W tym tygodniu kontrakt z Lechem Poznań podpisał Mickey van der Hart, czyli bramkarz pochodzący z Holandii. Ten niewielki kraj wchodzący w skład Beneluksu już kilka razy pojawił się w historii Kolejorza.
Van der Hart nie będzie pierwszym piłkarzem pochodzącym z Holandii, który reprezentował niebiesko-białe barwy. Wcześniej był nim już Marciano Bruma, który do Poznania trafił w 2011 roku. Bruma pochodzi z Rotterdamu i to właśnie z miejscowymi klubami związane były początki jego kariery, kiedy występował zarówno w juniorskich zespołach Feyenoordu oraz seniorskich Sparty. Później reprezentował barwy angielskiego Barnsley FC i poprzez rodzimy Willem II Tilburg trafił ostatecznie do ekstraklasy. Po udanym sezonie w Arce Gdynie przeszedł do Poznania, gdzie jak się okazało był tylko zmiennikiem. W niebiesko-białych barwach zadebiutował w sierpniu 2011 roku, kiedy wszedł na boisko w ligowym spotkaniu z Górnikiem Zabrze (1:2). Ostatecznie w Lechu wystąpił tylko w ośmiu meczach (sześć w ekstraklasie i dwa w Pucharze Polski), a po raz ostatni zaprezentował się w starciu z Widzewem Łódź (porażka 0:1 na stadionie przy ulicy Bułgarskiej). 1 lutego 2012 roku z powodów rodzinnych rozwiązał kontrakt z Kolejorzem za porozumieniem stron. Po powrocie do Holandii występował już tylko w zespołach z niższych lig. Co ciekawe, jest on starszym bratem Jeffreya Brumy - obecnie piłkarza Schalke Gelsenkirchen, a w przeszłości Wolfsburga, PSV, czy Hamburgera SV.
W ramach europejskich pucharów Lech Poznań dwukrotnie mierzył się z drużynami z Holandii. W pamiętnym sezonie 2008/2009 Kolejorz spotkał się w fazie grupowej Pucharu UEFA z Feyenoordem Rotterdam. Było to spotkanie zamykające rozgrywki grupowe i wyjazdowa wygrana na De Kuip (po bramce Ivana Djurdjevicia) dała pierwszy raz w historii poznańskiego klubu możliwość gry w europejskich pucharach na wiosnę. Drugim starciem był dwumecz z FC Utrecht w ramach eliminacji do Ligi Europy w sezonie 2017/2018. W tamtej edycji niebiesko-biali najpierw wyeliminowali macedoński FK Pelister Bitola, a następnie norweskie FK Haugesund. W pierwszym meczu z Holendrami padł bezbramkowy remis, chociaż wielu kibiców Lecha nadal ma przed oczami bardzo dobrą sytuację Nicki Bille Nielsena. Gdyby Duńczyk wtedy trafił to zupełnie inaczej wyglądałby rewanż, który był prawdziwym dreszczowcem.
Zanim wszyscy fani zdążyli zająć swoje miejsca na stadionie przy ulicy Bułgarskiej Holendrzy już prowadzili. Jednak jeszcze w pierwszej połowie do wyrównania doprowadził Christian Gytkjaer. W tym momencie w kolejnej rundzie byli zawodnicy Utrechtu i wiadomym było, że druga połowa przyniesie wiele emocji. Niestety przyniosła je przede wszystkim w postaci negatywnej. Co prawda, poznaniacy atakowali oraz stwarzali sobie dobre okazje (chociażby ta Denissa Rakelsa) i równocześnie goście grali w osłabieniu po czerwonej kartce dla Leeuwina, jednak to rodacy van der Harta zdobyli bramkę tuż przed początkiem doliczonego czasu gry. Był to gol, który wydawało się rozstrzygał losy meczu, ale poznaniacy ruszyli na jeszcze jeden zryw. Niestety czasu starczyło tylko na wyrównującego gola Gytkjaera i zespół Nenada Bjelicy musiał pożegnać się z europejskimi rozgrywkami. Jak widać kontakty Lecha z Holandią w europejskich pucharach mają jak na razie słodko-gorzki smak.
Poza tymi tropami można też zauważyć, że niektórzy piłkarze Lecha występowali wcześniej w holenderskich klubach. Przykładem jest tutaj Arnaud Djoum, który reprezentował barwy Rody Kerkrade. Daylon Classen w młodości występował w juniorskich zespołach Ajaxu Amsterdam, a Joel Tshibamba grał w NEC Nijmegen oraz FC Oss. Nie można tu oczywiście zapomnieć o Tomaszu Rząsie, ponieważ dyrektor sportowy Kolejorza występował w czasie kariery piłkarskiej w Feyenoordzie, sc Heerenveen oraz ADO Den Haag.
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe