Pamiętacie Adasia? Byliśmy u niego z wizytą na początku kwietnia tego roku. Kilka dni później zasiadł na trybunach INEA Stadionu i oklaskiwał zwycięstwo Kolejorza... 6:1 z Jagiellonią Białystok. Trzy miesiące wcześniej tuż po wybudzeniu ze śpiączki farmakologicznej jednym z pierwszych słów, jakie wypowiedział, było "Wołąkiewicz".
Pamiętacie Adasia? Byliśmy u niego z wizytą na początku kwietnia tego roku. Kilka dni później zasiadł na trybunach INEA Stadionu i oklaskiwał zwycięstwo Kolejorza... 6:1 z Jagiellonią Białystok. Trzy miesiące wcześniej tuż po wybudzeniu ze śpiączki farmakologicznej jednym z pierwszych słów, jakie wypowiedział, było "Wołąkiewicz".
Z lwią mocą.Adaś jest czternastolatkiem po uszy zakochanym w piłce nożnej. Gdy w styczniu okazało się, że przegapił odwiedziny lechitów na oddziale onkologicznym, którego jest pacjentem, był bardzo rozczarowany. Hubert Wołąkiewicz tuż przed wyjazdem na zgrupowanie zadzwonił do chłopca i obiecał, że się spotkają. W kwietniu w towarzystwie Gergo Lovrencsicsa pojawił się przy łóżku kibica.
Piłkarze wręczyli mu wtedy swoje koszulki meczowe, piłkę z autografami i... magiczne korki Węgra. - Nie pierwsze lepsze, a wyjątkowe - mówił wtedy "Gerry". - Na cholewce jest namalowany lew. Chciałbym, żebyś czuł taką samą moc, jaką ja w nich czuję. Za każdym razem, gdy będziesz na nie spoglądał. Od dziś są Twoje. Kilka dni później Adaś był już na INEA Stadionie i trzymając buty w ręku oglądał zwycięski mecz Kolejorza z Jagiellonią Białystok wynikiem 6:1.
Miesiące ciężkiej pracy.Przez pół roku nastolatek wykonywał tytaniczną pracę. Regularne spotkania z fizjoterapeutą, ćwiczenia i jest lepiej. Adaś przyjechał do nas na wózku, ale gdyby nie korki, w których utknął i pośpiech, by zobaczyć mecz od początku (a było warto!), to z klubowego parkingu na swoje miejsce przyszedłby pieszo. I jeszcze jedno! Włosy już całkiem, całkiem odrosły... - A od kwietnia to nawet raz byłem też u fryzjera - zaznacza z dumą.
To oczywiście nie koniec walki z chorobą. Przed młodym kibicem dalsze etapy leczenia onkologicznego, ale jest na nie gotowy. Baterie ładuje między innymi przy Bułgarskiej, zwłaszcza gdy wizytom towarzyszą zwycięstwa Kolejorza. Tym razem mecz obserwował w towarzystwie Marcina Kamińskiego.
"Zapomniałem korków..."- Nie wziąłem ze sobą butów od Gergo - już na początku spotkania z Kamykiem zdradził Adaś. - Zapomniałem, a przecież one przynoszą szczęście. Nawet jeśli było go w tym meczu nieco mniej, to statystyka starć z Jagą z chłopcem na trybunach zgadza się. Poza tym Marcin przyniósł ze sobą czapkę i szalik dla nastoletniego kibica i buty od razu zeszły na drugi plan. A nasi bohaterowie szybko złapali dobry kontakt.
Na koniec jeszcze jedno. Obiecaliśmy Adasiowi, że jeśli mocno popracuje ze swoim fizjoterapeutą, to będzie mógł zobaczyć INEA Stadion z najwyższego możliwego punktu, do którego będzie w stanie dotrzeć o własnych siłach. Jego wzrok od razu powędrował pod zadaszenie obiektu. - Chyba będę się trochę bał - zakończył.
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe