Lisman coraz bliżej powrotu

Pod koniec czerwca upłynie dokładnie rok od chwili, gdy Lisman zasilił szeregi drugiego zespołu Niebiesko-Białych, przechodząc do niego z FASE Szczecin. Dwanaście miesięcy w klubie ośmiokrotnego mistrza Polski upłynęło dla niego pod znakiem zmiennych emocji. Debiutancka runda w Akademii Lecha Poznań wiązała się z regularną grą w seniorskiej piłce oraz systematycznymi postępami, które zaowocowały zaproszeniem na zimowe zgrupowanie pierwszego zespołu Kolejorza w tureckim Belek. Na nim pokazał się ze świetnej strony w sparingu z NK Maribor, a jego postawa na przestrzeni całego obozu przygotowawczego została doceniona przez sztab szkoleniowy. Jego decyzją skrzydłowy został bowiem włączony do kadry Kolejorza na początku lutego.

Nieco ponad miesiąc później lechita musiał jednak przejść operację kolana, która wykluczyła go z gry do końca sezonu. Lisman nie mógł więc w tym czasie ani wspierać w ligowych meczach rezerw, ani liczyć na pierwsze szanse w PKO BP Ekstraklasie. Konsekwentny marsz w górę został więc wyhamowany, co siłą rzeczy dla 18-letniego zawodnika stanowiło spory cios. - Po odniesieniu kontuzji długo to do mnie nie dochodziło, a najgorsze były dwa tygodnie po operacji, kiedy nie mogłem nic robić. Wraz z upływem czasu wszystko przebiegało coraz szybciej, a ja mogłem wskakiwać na wyższe obroty. Często się mówi w takich sytuacjach, że trzeba wrócić silniejszym, ale ja sobie wziąłem te słowa mocno do serca i mocno pracowałem nad zadbaniem o każdy detal - nie ukrywa młody zawodnik.

- Starałem się dopiąć wszystko na ostatni guzik, przykładając się do każdego zadania, jakie otrzymywałem w trakcie rehabilitacji. Pozostały czas spożytkowałem w sporej części na naukę i zaliczanie kolejnych przedmiotów, na tym polu wszystko poszło sprawnie i produktywnie. Ten czas pozwolił mi nabrać nieco innej perspektywy, która mnie rozwinęła jako człowieka. Dążyłem do tego, by nie tracić ani dnia - dodaje ofensywny piłkarz.

Teraz znajduje się on na ostatniej prostej w procesie powrotu do pracy z całą drużyną. Ten nastąpi za około trzy tygodnie i jest to moment wyczekiwany przez Lismana z dużym entuzjazmem. - Nigdy nie ma dobrego momentu na kontuzję i sam czułem, że wiosną otwiera się przede mną szansa na debiut w pierwszym zespole. Takich spraw jak problemy zdrowotne nie da się przewidzieć, a mi pozostaje skupiać się na tym, co przede mną. W ostatnich dniach pracując na stadionie miałem okazję porozmawiać z trenerem Frederiksenem, który wie, na jakim jestem etapie. Powiedział, żebym doszedł w spokoju do pełnej sprawności, okazał mi duże wsparcie, co na pewno też dodało otuchy - kończy charakteryzujący się dużą boiskową odwagą skrzydłowy.