Tej zimy do kadry drugiej drużyny Lecha Poznań jako jedyny spośród swoich rówieśników włączony został Damian Kołtański. Urodzony w 2003 roku zawodnik na to wyróżnienie rzetelnie zapracował, ale daleko do stwierdzenia, że na swoje dotychczasowe małe sukcesy był w piłce skazany. Wręcz przeciwnie, do jego obecnego miejsca zaprowadziły go przede wszystkim własna zawziętość, upór i charakter.
Do Akademii trafił z UKS-u Śrem w 2015 roku i po blisko dwunastu miesiącach spędzonych w jej poznańskiej części u szkoleniowców Jakuba Kaczmarka i Jakuba Leosza trafił pod skrzydła ówczesnego trenera trampkarzy Kolejorza, Huberta Wędzonki. Jak wspomina opiekun, który prowadził Kołtańskiego przez ostatnie 3,5 roku, wokół lechity nie było wtedy zbędnego hałasu. - Nikt na niego nie patrzył jak na kogoś, komu uda się wspiąć na poziom pierwszego zespołu Lecha Poznań. Ja akurat nigdy nie traktowałem nikogo w sposób specjalny, ale podobnie jak swój cały rocznik, Damian też sytuowany był trochę z boku. Nie podłamywał się tym, zakasał rękawy i przez kolejne miesiące oraz lata chciał udowodnić wszystkim, że będzie grał w piłkę, to go mocno pchało do przodu. Charakteryzował się przy tym niebywałą konsekwencją, która zaprowadziła go tu, gdzie jest teraz - zaczyna swoją opowieść młody szkoleniowiec.
Wraz z kolejnymi latami obaj wyżej wymienieni stawiali swoje kolejne kroki, razem pokonując szczebel trampkarza, juniora młodszego, a także od lata zeszłego roku juniora starszego. Razem przeżywali trudne momenty, uznając wyższość przeciwników w pierwszej z tych kategorii wiekowych, ale i obaj sięgali w minionym czerwcu po srebrne medale mistrzostw Polski do lat 17. "Kołtan" stanowi dobry symbol tej ekipy, ponieważ zarówno jej świetna postawa, jak i świetny rozwój sportowy samego zainteresowanego mogły zbudzać podziw, ale i lekkie zaskoczenie. Grupa dowodzona przez trenera Wędzonkę nie należała do faworytów do końcowych laurów, a sam lechita jeszcze kilkanaście miesięcy temu nie mógł sądzić, że pod koniec 2019 roku znajdzie w końcu uznanie u selekcjonera reprezentacji Polski do lat 17, Marcina Dory. Najpierw został on zaproszony na zgrupowanie selekcyjne, a w minionych miesiącach wziął udział także w prestiżowym turnieju w hiszpańskiej La Mandze.
- Na początku poprzedniego sezonu mieliśmy sporo ciężkich chwil. Zdarzało się, że nie wygrywaliśmy, traciliśmy sporo punktów. Damian wtedy był wzorem dla swoich kolegów, pierwszy wychodził na trening po nieudanym meczu, nie tracił wiary w siebie i swoich kolegów. Oni zdawali sobie sprawę z tego, że skoro "Kołtan" czuje, że będzie dobrze, to oni też muszą mieć podobne nastawienie. Lubiłem prowadzić z nim rozmowy pomeczowe, sporo czerpałem z jego własnych odczuć. To chłopak, który świetnie czuje, jak reaguje szatnia, czego jej w danym momencie potrzeba, my wykorzystywaliśmy tę wiedzę do planowania kolejnego mikrocyklu. Był więc dla nas sporą wartością nie tylko na boisku. Kiedy jednak z niego schodziliśmy na przerwę przegrywając lub remisując, czasem wystarczyło, że koledzy zerknęli na Damiana, ten nawet nie musiał nic mówić. Jego mowa ciała wystarczała do tego, by wiedzieć, że sytuacja jest poważna. Jako trener wiedziałem, że musi on wyjść na drugą połowę, trzeba dać mu więcej odpowiedzialności, żeby pociągnął drużynę w jej trakcie - wspomina aktualny opiekun juniorów starszych.
Swoją przydatność 16-latek udowadniał oczywiście także i na murawie. W minionych rozgrywkach zdobył łącznie 20 bramek, co było najlepszym wynikiem w tej kategorii wiekowej w całym kraju i znacząco przyczyniło się do wicemistrzostwa Polski. Mimo niezłego instynktu strzeleckiego w roli napastnika, w Akademii wróży się mu większą przyszłość na innej pozycji. - Damian jest obdarzony dobrym "timingiem" i wizją, lubi cały czas być pod grą, operuje swobodnie piłką, posiada niezłe, techniczne uderzenie lewą nogą, które charakteryzuje się dobrym kierunkiem i siłą. Potrafi zagrać na 1-2 kontakty, zmienić ciężar akcji, dlatego pozycja numer dziesięć wydaje się dla niego najbardziej odpowiednim rozwiązaniem - tłumaczy trener Marcin Kardela, który w minionych latach współpracował z Kołtańskim na treningach napastników, ale także w ekipie trampkarzy.
- Patrząc nawet na napastników, którzy wyszli z naszej akademii, widać, że profilowo są to zawodnicy wysocy i silni fizycznie. W piłce jednak funkcjonują i niscy, i duży gracze, a "Kołtan" zawsze gra całym sobą, wykazuje się od zawsze sporą determinacją, głodem i pazernością do zdobywania bramek, nigdy nie przechodzi obok meczu. Przede wszystkim on bardzo interesuje się samą piłką nożną, bo nie tylko się nią po ludzku bardzo "jara", ale dużo wskazówek rozumie i bierze do siebie - dodaje szkoleniowiec.
Duża fascynacja futbolem i zagadnieniami taktycznymi połączona z sympatią do londyńskiego Arsenalu sprawiły, że Kołtański zyskał w szatni pseudonim… "Wenger". - Zawsze jest ciekawy tego, dlaczego w danym momencie przyjmujemy takie a nie inne rozwiązania. Lubię prowadzić z nim te dyskusje taktyczne, zawsze wnosi do naszej koncepcji swoje myślenie, które przekazuje jako taki reprezentant drużyny. My ubieramy wszystko w jedną całość, doceniamy inicjatywę samych zawodników, ale nie naruszamy przy tym swojego planu. Mimo świetnego kontaktu ze swoimi kolegami z szatni i sztabem nie potrzebuje on opaski kapitańskiej, jest liderem swojej drużyny bez niej, ona go słucha niezależnie od tego, czy pełni tę funkcję czy nie - tłumaczy trener Wędzonka.
Jemu samemu ciężko wyobrazić sobie swoją ekipę bez Kołtańskiego, ale tej zimy sztab szkoleniowy rezerw Kolejorza zdecydował o włączeniu obiecującego atakującego do kadry drugiego zespołu. Na debiut w piłce seniorskiej przyjdzie mu jednak poczekać, czemu winna jest panująca epidemia koronawirusa. - W obliczu dzisiejszej sytuacji Damian z oczywistych względów jest stratny. Gdyby wszystko odbywało się normalnym tokiem, byłby on bogatszy o kolejne miesiące chociażby treningów z Arturem Marciniakiem czy Grześkiem Wojtkowiakiem. Z takimi zawodnikami nie miał on wcześniej obcować w procesie treningowym. Kiedy już wszystko wróci do normy, dostając coraz więcej minut w rezerwach i czasem schodząc na spotkania juniorów starszych może stać się w perspektywie graczem pierwszego wyboru na swojej pozycji w drugiej drużynie - nie ukrywa szkoleniowiec Kardela.
Obaj opiekunowie są zgodni: Kołtański to gracz, który wiele zawdzięcza swojemu charakterowi, sile mentalnej, własnej motywacji i świadomości. Posiada wiele pożądanych cech u sportowca, a dla większości swoich partnerów z drużyny może być wzorem. - Jestem dużym kibicem tego dzieciaka, bo oprócz dużego potencjału posiada on odpowiedni charakter do piłki. To on na przestrzeni lat harmonijnie się rozwijał i to on jako jedyny zawodnik z pola ze swojego rocznika dotarł jako pierwszy do swojego obecnego miejsca - podkreśla jeden z dwóch trenerów trampkarzy, a wtóruje mu także jego starszy kolega. - Szatnia seniorska uszanuje go za to, jakim jest człowiekiem, czyli prawdziwym, nie wykonującym fałszywych ruchów na pokaz. Kiedy pracuje w internacie wieczorem, to nie dlatego, żeby inni to widzieli, zachowuje w tym wszystkim autentyczność. Ta wytrwałość i konsekwencja pozwalają mu realizować kolejne cele - podsumowuje szkoleniowiec Wędzonka.
Next matches
Friday
31.01 godz.20:30Saturday
08.02 godz.00:00Recommended
Subscribe