- Bardzo mocno chcieliśmy grać w Europie, ale to marzenie umarło. Trudno było to przełknąć. Powiem jednak wyraźnie: przed nami ciężka praca, krok po kroku, a do wygrania zostały nam mistrzostwo i puchar. Jest o co walczyć - mówi kapitan Lecha Poznań, Mikael Ishak. Zapraszamy na rozmowę z napastnikiem Kolejorza, który odniósł się do minionych dni i zadeklarował, że jego zespół będzie w tym sezonie walczył o pełną pulę.
Mówi się, że każda drużyna piłkarska jest zaledwie dwa mecze od kryzysu, o czym niedawno sami się boleśnie przekonaliśmy. Jak ty jako zawodnik, który przez trzy lata doświadczył w Lechu i wielu wzlotów, i zakrętów patrzysz na obecną sytuację?
- Osobiście nie nazywałbym tej sytuacji kryzysem, jednak sprawa jest poważna. Oczywiście głównie z racji na wagę spotkań, które nie potoczyły się tak jak chcieliśmy, mam tu na myśli przede wszystkim mecz ze Spartakiem Trnawa. Wiem, że to był spory cios dla kibiców, klubu i dla nas, piłkarzy. Ciężko po czymś takim wrócić do normalnego funkcjonowania, bo czujesz duże przygnębienie. Wychodząc na boisko zawsze chcesz sprawiać ludziom radość, a kiedy to się nie udaje, to w ciebie mocno uderza. Pragnęliśmy szybko zareagować na to wygraną ze Śląskiem Wrocław, a że ponownie przyszło niepowodzenie, ta przegrana pogłębiła negatywne nastroje. Chciałbym jednak podkreślić, że już po wcześniejszych starciach miałem poczucie, że nie prezentujemy się tak, jak potrafimy. Wyniki się zgadzały, ale nasza postawa już nie do końca, byliśmy tego świadomi, że do perfekcji brakuje wiele.
Nikt nie odmówi tej drużynie sporej jakości na poszczególnych pozycjach, w czym więc tkwi rzecz w twoim odczuciu?
- Trudno mi jako piłkarzowi wskazać dokładnie jeden czy dwa aspekty. Wiem, że dysponujemy zawodnikami o wysokich umiejętnościach. Z perspektywy boiska brakuje nam jednak trochę takiego "flow", kiedy robisz pewne rzeczy bez większego myślenia, absolutnie automatycznie. Czasem siedząc na ławce dostrzegam, że jesteśmy w pewien sposób zablokowani, naturalnie przede wszystkim przeciwko drużynom, które bronią się nisko. Mamy problemy w takich sytuacjach, to moja szczera opinia na ten temat.
Co najbardziej efektywnie sprawdzało się w tego typu trudnych momentach w twojej dotychczasowej karierze w Poznaniu?
- Kiedy ludzie mnie pytają, dlaczego kocham grać dla Lecha Poznań, zawsze wskazuję tego typu momenty i nie mam tu oczywiście na myśli trudnych chwil. Chodzi mi o to, że każdy się przejmuje naszymi wynikami, teraz dominuje oczywiście złość i rozczarowanie, ale zawsze czujesz, że ludziom strasznie zależy. To piękno tego klubu, bo działa oczywiście również w tę drugą, przyjemną stronę. O wiele bardziej cenię, gdy kibice okazują mi emocje każdego dnia, niż gdyby miało ich nie obchodzić to, czy wygrywamy, czy jesteśmy w dołku. To my, piłkarze wprowadziliśmy się sami w ten zakręt i to do nas teraz należy, by z niego wyjść. Odpowiedzią na to jest oczywiście ciężka praca, ale ja podszedłbym do tego tak, by skupiać się przy tym na każdym najbliższym wyzwaniu. Za pomocą metody stawiania kolejnych mniejszych kroków: mocna praca, mecz, kolejne dobre treningi i następne spotkanie.
Jak odebraliście pomeczowe zachowanie kibiców będących z wami ostatnio bezpośrednio na wyjazdach? Nie wiem, czy się zgodzisz, ale dominowało wsparcie i zagrzewanie do walki o powrót na odpowiednie tory.
- Mam wrażenie, że kibice stoją za nami w tym niełatwym okresie jeszcze mocniej. Szczerze mówiąc, ich reakcja po spotkaniu we Wrocławiu aż mnie trochę zdziwiła. Zagraliśmy naprawdę g...y mecz, a kiedy do nich podeszliśmy, okazali nam duże wsparcie. Właściwie to sprawiło, że poczuliśmy się z tym wszystkim jeszcze gorzej. Mieli pełne prawo być złymi, wściekłymi, a zachowali się wobec nas świetnie. Otrzymaliśmy mnóstwo pozytywnej energii, która nas napędza i jesteśmy za nią bardzo wdzięczni.
Czy w szatni - tydzień po porażce ze Spartakiem - nastąpiło już przedefiniowanie celów na obecny sezon? Czy nie było potrzeby zwoływania jakiegoś specjalnego spotkania czy to całego zespołu, czy rady drużyny, bo każdy jest świadom, o co gracie?
- Bardzo mocno chcieliśmy grać w Europie, ale to marzenie umarło. Trudno było to przełknąć, przygotowując się do meczu ze Śląskiem. Powtórzę jednak wyraźnie: przed nami ciężka praca, krok po kroku, do wygrania zostały nam mistrzostwo i puchar. Jest o co walczyć.
Dwa krajowe fronty w grze, mocna kadra, koncentracja na wygraniu wszystkiego, co pozostało do wygrania... brzmi znajomo?
- Tak, nasze obecne położenie nieco przypomina to sprzed dwóch lat, też praktycznie na starcie sezonu mierzymy w dwa trofea w Polsce. Zanim jednak staną się one realne, trzeba skupić się na odbiciu i powrocie na dobre tory.
Jesteś o dwa lata starszy, niż w sezonie, w którym kapitanowałeś Lechowi w drodze po jego ósme mistrzostwo. To sprawia, że jesteś jeszcze bardziej głodny trofeów, ponieważ to o dwa lata bliżej końca kariery? Czy presja jest nieco mniejsza, bo już masz pewność, że pozostawisz w Poznaniu coś po sobie?
- Kiedy grasz dla takiego klubu jak Lech, nie uciekniesz od presji, ona w żadnym stopniu się nie zmniejszyła po mistrzostwie. Czujesz ją każdego dnia. Idę do piekarni po chleb i sprzedaje mi go kibic Lecha, który zawsze zagaduje mnie o ostatni czy nadchodzący mecz. To samo na poczcie czy na ulicy, jak chociażby po spotkaniu ze Spartakiem. Ta presja towarzyszyła mi od pierwszego dnia w Poznaniu. Przychodziłem tu w miejsce napastnika, który zdobywał tu dużo bramek i od razu wiedziałem, że ode mnie oczekuje się tego samego. To trwa do dziś, nigdy nie pozwolę sobie na rozluźnienie i dobrze mi z tym. Szczerze? Jestem strasznie głodny powtórki z sezonu mistrzowskiego, chcę ponownie tego doświadczyć i cieszyć się z całym miastem. To były piękne momenty, o nie wspólnie walczymy.
Już wiadomo, że najbliższe spotkanie o punkty zagracie dopiero we wrześniu. Wielu z was podkreślało chęć jak najszybszego wyjścia na boisko, a jak ty - jako zawodnik wciąż szukający optymalnej formy - do tego podchodzisz?
- Zawsze w pierwszej kolejności myślę o drużynie, siebie stawiam na drugim miejscu. Jeśli cały zespół czuje, że powinniśmy grać i jak najszybciej się odbić, to ja też optuję za takim rozwiązaniem. Osobiście jednak mogę powiedzieć, że każda przerwa, nawet krótka bardzo mi pomaga w dojściu do formy.
Ile Mikaela Ishaka jest obecnie w Mikaelu Ishaku?
- Fizycznie jest zdecydowanie lepiej, czuję się gotowy na pełne dziewięćdziesiąt minut. Jeśli nie grasz przez tyle miesięcy, tracisz pewność siebie czy odpowiednie czucie piłki. To normalne, zdziwiłbym się, gdyby wszystko błyskawicznie wskoczyło na swoje miejsce po takiej przerwie. Potrzebuję czasu, a czasami go brakuje. To jednak wróci, jestem tego pewny.
Rozmawiał Adrian Gałuszka
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe