Właśnie mija 18 lat od śmierci papieża Jana Pawła II. Stało się to 2 kwietnia 2005 roku. Dzień wcześniej odbył się przy Bulgarskiej mecz, w którym Lech Poznań rywalizował, podobnie jak teraz, z Pogonią Szczecin - spotkanie to zostało przerwane w trakcie pierwszej połowy ze względu na fałszywą wieść o śmierci Ojca Świętego.
1 kwietnia, czyli Prima Aprilis, to dzień, w którym królują żarty. W 2005 roku nikomu jednak nie było do śmiechu, bo z Watykanu dochodziły złe informacje o stanie zdrowia papieża. Wieczorem przy Bułgarskiej był zaplanowany mecz ligowy pomiędzy Kolejorzem a Portowcami. Na trybunach zebrało się ponad 15 tysięcy kibiców. Od 10. minuty goście prowadzili 1:0, gola strzelił Radek Divecky. Na siedem minut przed końcem pierwszej połowy gruchnęła wieść o śmierć papieża. Zaczęły się podnosić coraz mocniejsze głosy, żeby przerwać spotkanie. W końcu zamieniło się to już w skandowanie. Skonsternowani zawodnicy gospodarzy wymieniali piłkę na własnej połowie, ale nie mieli wielkiej ochoty do atakowania. W końcu jeden z fanów sforsował płot, podbiegł do sędziego Krzysztofa Zdunka i powiedział, że Jan Paweł II nie żyje. Obie ekipy zeszły do linii bocznej i trwały tam ustalenia, co dalej robić. W końcu zapadła decyzja o przerwaniu rywalizacji sportowej, która zeszła na dalszy plan. Piłkarze zeszli do szatni, ale zanim to nastąpiło, wszyscy aktorzy rywalizacji zebrali się wspólnie w kółku na środku boiska. To był bardzo wzruszający obrazek zjednoczonych ponad podziałami zespołów.
- Już przed meczem wiedzieliśmy, że sytuacja z Ojcem Świętym jest ciężka. Ja nie jestem jakimś bardzo religijnym człowiekiem, ale gdy sędzia przerwał mecz z powodu wieści o śmierci Jana Pawła II, a my ustawiliśmy się w kółku na środku boiska, to te łzy same gdzieś tam poleciały. Widziałem to tak, że każdy się autentycznie przejął tą wiadomością - wspominał kilka lat temu Damian Nawrocik, napastnik Lecha, który wybiegł wówczas w podstawowej jedenastce. - To się może brało też z tego, że w naszym zespole grali wtedy praktycznie sami Polacy. Przez to jeszcze bardziej przeżywaliśmy tę sytuację. Wszystkie te wydarzenia już po ostatnim gwizdku były bardzo spontaniczne, w żaden sposób nie planowane. Można powiedzieć, że wyszły one same z siebie. Człowiek nie panował nad emocjami, połączyliśmy się razem w dwie drużyny, mimo że atmosfera samego spotkania nie była przecież zbytnio familijna. W obliczu tragedii potrafiliśmy wszyscy się zjednoczyć, to samo miało miejsce w przypadku kibiców, którzy też przecież za sobą nie przepadali. Z początku w ogóle przeszło nam przez głowę, że na trybunach coś złego się wydarzyło na tle kibicowskim, nie wiedzieliśmy co się dzieje. Później się okazało, że sprawa jest o wiele poważniejsza - opowiadał.
Do dziś wielu kibiców te obrazki ma w pamięci. Informacja okazała się fałszywa, ale niestety tylko na dobę - w sobotę, 2 kwietnia 2005 o godzinie 21.37 Jan Paweł II zmarł. A spotkanie Lecha z Pogonią kończono od 39. minuty 27 kwietnia. Co ciekawe, Nawrocik wtedy usiadł na ławce rezerwowych i wszedł z niej w drugiej połowie, zdobywając wyrównującą bramkę. Skończyło się na 1:1. - Z perspektywy czasu uznaję decyzję sędziego o przerwaniu zawodów za słuszną. Są rzeczy ważne i ważniejsze, a piłka zawsze będzie dla ludzi tylko jakimś elementem życia. Każdy już myślami był gdzieś indziej, emocje wzięły górę i nie dało się kontynuować spotkania - dodawał we wspomnieniach lechita.
Next matches
Friday
31.01 godz.20:30Saturday
08.02 godz.00:00Recommended
Subscribe