Kiedy młodzi kibice Lecha Poznań pytają o to z kim w europejskich pucharach mierzył się ich klub, to nie chcą wierzyć, że jednym z przeciwników była wielka FC Barcelona. Jeszcze większe zdziwienie wywołuje fakt, że Kolejorz był o jeden celny strzał w serii rzutów karnych, od wyeliminowania Katalończyków. W piątek, 9 listopada, mija trzydzieści lat od tego pamiętnego spotkania.
Gdyby przed rozpoczęciem dwumeczu między Lechem Poznań, a FC Barceloną, ktoś opowiedział wielkiemu Johanowi Cruyffowi, jaki będzie miał on przebieg, to najprawdopodobniej dziwiłby się jeszcze bardziej niż wyżej wspomniani młodzi kibice. W planach holenderskiego trenera było szybkie wybicie z poznańskich głów, jakichkolwiek nadziei na korzystny wynik. A tymczasem, w spotkaniu w Barcelonie, niebiesko-biali zremisowali i sprawili, że rewanżowy mecz na stadionie przy ulicy Bułgarskiej zapowiadał się arcyciekawie.
Tuż przed przylotem do Poznania, Hiszpanie zremisowali w lidze ze słabiutkim Realem Valladolid, a więc ten wynik na pewno nie poprawił nastrojów w ekipie Cruyffa. Zespół FC Barcelony przyleciał do stolicy Wielkopolski na dwa dni przed meczem. Po wyjściu na płytę lotniska na Ławicy piłkarze i działacze dopytywali się przede wszystkim o temperaturę i czy spadł już śnieg. Dla łowców autografów była to nie lada gratka. W jednym miejscu można było spotkać Linekera, Zubizarretę, czy Bakero oraz oczywiście słynnego holenderskiego szkoleniowca Katalończyków.
Napięcie w utytułowanym zespole było bardzo duże. Na spacer po Poznaniu wybrali się jedynie działacze i kibice Blaugrany, a piłkarze koncentrowali się w zaciszu hotelowych pokoi. Pobyt Barcelony w naszym mieście cieszył się tak dużą popularnością, że na oficjalny trening drużyny przed spotkaniem z Kolejorzem, sprzedawano bilety. Równocześnie należy wspomnieć, że bardzo szybko rozeszły się wejściówki na ten mecz i przed pierwszym gwizdkiem można było spotkać pod stadionem licznych „koników” sprzedających bilety nawet z dziesięciokrotną przebitką. Mimo tego trybuny przy Bułgarskiej wypełniły się po brzegi i zasiadło na nich trzydzieści pięć tysięcy sympatyków Lecha.
Początek rewanżowego pojedynku z FC Barceloną zaskoczył wszystkich kibiców poznańskiego zespołu. Spodziewali się oni frontalnych ataków Katalończyków i chęci pokazania od początku meczu, że remis w Hiszpanii był tylko wypadkiem przy pracy. Jednak to podopieczni trenera Henryka Apostela ruszyli do ataków i co chwila zmuszali do pracy Zubizarretę. Po trzydziestu minutach gry, Milla sfaulował w polu karnym Kruszczyńskiego, a jedenastkę pewnie wykonał sam poszkodowany. Dopiero ten gol sprawił, że Katalończycy ruszyli do ataku i jeszcze w pierwszej połowie wyrównali po trafieniu Roberto.
W drugiej połowie gra toczyła się przede wszystkim w środku pola i brakowało klarownych sytuacji podbramkowych. Podobnie sytuacja wyglądała w dogrywce, co doprowadziło do rozpoczęcia serii rzutów karnych. Rzut monetą zdecydował, że jako pierwsi jedenastki będą wykonywali goście z Barcelony. Do piłki podszedł strzelec jedynego gola dla Blaugrany, Roberto i uderzył tak, że Ryszard Jankowski bez problemu obronił. Idealny początek dla Lecha!
