rezerwowych. Ostatecznie wiosną rozegrał jedynie sześć meczów w pierwszym składzie. Trener Jan Urban miał do dyspozycji jednak m.in. Marcina Kamińskiego i Paulusa Arajuuriego i to właśnie oni najczęściej tworzyli parę środkowych obrońców.
Nowy sezon rozpoczął już jednak w wyjściowym składzie. I to właśnie ostatnia kampania była w wykonaniu Wilusza najbardziej udana. Ostatecznie piłkarz zagrał w pierwszym składzie w pierwszych czterech meczach sezonu. Później znów stracił miejsce na boisku, tym razem kosztem Jana Bednarka, który był stoperem wspólnie z Paulusem Arajuurim. Po odejściu Fina z Kolejorza jego miejsce zajął właśnie Wilusz. - Nie mam żadnych obaw przed tym, by na niego postawić - mówił zimą trener Nenad Bjelica.
Ciężka praca i duże zaangażowanie piłkarza przyniosło efekty. Wilusz bardzo długo pracował nad tym, by przebić się do wyjściowego składu Lecha i grać w nim regularnie. - Bardzo ciężko pracowałem nad tym, żeby w ogóle trafić do Lecha, bo to jest niesamowite miejsce. Bardzo dużo zdrowia i energii kosztował mnie też każdy dzień spędzony tutaj - mówił wiosną Wilusz, który wówczas opuścił jedynie dwa mecze. Zagrał w piętnastu spotkaniach i w aż dziesięciu z nich Lech utrzymał czyste konto.
Nie da się ukryć, że ostatnia kampania była w jego wykonaniu najbardziej udana. W minionym sezonie 29-letni piłkarz wystąpił w 24 spotkaniach. We wcześniejszych dwóch sezonach łącznie zagrał w siedemnastu grach. - Wiem, że nie osiągnąłem swojego szczytu - mówił już kilka miesięcy temu piłkarz, który w najbliższym czasie będzie miał okazję do tego, aby pokazać swoje nie małe umiejętności na rosyjskich boiskach. A dokładniej mówiąc w barwach FK Rostow.
Next matches
Friday
31.01 godz.20:30Saturday
08.02 godz.00:00Recommended
Subscribe