Domowe mecze z Koroną Kielce nie mają długiej historii, ale jest już kilka, które zapadły w pamięci kibiców. W ramach cyklu "Jeden Klub Tysiąc Historii" powracamy do spotkania z sezonu mistrzowskiego 2009/2010, kiedy lechici pokonali Koronę 2:0, a to starcie wspomina bohater tego meczu – Tomasz Mikołajczak.
Tamto domowe spotkanie z Koroną Kielce jest dla mnie bardzo wyjątkowe. Złożyło się na to wiele okoliczności. Po pierwsze, w tamtej rundzie rozgrywaliśmy spotkania we Wronkach, a nie przy Bułgarskiej i miały one zupełnie inną oprawę. A po drugie, i jest to o wiele ważniejsze dla mnie, mecz odbywał się dzień po moich urodzinach. Pamiętam, że na ostatnim treningu przed dniem meczowym była sytuacja, kiedy Sławek Peszko powiedział przy wszystkich, że skoro dzisiaj mam urodziny to jutro na pewno się w końcu przełamię, strzelę gola i na pewno wygramy. Jak się okazało na drugi dzień te słowa się sprawdziły i zdobyłem swoje dwie pierwsze bramki w barwach Kolejorza.
Na murawie pojawiłem się w drugiej połowie i na boisku zastąpiłem Peruwiańczyka, Andersona Cueto. Pierwszego gola strzeliłem po dośrodkowaniu z rzutu rożnego w wykonaniu Sławka Peszki. Uderzyłem głową, a właściwie można powiedzieć, że piłka mi spadła na głowę, odbiła się i wpadła do bramki. W drugiej sytuacji dostałem podanie od Roberta Lewandowskiego, z prawej strony wbiegłem w pole karne, minąłem obrońcę i strzeliłem podcinką nad interweniującym bramkarzem. Pamiętam, że komentatorzy mówili, że wykończyłem to jak Tomek Frankowski, który wtedy był w strasznym gazie i był właśnie kojarzony z takimi strzałami.
Na pewno cały ten sezon był dla mnie jednym z najlepszych i najmilszych ze wspomnień z cały czas trwającej gry w piłkę nożną. Dla mnie był to duży przeskok, bo przecież trafiłem tam jako młody chłopak, przyszedłem z drugiej ligi i od razu trafiłem do zespołu walczącego o najwyższe cele w ekstraklasie. Po latach bardzo się cieszę, że swoją grą oraz obecnością mogłem dołożyć cegiełkę do tego mistrzostwa. W piłkę gra bardzo dużo osób, a niewielu może o sobie powiedzieć, że zdobyli to najważniejsze krajowe trofeum.
Równocześnie cieszę się, że miałem przyjemność grać z takimi zawodnikami w jednej drużynie. Oczywiście trzeba tu wymienić Roberta Lewandowskiego, bo do dzisiaj w szatni Chojniczanki inni chłopacy żartują na temat tego, że grałem w jednym ataku z Lewym. Jest taki fragment relacji z meczu, gdzie komentator mówi o tym, że „Mikołajczak podaje do Lewandowskiego, a ten strzela” i jest to czasami wyciągane. Szczególnie jest to kierowane w stronę młodych zawodników, którzy o tym nie wiedzą i czasami nie chcą wierzyć. Oczywiście jest to taka klasyczna szyderka z szatni piłkarskiej. Jednak to wszystko dotyczy także innych, którzy budowali niepowtarzalny klimat tego zespołu i w skali kraju byli jednymi z najlepszych zawodników grających w Polsce. Wystarczy tu wymienić Mańka Arboledę, który był wybitnym obrońcą, czy ekipę bałkańską. Semir, Dima Ijnac, czy Ivan Djurdjević, którego ostatnio miałem okazję spotkać przy okazji meczu z Chrobrym. Ja jeszcze jestem piłkarzem, on już trenerem, ale chwilę powspominaliśmy te wspólne czasy. Są to miłe wspomnienia i na pewno jest do czego wracać.
Sentyment do Kolejorza był i cały czas pozostał, bo przecież pochodzę z Kościana. Oglądam mecze, kibicuję i jak jest możliwość to pojawiam się na stadionie. Cały czas mam kontakt z Jasminem Buriciem, chociaż teraz już jest on trochę bardziej ograniczony, a również sam już rzadziej bywam w Wielkopolsce. Jednak obecnie jestem w drużynie z Hubertem Wołąkiewiczem, a więc ten Lech jest gdzieś cały czas obecny w moim życiu.
Zredagował Mateusz Jarmusz
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe