Piłkarki Lecha Poznań UAM były beniaminkiem trzeciej ligi, ale po świetnym sezonie awansowały o klasę rozgrywkową wyżej. Zawodniczki Kolejorza mają za sobą udane miesiące, a więcej o ostatnich wydarzeniach opowiedziała kapitan zespołu, Zuzanna Sawicka.
Wróćmy do ostatniego spotkania z LFA Szczecin, który był meczem decydującym o awansie. Jak do niego podchodziłyście? Pojawił się stres czy wręcz przeciwnie?
- Myślę, że o awansie, a w zasadzie o tym, że awansowałyśmy myślałyśmy już po meczu w Oborzyskach (2:2), gdzie zdobyłyśmy cenny dla nas punkt. Wiedziałyśmy, że mamy prostą drogę do awansu i nie ukrywam, że myślami byłyśmy już w drugiej lidze. Trzeba było tylko zagrać jeszcze dwa mecze. Także mental był już wtedy kompletnie inny niż w poprzednich rywalizacjach. Co do samego meczu w Szczecinie, to starałyśmy się podejść do tego z chłodną głową, ale wiadomo, wciąż pojawiały się te myśli, że za chwilę tutaj będą szampany i konfetti. Chciałyśmy cały czas zrealizować nasz cel, czyli zdobyć trzy punkty i po meczu po prostu się bawić.
No i ten cel udało się zrealizować. To spotkanie z LFA wyglądało tak, że miałyście je przez większą część pod kontrolą, bo to wy głównie atakowałyście, stwarzałyście więcej sytuacji. Było 2:0 i nagle przyszła ta 75. minuta. Zrobiło się 2:1 i miałem wrażenie, że wkradło się trochę nerwowości w waszej drużynie. To wynikało z większego rozluźnienia czy bardziej zmęczenia? Ta pogoda mogła dać się wam we znaki.
- Sam mecz był zupełnie inny niż ten, który grałyśmy jesienią tutaj, przy Bułgarskiej. Myślę, że byłyśmy też trochę zaskoczone tym, że zespół ze Szczecina cofnął się aż tak nisko. Na początku starałyśmy się atakować, nie miałyśmy problemu z atakiem pozycyjnym, budowałyśmy akcje. Później strzeliłyśmy dwa gole, mogło być ich o wiele więcej i sytuacja mogła być jeszcze bardziej korzystna dla nas, a przede wszystkim spokojna. Myślę, że gdzieś około 70. minuty już chyba każdy myślał o tym, co będzie robił po meczu. Może zabrakło trochę koncentracji i z tego wynikła nerwowa końcówka. Stracona bramka była dla nas trochę jak zimny prysznic, starałyśmy się wtedy uspokoić grę.
Aczkolwiek nie ukrywam, że był to nerwowy moment i chciałyśmy jak najdalej wybijać piłki od bramki, żeby nie stracić gola. Trenerka też na nas wpłynęła, starałyśmy się uspokoić ten czas, który pozostał do końca spotkania. Co prawda, w ostatniej akcji zrobiło się jeszcze gorąco pod naszą bramką, ale byłyśmy świadome, że remis nam wystarcza do awansu.
Spodziewałyście się awansu do drugiej ligi już w tym sezonie? Byłyście przecież beniaminkiem.
- Kiedy rozmawiałyśmy z trenerką przed sezonem, to powiedziała o tym otwarcie, że mamy potencjał na to, by awansować. Wtedy trochę jej niedowierzałam, nie ukrywam. Obserwując te dziewczyny, to jak się rozwijałyśmy, jak nabierałyśmy wiatru w żagle, to z każdym meczem byłam coraz bardziej przekonana, że możemy to zrobić.
Po rundzie jesiennej byłyście liderkami, ale zdarzały wam się gorsze wyniki z niżej notowanymi rywalkami, chociażby porażka 0:1 z KA 4 resPect Krobia czy remis 1:1 z Lwem Lębork. Drugą część sezonu przeszłyście jednak jak burza i uniknęłyście wpadek. Można więc powiedzieć, że nabrałyście doświadczenia w tej lidze?
- Na pewno musiałyśmy nabrać doświadczenia, dla większości dziewczyn to były mecze na tak naprawdę wyższym szczeblu, wcześniej nie miały one do czynienia z trzecią ligą, więc potrzebowały trochę czasu. Uważam, że tutaj przede wszystkim poprawiłyśmy aspekt mentalny i nie lekceważyłyśmy przeciwniczek. Ta jesienna wpadka z Krobią wynikała z tego, że przegrałyśmy mecz w głowach i odpuściłyśmy sobie, nie weszłyśmy w to spotkanie dobrze, nie wyszłyśmy z takim mentalem z jakim wychodzimy na przykład na mecz z Oborzyskami. Uważam, że to głowa zaważyła na tych stratach punktów.
Wiosną miałyśmy cel na wyciągnięcie ręki i to też dawało nam wewnętrzny spokój. Wiedziałyśmy, że po prostu musimy z tymi rywalkami - powiedzmy słabszymi - wygrywać i właśnie w tych spotkaniach najbardziej pokazywać naszą jakość i siłę. Stąd uważam, że mental zaważył w tej drugiej rundzie.
Zmiana ustawienia była kluczowa według ciebie? Odkąd zaczęłyście grać 3-5-2 wygrałyście dziewięć spotkań i tylko jeden raz zremisowałyście.
- Na pewno ten system nam pomógł, strzeliłyśmy dużo goli. Na początku nie szło nam zbyt dobrze, nie zdobywałyśmy tak dużo bramek jak zakładałyśmy przed tą rundą, ale na pewno otworzyłyśmy sobie tym systemem przewagę. Tworzyłyśmy dużo wolnych przestrzeni, które potem pozwalały budować te akcje ofensywne.
Jak ty odnalazłaś się w formacji z trójką z tyłu? Stałaś się centralną postacią w nowym bloku defensywnym.
- Powiem szczerze, że cały czas się odnajduję na tej obronie, bo to nie jest dla mnie naturalna pozycja. Nie byłam do końca przekonana co do tego, bo chciałam zawsze grać wyżej. Cały czas zdobywam doświadczenie, ale mam obok siebie dwie naprawdę dobre dziewczyny, które mają za sobą przygodę w reprezentacji czy na konsultacjach szkoleniowych PZPN-u, więc to są jakościowe zawodniczki, z którymi broni się naprawdę łatwo. Wiem, że jeśli ja popełnię błąd, to one będą blisko i go naprawią, to działa też w drugą stronę.
Nie byłam na początku przekonana, bo nie wiedziałam jak sobie poradzimy. Bałam się tego, że będziemy tracić głupie bramki przez to, że zagramy trójką z tyłu, ale pokazałyśmy, że jesteśmy w stanie opanować w jedną rundę tak naprawdę nową formację i wychodziło nam to całkiem dobrze.
Trenerka wspominała, że ta zmiana formacji jest głównie po to, żebyście stwarzały więcej sytuacji. I to się udało, bo strzeliłyście dwadzieścia goli więcej niż w poprzedniej rundzie, ale też traciłyście więcej bramek, zachowałyście tylko jedno czyste konto. Czy to nie jest trochę niepokojące, że mimo polepszenia ofensywy, to patrząc na same statystyki, defensywa wyglądała gorzej?
- Na pewno grało więcej dziewczyn, nie we wszystkich meczach występowała ta sama trójka defensywna. Dodatkowo zmieniła się bramkarka, bo Kasia Lewandowska miała problemy zdrowotne pod koniec jesieni. Musiałyśmy złapać z Anią Laskowską kontakt, zacząć z nią rozmawiać, bo wcześniej popełniliśmy kilka błędów właśnie dlatego, że zabrakło komunikacji z bramkarką.
A to, że tracimy więcej więcej bramek grając trójką z tyłu? Nie do końca szukałabym tutaj wyjaśnienia. Tylko po prostu przez to, że w ostatnich minutach kiedy prowadzi się siedem, sześć czy dziewięć do zera, to gdzieś tracimy koncentrację i myślimy bardziej o tym, żeby pójść do przodu strzelić jeszcze kolejne gole.
Mimo młodemu wieku jesteś jedną z najbardziej doświadczonych zawodniczek w tym zespole, dodatkowo pełnisz funkcję kapitana. Jak ty się odnajdujesz w roli też pewnie mentorki dla Gabrysi Przybył i Mai Kuleczki, z którymi najczęściej występujesz w obronie?
- Powiem szczerze, że Maja pewnie ma większe doświadczenie niż ja. Mimo młodszego wieku to gra w piłkę nawet dłużej i ma doświadczenie reprezentacyjne. Myślę, że uzupełniamy się. Dużo z Mają rozmawiam czy to na boisku, czy na treningach omawiamy różne sytuacje i to, jak się zachować. Myślę, że to jest klucz do sukcesu w obronie. Mamy tak silną defensywę, bo dużo ze sobą rozmawiamy i podpowiadamy sobie na boisku. Czy czuję się mentorką dla młodszych koleżanek? Chyba nie do końca, ze względu na to, że mimo wszystko jest między nami mała różnica wieku i ja mam szacunek do dziewczyn, bardziej oceniam się na równi z nimi.
Grasz z numerem 9 jako stoperka. Skąd taki niecodzienny wybór?
- Mentalnie jestem napastniczką i cały czas namawiam trenerkę, żeby mnie wystawiła na napad, ale nie chce się zgodzić (śmiech). Przychodziłam do Lecha z myślą, że może będę grała w środku pomocy tak jak to było wcześniej, bo od samego początku występowałam czy to na "dziesiątce" czy na "ósemce". Trenerka postawiła jednak na to, że mam grać na obronie, mam nią sterować, oczywiście przychyliłam się do tej opcji i nawet mi się to spodobało. Aczkolwiek nie ukrywam, że ten głód bramek pozostał i cieszę się bardzo, że mogę chociaż wchodzić na te stałe fragmenty i strzelać gole.
No i udało ci się pięć razy trafić do siatki rywalek, więc to jest dla obrończyni całkiem niezły wynik.
- Maja strzeliła dziesięć goli, więc widać, że można więcej.
W moim odczuciu ważnym momentem dla ciebie w tym sezonie było podpisanie profesjonalnego kontraktu z Lechem Poznań UAM. Jak się z tym czujesz?
- Na pewno czuje się wyróżniona, ale też wiem, że spoczywa na mnie pewna odpowiedzialność i z pełną świadomością podpisywałam ten kontrakt. Wiedziałam, że będzie się to wiązało z tym, że będą z tego przyjemności, ale i obowiązki. Cieszę się bardzo z tego i było to dla mnie duże wydarzenie.
Twoje najlepsze wspomnienie w tym sezonie?
- Bramka zobyta przy Bułgarskiej. Zdecydowanie.
Stawiasz sobie jakiś konkretny cel przed drugą ligą czy na razie myślisz już tylko o wakacjach?
- Chciałabym wakacje, ale za bardzo ich nie mam. Jestem głodna gry, chociaż końcówka sezonu była dla mnie trudna, bo chciałam odpocząć i czekałam na koniec ligi. Minęły trzy dni kiedy nie trenujemy i ja już nie wiem co mam ze sobą zrobić tymi popołudniami. Skupiam się na przygotowaniach i chciałabym już zagrać w drugiej lidze. A czy stawiamy sobie jakieś cele? Myślę, że podobnie jak w tej trzeciej lidze nie do końca wiemy na co nas stać w tym momencie. Zobaczymy po pierwszej rundzie, wtedy może podejmiemy jakieś decyzje, może powiemy głośno, że chcemy zająć miejsce w tabeli wyżej albo na razie ograć się na spokojnie i w przyszłym sezonie myśleć o awansie. Już nie mogę się doczekać obozu przygotowawczego i samych przygotowań.
Rozmawiał Adrian Garbiec
Next matches
Friday
31.01 godz.20:30Saturday
08.02 godz.00:00Recommended
Subscribe