Kolejne jedenastki pewnie wykonywali Jerzy Kruszczyński, Beguiristain, Czesław Jakołcewicz, Valverde (obecny trener katalońskiego klubu) i Marek Rzepka. Po trzech kolejkach było 3:2 dla Kolejorza. W kolejnej serii do piłki podszedł Eusebio i pewnie wyrównał stan rywalizacji. Następnie jedenastkę wykonywał Jarosław Araszkiewicz, jednak jego strzał był niecelny i minął prawy słupek bramki. Remis po czterech kolejkach.
Ostatnia seria rzutów karnych mogła przyprawić o palpitację serca nawet najzdrowszych kibiców Lecha Poznań. Pierwszego karnego wykonywał Alexanco i nie trafił. Radość poznańskich trybun została szybko ugaszona, ponieważ sędzia nakazał powtórzenie rzutu karnego. Okazało się, że Araszkiewicz nie zdążył jeszcze wrócić na środek boiska do reszty kolegów. Jednak drugi strzał poszybował nad poprzeczką i wywołał ponowny wybuch radości. Sytuacja była jasna, jeżeli Bogusław Pachelski trafi to Lech przechodzi dalej. Niestety, strzał napastnika niebiesko-białych został wybroniony przez Zubizarretę i rywalizacja nadal nie była rozstrzygnięta.
Kolejne karne pewnie wykonywali, przyszły trener Lecha, Jose Mari Bakero, Marian Głombiowski oraz Brazylijczyk Aloisio. Kolejnym wytypowanym zawodnikiem w drużynie Lecha był Damian Łukasik. Jego silny strzał obił poprzeczkę bramki bronionej przez bramkarza Barcelony i dokładnie o 19:41 stadion przy ulicy Bułgarskiej spowiła zupełna cisza. Zarówno piłkarze, jak i kibice, wiedzieli, że drugiej szansy na wyeliminowanie tego hiszpańskiego klubu już raczej nie dostaną.
Na pomeczowej konferencji poznańską drużynę bardzo chwalił Johan Cruyff. Była to miła odmiana po wcześniejszych, lekceważących wypowiedziach. Równocześnie, Holender nie krył radości z awansu, ponieważ tym meczem prawdopodobnie uratował swoją posadę. FC Barcelona ostatecznie wygrała Puchar Zdobywców Pucharów, pokonując w finale Sampdorię Genua. Po drodze Katalończycy eliminowali duński Aarhus GF i bułgarski Sredec Sofia. Obie drużyny były w zasięgu ówczesnego Lecha, a więc kto wie co wydarzyłoby się gdyby Kolejorz wygrał rzuty karne z wielką Barceloną?
09.11.1988
Bramki: Jerzy Kruszczyński (31’-kar.) – Roberto (38’)
Seria rzutów karnych: 0:0 Roberto (broni Jankowski), 1:0 Kruszczyński, 1:1 Beguiristain, 2:1 Jakołcewicz, 2:2 Valverde, 3:2 Rzepka, 3:3 Eusebio, 3:3 Araszkiewicz (obok słupka), 3:3 Alexanco (nad poprzeczką), 3:3 Pachelski (broni Zubizarreta), 3:4 Bakero, 4:4 Głombiowski, 4:5 Aloisio, 4:5 Łukasik (poprzeczka)
Lech Poznań: Ryszard Jankowski – Marek Rzepka, Czesław Jakołcewicz, Damian Łukasik, Andrzej Słowakiewicz – Dariusz Kofnyt (94’ Przemysław Bereszyński), Piotr Romke (73’ Marian Głombiowski), Jarosław Araszkiewicz, Ryszard Rybak – Jerzy Kruszczyński, Bogusław Pachelski
FC Barcelona: Zubizarreta – Serna, Aloisio, Lopez Rekarte – Eusebio, Milla, Bakero, Roberto, Beguiristain – Carrasco (77’ Valverde), Lineker (108’ Alexanco)
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe