Jest wiadomość dobra i zła. Rozpocznijmy od tej lepszej. Lech Poznań w dwóch ostatnich meczach - przeciwko Legii Warszawa oraz Hapoelowi Beer Szewa - zachował czyste konto. Gorsza jest natomiast taka, że w tych samych spotkaniach Kolejorz ani razu nie znalazł sposobu na bramkarzy przeciwnika.
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że w obu tych starciach mistrzowie Polski mieli przewagę. Łącznie oddali 31 strzałów, z których 10 było celnych. Gola jednak żadnego, co jest niecodzienną sytuacją. Dość powiedzieć, że po raz pierwszy w tym sezonie w dwóch kolejnych występach lechici w najważniejszej statystyce meczowej, czyli goli, wpisali: zero. Wcześniej zdarzyło im się to tylko cztery razy - przeciwko Rakowowi Częstochowa (0:2) w Superpucharze, ze Stalą Mielec (0:2) w PKO BP Ekstraklasie, na Islandii z Vikingurem Reykjavik (0:1) w Lidze Konferencji Europy, a także ze Śląskiem Wrocław (0:1) w lidze. Ten ostatni mecz odbył się 14 sierpnia, więc potem przez półtora miesiąca i w dziewięciu kolejnych grach lechici trafiali co najmniej raz w trakcie 90 minut.
Przerwana została ta seria w ostatnich dniach, kiedy to bezbramkowymi remisami kończyły się spotkania na stadionie przy Bułgarskiej z Legią Warszawa w lidze oraz Hapoelem Beer Szewa w trzeciej kolejce fazy grupowej LKE. W czwartkowy wieczór było sporo strzałów z dystansu, ale brakowało dobrych okazji w polu karnym przeciwnika.
Trener John van den Brom już na konferencji prasowej podkreślał, że jego drużyna nie była w optymalnej dyspozycji. Zbyt wielu piłkarzy zagrało poniżej swojego normalnego poziomu, użył wręcz określenia, że męczyli się na boisku. Był pytany o skrzydłowych. - Ja od zawodników na tej pozycji wymagam, żeby podejmowali akcje indywidualne, żeby dryblowali. Wiele razy w tym sezonie przynosiło nam to korzyści. Dzisiaj jednak zarówno Kristoffer Velde, jak i Michał Skóraś byli pod formą. Trzeba jednak pamiętać o tym, że kiedy tobie nie idzie na boisku, to trzeba zacząć grać prościej, nie podejmować takiego ryzyka. Bo przecież taki Mika Ishak czeka w polu karnym, a w tym spotkaniu właściwie nie otrzymywał podań. Muszę przekazać zawodnikom, że jeśli widzisz, iż forma nie jest optymalna, to trzeba uprościć grę, mniej dryblingów, więcej gry podaniami, to nam może przynieść sytuacje bramkowe - opowiadał szkoleniowiec.
Warto w tej sytuacji też zwrócić uwagę na to, że występ kapitana drużyny także stał pod znakiem zapytania, bo zmagał się z przeziębieniem. - Nie czuł się najlepiej. To jest jednak doświadczony zawodnik, który zna swój organizm. Powiedział mi, że jest gotowy, żeby zagrać. Wiemy jak ważna i kluczowa jest to postać w naszej drużynie. Na boisku nie było widać, że zmagał się z infekcją. Problemem naszym było to, co mówiłem wcześniej, że Mika nie otrzymywał podań w tej strefie przed bramką - mówił trener van den Brom. Miejmy nadzieję, że przełamanie nastąpi w niedzielę po południu, kiedy lechici rywalizować będą na stadionie przy Bułgarskiej z Radomiakiem Radom.
Lech rozegrał już 22 mecze w tym sezonie i na koniec warta podkreślenia jest inna statystyka - aż dziewięć razy zachowywał czyste konto. To pokazuje, że gra obronna całej drużyny, ale na czele z bramkarzem Filipem Bednarkiem oraz defensywą, jest na odpowiednim poziomie. Owszem, Hapoel miał w końcówce stuprocentową okazję, ale fakt bezsporny jest taki, że lechici nie dali się zaskoczyć już w trzech starciach z rzędu - przeciwko Warcie Poznań (1:0), Legii oraz Hapoelowi.
Next matches
Saturday
02.11 godz.20:15Recommended
Subscribe