Kto zabłysnął w meczu z Górnikiem po raz pierwszy? Czemu lechitom grało się lepiej na tzw. grzęzawiskach? W jakich aspektach Kolejorz rywalizował z zespołem z Zabrza? O tym oraz o innych poznańsko-śląskich historiach opowiada były zawodnik niebiesko-białych, Ryszard Rybak.
Pamiętam swoje pierwsze spotkanie w Lechu przeciwko Górnikowi. Wiosną 1985 roku mieliśmy serię pięciu wygranych w sześciu meczach, pojechaliśmy pewni siebie do Zabrza, a tam… od początku do końca to rywale byli od nas o wiele lepsi, wygrywając ostatecznie 5:0. To był sezon, w którym Górnik zdobył swoje pierwsze z czterech kolejnych tytułów mistrzowskich. Strasznie nas wtedy pogonili, szczególnie na tym ich wyschniętym boisku. My mieliśmy przewagę na błotnej nawierzchni, na takich grzęzawiskach byliśmy niezwykle silni. Wtedy boiska dochodziły do porządku późną wiosną, nie było podgrzewanych muraw czy wielkich zabiegów przy niej. W składzie rywali chociażby trzech podstawowych medalistów mistrzostw świata z 1982 roku, byli to Andrzej Iwan, Andrzej Pałasz i Waldemar Matysik. W tych samych rozgrywkach zresztą górnicy zdobyli pierwszy z czterech kolejnych tytułów mistrzowskich z rzędu.
Urodziłem się w 1960 roku, więc co naturalne wychowałem się na wielkim Górniku lat 60-tych. Te wszystkie ich największe mecze w europejskich pucharach z AS Romą czy Manchesterem City należały do jego największego okresu. W latach 80-tych starali się nawiązać do tego czasu, jak za każdym klubem stały za nimi kopalnie, potrafili ściągać najlepszych graczy z kraju. Zespół zbudowany za duże pieniądze, ciężko się tam grało, ale nawet i potrafiliśmy tam wygrywać. Sezon po wspomnianym meczu zwyciężyliśmy jesienią 2:1 po golach Okońskiego i Kruszczyńskiego. To jednak Zbyszek Pleśnierowicz dostał maksymalne noty za to spotkanie, bronił wtedy po prostu wszystko!
Ta rywalizacja Lecha z Górnikiem w latach 80-tych miała naprawdę spory wymiar. Oni cztery tytuły, my trzy, ale musieliśmy także walczyć z nimi nie tylko na boisku. Taki panował trend, że wszyscy chcieli przyjść albo do nas, albo do Zabrza. Konkurowaliśmy więc z nimi także o piłkarzy. Najsłynniejszy jest przykład Jana Urbana, który już miał wybrane nawet w Poznaniu mieszkanie, szczegóły organizacyjne były dopięte i byliśmy przekonani, że do nas dołączy. Wszystko wysypało się dosłownie na ostatniej prostej. Bez dwóch zdań jednak rynek transferowy był kolejnym polem bitwy. Nie da się ukryć, że to były dwa najbardziej zamożne kluby w kraju, także z powodu gry na arenie międzynarodowej.
W związku z tym ciekawym wydarzeniem był także pojedynek o Superpuchar z 1988 roku rozgrywany w Piotrkowie Trybunalskim. Górnik po bardzo wyrównanym meczu co prawda pokonał nas 2:1, ale tego dnia gola strzelił dla nas pewien młody rezerwowy. Nikt wtedy nie przypuszczał, że kiedyś zostanie on królem strzelców całej ligi czy igrzysk olimpijskich po czterech latach, że zrobi sporą karierę w ligach portugalskiej czy greckiej. Mowa oczywiście o mającym 17-18 lat Andrzeju Juskowiaku, który to właśnie przeciwko zabrzanom pokazał się szerszej publiczności po raz pierwszy. Kiedyś po latach oglądając ten mecz pomyślałem: „O cholera, ale my ławkę mamy!”. Siedział na niej od początku właśnie Juskowiak, ale i Mirek Trzeciak, Darek Skrzypczak czy Waldek Kryger. Przyszłość Lecha malowała się w jasnych barwach.
Wraz z drużyną ze Śląska reprezentowaliśmy Polskę w europejskich pucharach. W jednej rundzie my trafiliśmy na Barcelonę i to ona w dramatycznych okolicznościach awansowała dalej po rzutach karnych. Górnik z kolei przegrał u siebie z Realem Madryt 0:1, ale w stolicy Hiszpanii prowadził 2:1 do ostatnich minut meczu. Wyobraźmy sobie podobną sytuację dzisiaj, co by się działo, gdyby polskie kluby grały z takimi markami równocześnie. To także świadczy o sile tamtejszej ligi
W kontekście tej rywalizacji trzeba zwrócić uwagę na jedną rzecz. To od zawsze są kluby, które darzą się sporym szacunkiem. Kiedy Lech wygrywał mistrzostwo Polski na Górniku w 1983 roku, otrzymał od tamtejszych kibiców brawa. Nie towarzyszyły tym starciom jakieś niezdrowe emocje, panowała normalna atmosfera. W kadrze nasi zawodnicy także trzymali się z tymi z Zabrza, więc i na meczach ligowych oprócz sportowej zaciętej rywalizacji było sporo klasy.
Zredagował Adrian Gałuszka
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe