Do Poznania przybył z dużymi nadziejami na sukcesy. Ostatni rok spędził w drugoligowej Wiśle Płock, po tym jak przed rokiem zdecydował się nie opuszczać spadkowicza - klubu w którym spędził całą swoją dotychczasową piłkarską dorosłość i jeszcze trochę więcej.
- Sentyment był silny, wola kibiców jeszcze silniejsza - mówi Sławek. - Jeżeli do futbolu podchodzi się z odrobiną choćby emocji, a nie na zimno, jak do dobrego biznesu, trudno odejść z miejsca, w którym spędziło się osiem lat i w którym uważa się ciebie za kogoś ważnego. Kibice bardzo chcieli, bym został i nie umiałem im odmówić.
Z tego względu przez ostatni rok pościł od dużej pierwszoligowej piłki. Ale czy tak naprawdę w Płocku kiedykolwiek, nawet w ekstraklasie, doświadczył atmosfery piłkarskiego święta? Wszak miasto to należy i należało do mniej wyrazistych na piłkarskiej mapie Polski. Mimo niezaprzeczalnie wiernej grupy kibiców, nie ma tam tak wielkiej presji mediów i rzesz fanów jak w Poznaniu. To kolejne wyzwanie dla nowego pomocnika Lecha.
Sławomir Peszko urodził się w Jedliczach niedaleko Krosna na Podkarpaciu. Również swoją przygodę z piłką rozpoczął w tym malutkim, 6-tysięcznym miasteczku. Mając jedenaście lat zapisał się do miejscowego klubu Nafta. Nie było innego, więc został niejako na niego skazany. Ale nie było tak źle, wszak nie każda tak mała mieścina może pochwalić się wówczas IV-ligową drużyną. W 1996 roku poszedł do szkółki piłkarskiej, bo widział w futbolu coś wyjątkowego. Podobało mu się to, a jednocześnie był w tym niezły na tle kolegów z podwórka i ze szkoły. W rodzinie jest sportowym rodzynkiem, więc nikt nie namawiał go do piłki nożnej. Rodzice i rodzeństwo poszli zupełnie inną drogą. Z perspektywy czasu jednak kilka lat piłkarskiej nauki spędzone w Nafcie wspomina z uśmiechem.
- To był mój pierwszy klub w życiu - wspomina Peszko. - Zawsze takie momenty pamięta się na całe życie. Ja do teraz pamiętam mój pierwszy dzień w Nafcie. Mam w rodzinnym mieście znajomych i przyjaciół. Zawsze chętnie i z radością wracam myślami do czasów wczesnej młodości.
Jednak wczesna, sielska młodość skończyła się dla niego szybciej niż dla rówieśników. Skoro zamarzył sobie piłkarskiej kariery, musiał stać się wcześniej odpowiedzialny za siebie, swoje decyzje i działania. Profesjonalne podejście do futbolu często wymaga wyrzeczeń, nieustannego dążenia do celu, ważnych decyzji i pewnej dojrzałości już w bardzo młodym wieku - zwłaszcza od ludzi pochodzących z małych miejscowości, skąd daleko do większych ośrodków piłkarskich. W 2000 roku, a więc w wieku 15 lat, Sławek podjął decyzję o przeprowadzce do Płocka, zostawiając wszystkich najbliższych na Podkarpaciu, kilkaset kilometrów dalej.
- Podjąłem tą decyzję, bo wiedziałem, że to dla mnie niepowtarzalna szansa - mówi. - Tylko tą drogą mogłem dojść do wielkiej piłki, a nie zakończyć karierę na IV-ligowych boiskach w wieku 20 lat.
W Płocku trafił do zespołu juniorów. Wyróżniał się pośród chłopców z rocznika, a już dwa lata później przebił się do pierwszego zespołu. Wiosną 2002 roku został włączony do kadry pierwszej drużyny Orlenu Płock Wiesława Wojny. Wiosna 2002? Tak, tak - to runda w której Lech Poznań zapewnił sobie ostatni awans do ekstraklasy. Właśnie w meczu przeciwko wiceliderowi tabeli II ligi - Orlenowi w Poznaniu. Pamiętnego 13 kwietnia 2002 Sławomir Peszko wprawdzie nie zagrał, ale był w kadrze przeciwników. Dokładnie więc zobaczył na co stać kibiców II-ligowej przecież drużyny. Jaka atmosfera panuje na wypełnionym po brzegi obiekcie przy Bułgarskiej. Wtedy jednak 17-latek, który dopiero wchodził w dorosłe piłkarskie życie, tylko w najśmielszych snach mógł marzyć o kontrakcie z klubem występującym w Pucharze UEFA.
W następnym sezonie, po awansie ze swoim zespołem do ekstraklasy, niezbyt wiele miał okazji do zaprezentowania swoich umiejętności na najwyższym szczeblu. Mimo tego dostrzegany i doceniany był przez szkoleniowców jako jeden z największych talentów w Polsce. Tak naprawdę zaufał mu i odważył się na niego postawić dopiero Mirosław Jabłoński, doświadczony trener, który doskonale wiedział co robi, na poważnie wdrażając Peszkę do ekstraklasy. W kolejnych sezonach stał się kluczowym piłkarzem w zespole Jabłońskiego, a później Csaplara. Niekiedy występował także w ataku.
- Wolę jednak występować w swojej zwykłej roli skrzydłowego - twierdzi zdecydowanie. - Zawsze będę grał tam, gdzie trener mi poleci, ale wiem, że moje predyspozycje fizyczne (172 cm wzrostu, 67 kg) są bardziej adekwatne do pozycji z boku boiska. W ataku trudno było mi zastawić piłkę, fizycznie o nią walczyć. Często przeszkadzało mi to, by być skutecznym egzekutorem.
Stąd jedynie 5 goli w ekstraklasie. Ale tak naprawdę bramki to nie jego rola. O wiele więcej zaliczył ich w jednym, ostatnim, sezonie na drugim froncie, niż podczas pięciu lat na boiskach I ligi, kiedy to rozegrał już 86 spotkań. Lech zatem sięgnął po piłkarza nie tylko perspektywicznego (23 lata), ale i doświadczonego, który trzyletni kontrakt z tym klubem traktuje jak najbardziej serio i wiąże ze stolicą Wielkopolski przyszłość w sensie znacznie szerszym.
Sławomir Peszko zdecydował na dobre osiąść w Poznaniu. - Wraz z narzeczoną kupujemy tutaj mieszkanie. Mam nadzieję, że już niedługo będziemy mogli się wprowadzić. Uznaliśmy, że Poznań jest dla nas dobrym miejscem na lata. Tak więc moja przyszłość z Poznaniem to nie tylko kilkuletni kontrakt, który zamierzam wypełnić w całości, a może i przedłużyć, ale pewnie kilkadziesiąt najbliższych lat.
Już teraz fani Kolejorza" z dużym zainteresowaniem patrzą na nowy nabytek Lecha, czymś jednak wyróżniający się spośród innych sprowadzonych piłkarzy. Dla poznańskich kibiców, jak dla żadnych innych, liczy się utożsamianie się zawodnika z klubem. Peszko chce poczuć się w Poznaniu jak w domu. Czy również na stadionie przy ulicy Bułgarskiej dzięki kibicom Sławek będzie czuł się jak u siebie? Wiele wskazuje na to, że ma wszelkie zadatki, by stać się nowym ulubieńcem poznańskiej publiczności.
Marcin Gościniak
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Recommended
Subscribe