Jednym z ważniejszych wydarzeń podczas środowego meczu Cracovii z Lechem (1:2) był debiut w bramce Kolejorza. Pierwszy raz w PKO Ekstraklasie zagrał bowiem Karol Szymański. 27-latek podszedł do tego jednak bardzo dojrzale. - Mam troszkę doświadczeń na swoim karku. Nie byłem zestresowany, tylko raczej pozytywnie nastawiony – przyznawał po meczu w Krakowie.
Na debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej czekał blisko dziesięć lat. Trenował bowiem już z kadrą pierwszego zespołu w sezonie 2010/11. Wychowanek Gwardii Koszalin przebył zatem długą drogę. - Jak zareagowałem? Byłem bardzo szczęśliwy, że spełnię swoje marzenie, że zagram w Ekstraklasie w niebiesko-białych barwach. Podszedłem do tego jednak na dużym luzie. Nie byłem nerwowy, ale to kwestia wieku. Mam 27 lat, troszkę doświadczeń na swoim karku. Nie byłem zestresowany, tylko raczej pozytywnie nastawiony. Bardziej nie mogłem doczekać się tego spotkania, niż wkradała się jakakolwiek nerwowość - mówi golkiper.
Najprawdopodobniej nie byłoby debiutu ani Szymańskiego, ani Miłosza Mleczki, gdyby nie fatalna w skutkach kontuzja Mickeya van der Harta podczas serii jedenastek w półfinałowym spotkaniu Totolotek Pucharu Polski. To wydarzenie otworzyło szansę na wyjątkowy moment dla Karola. - Niestety, Mickey złapał kontuzję. Życzę mu, żeby jak najszybciej wrócił do treningów i do zdrowia. Ale w momencie, kiedy wiadomo było, że uraz jest poważny, to zaświeciła mi się lampka, że może to być mój moment, że mogę wskoczyć do bramki. Na pewno byłem na to gotowy. W pierwszym meczu zagrał Miłosz, ale cieszę się, że trener dał mi szansę pokazania się w drugim spotkaniu. Dobrze, że wygraliśmy, że mamy awans do europejskich pucharów, a teraz będziemy walczyć o to, żeby być wicemistrzem Polski. Chcemy wygrać z Jagiellonią, pożegnać się godnie z publicznością – dodaje Szymański.
Lechici wrócili z Krakowa we wczesnych godzinach porannych. Przez to bramkarz Lecha nie miał jeszcze okazji, żeby odpowiednio przenalizować swój występ. Zdaję sobie jednak sprawę, że przy bramce kontaktowej mógł się zachować lepiej.
- Wróciliśmy późno z Krakowa, po drodze dostawałem wiele gratulacji. Zanim odpisałem wszystkim, to trochę minęło. Uważam że debiut mogę, mimo wszystko, zaliczyć do udanych. Grało mi się pewnie, w pewnym momencie aż za pewnie. Z "Czarnym" sobie już wszystko wyjaśniliśmy. To był kuriozalny gol, nigdy takiej bramki nie puściłem w swoim życiu. Zagrałem już sporo spotkań w różnych seniorskich ligach, ale nigdy nie spotkałem się z czymś takim. Zawsze gra nogą to był mój duży atut. Dla mnie jednak już nie ma tematu. Wygraliśmy i to jest najważniejsze – przyznaje.
Jeżeli chodzi o grę nogami, to próbkę umiejętności 27-latka mieliśmy również podczas spotkania z drużyną Michała Probierza. To właśnie Szymański posłał kluczowe podanie, które dotarło do Michała Skórasia i poskutkowało ostatecznie golem Filipa Marchwińskiego. - Przez to jestem na zero! (śmiech) Fajnie, że Michał bardzo dobrze wyszedł do mojego podania. Trzeba mu oddać, że on zrobił 99 procent. Filip Marchwiński musiał tylko dołożyć nogę. Nie zabieram mu oczywiście zasług, bo też świetnie wykończył akcję. Mieliśmy takie założenia na ten mecz z Cracovią, żeby troszeczkę ich zaskoczyć. Nie rozgrywać piłki od bramki, tylko próbować dłuższych podań. A to jest mój atut, potrafię daleko wybić piłkę i robię to w miarę dokładnie. Cieszę się, że się udało – kończy świeżo upieczony debiutant.
Next matches
Friday
31.01 godz.20:30Sunday
09.02 godz.17:30Recommended
Subscribe