Dwa punkty straty do lidera mieli przed ostatnią kolejką sezonu zasadniczego piłkarze Kolejorza. Na ostatniej prostej zdobyli trzy i to oni są na uprzywilejowanej pozycji przed startem grupy mistrzowskiej. Po raz pierwszy odkąd wprowadzono ESA-37.
W miniony weekend mecze rozegrano w systemie Multiligi, co oznacza, że każde spotkanie rozpoczęło się w tym samym momencie. Zawodnicy wszystkich szesnastu drużyn ekstraklasy wybiegli na boisko o godz. 18. Takie rozwiązanie powoduje, że piłkarze koncentrują się na swoich meczach i w mniejszym stopniu interesują się rozstrzygnięciami na innych stadionów. Oczywiście sprawdzania wyników nie można uniknąć, czego nie ukrywają sami gracze. Dotyczy to też kibiców, którzy w trakcie spotkania swojej drużyny interesują się rozstrzygnięciami na innych stadionach.
W sobotę było podobnie. Kolejorz do meczu z Górnikiem Zabrze przystępował z drugiej pozycji. Aby co najmniej ją utrzymać, musiał wygrać lub liczyć na stratę punktów przez Legię Warszawa. Mógł jednak zyskać i awansować na pierwszą pozycję w tabeli. Lechici nie ukrywali, że takie rozwiązanie ich interesuje. - A dlaczego nie możemy być liderem? - pytali jeszcze przed sobotnimi spotkaniami. Aby tak się stało musieli zwyciężyć i liczyć na potknięcie Jagiellonii Białystok z Wisłą Płock.
Wszystkie sobotnie mecze rozpoczęły się z piętnastominutowym opóźnieniem, na co wpływ mieli kibice rzucający serpentyny na boisko. Lechici jeszcze na dobre nie rozpoczęli swojego spotkania, a Wisła Płock strzeliła gola Jagiellonii, otwierając przed Kolejorzem dużą szansę na zmianę pozycji. Po chwili zespół z Płocka prowadził już dwoma bramkami. Kolejorz potrzebował jednak gola i zdobycia trzech punktów, aby tak się stało. Zanim jednak do siatki trafili lechici, zrobiła do Legia, która tym samym wyprzedziła Lecha w ligowej tabeli.
Zanim jednak podopieczni trenera Bjelicy zeszli na przerwę, wyszli na prowadzenie. Kamil Jóźwiak trafił do bramki Górnika, co spowodowało, że Kolejorz przesunął się z trzeciego na pierwsze miejsce w ligowej tabeli. - Gdy prowadziliśmy, to słyszałem z trybun, że jesteśmy liderem - nie ukrywa strzelec pierwszego gola w sobotnim meczu. - Dopiero po zakończeniu meczu sprawdziłem wszystkie wyniki i zobaczyliśmy, że Jagiellonia przegrała. To, że w trakcie meczu przygrywa, nie oznacza, że przegra - dodaje skrzydłowy Kolejorza.
Tym bardziej, że poznaniacy w pewnym momencie mocno skomplikowali sobie sytuację w tabeli. Gdy Damian Kądzior doprowadził do wyrównania, lechici spadli z pierwszej na trzecią pozycję w tabeli. To oznaczało, że zarówno z Jagiellonią jak i Legią graliby na wyjazdach. Nie minęło jednak kilka minut, a sytuacja ponownie się zmieniła. Tym razem za sprawą Łukasza Trałki, który wyprowadził Kolejorza na prowadzenie. Tego lechici już nie oddali, podobnie jak zespoły Wisły Płock oraz Legii Warszawa.
- W trakcie meczu nie interesowałem się specjalnie wynikami innych drużyn. Dochodziły do mnie informacje o tym, że Jagiellonia przegrywa, ale chciałem się skupić na grze. Udało się wygrać i to najważniejsze. Gdy straciliśmy bramkę, to dochodziliśmy do kolejnych sytuacji i byłem pewien, że kolejne bramki będą kwestią czasu - zaznacza Robert Gumny. - Informacje spikera o wyniku w Białymstoku do mnie nie docierały. Dopiero po meczu dowiedziałem się, że jesteśmy liderem. Na boisku nie było czasu na kalkulacje - przyznaje Tymoteusz Klupś.
Sobotnie rozstrzygnięcia spowodowały, że na ostatniej prostej sezonu zasadniczego doszło do zmiany lidera. Kolejorz dzięki czwartej wygranej z rzędu wykorzystał potknięcie Jagiellonii i zajął jej miejsce. Podopieczni trenera Bjelicy mają jeden punkt przewagi nad drugą Jagiellonią i trzecią Legią. Z tymi drużynami spotkają się wiosną jeszcze raz, a oba te starcia odbędą się przy Bułgarskiej.
Next matches
Friday
31.01 godz.20:30Sunday
09.02 godz.17:30Recommended
Subscribe