Dlaczego tak ważne było, żeby zawodnikom Akademii Lecha Poznań dobrać odpowiedni plan dnia podczas pandemii? W jaki sposób trenerzy pokazywali im, że są z nimi w trudnym momencie? Czy minione tygodnie pomogły zacieśnić więzi pomiędzy szkoleniowcami, a ich podopiecznymi? O te i inne kwestie zapytaliśmy współpracującą z młodymi lechitami Karolinę Chlebosz, która we wronieckiej części Akademii pełni rolę trenera mentalnego.
Jak trwająca blisko dwa miesiące przerwa od treningów na boisku i meczów mogła wpłynąć na młodych zawodników Akademii?
- Mam poczucie, że większość z nich przechodzi ten rozbrat z piłką książkowo. To naturalne, że kiedy tracisz coś bardzo ważnego, to na początku towarzyszy ci szok i zaprzeczenie. Z jednej strony mogli się cieszyć, że spędzą trochę więcej czasu w domu, ale z drugiej tęsknota za kolegami, futbolem i rywalizacją się pogłębiała z każdym tygodniem. Do tego u części z nich pojawiła się rozpacz i poczucie pewnej utraconej szansy, bo dwie drużyny miały spore szanse na mistrzostwo Polski. Teraz znajdują się oni na etapie akceptacji tej niecodziennej sytuacji. Nie mogą doczekać się przy tym powrotu na boisko. Ten wątek zresztą często przewija się w naszych rozmowach, regularnie chłopcy pytają mnie, co myślę na ten temat, kiedy będą mogli znowu zagrać mecz, odbyć pełen trening. Powtarzam im, że powinniśmy koncentrować się na tym, na co mamy wpływ obecnie, zakorzenić się w teraźniejszości. Zawodnicy przechodzą teraz ogromny sprawdzian silnej woli, czy są w stanie w takich warunkach podołać wymaganiom, jakie niesie ze sobą gra w Akademii. Mowa tu chociażby o konsekwentnym realizowaniu rozpisek i planu zajęć, który został im w odpowiedni sposób przygotowany przez ich trenerów. To dla nich też będzie pewna weryfikacja, ale z powodu ich dużej świadomości, o motywację się nie boję.
Co ma pani na myśli mówiąc, że plan ich zajęć jest "odpowiedni"? Chodzi o to, żeby chłopcy mieli jak najmniej czasu na tęsknotę za kolegami?
- Dni zawodników są wypełnione spotkaniami online ze szkoleniowcami, fizjoterapeutami czy ze mną, ale także warsztatami czy lekcjami. Są tacy, którzy mają problem z organizacją dnia, ale mocno pomagają im w tym trenerzy, którzy towarzyszą im w wielu aktywnościach. Sama widzę po chłopcach łącząc się z nim wieczorem, że za nimi produktywny dzień, podczas którego zrobili nie tylko solidny trening. Podczas naszych spotkań to pozytywne zmęczenie i satysfakcja z wykonanej pracy są dostrzegalne.
Czy to samo tyczy się graczy z seniorskiej piłki, którzy są bardziej doświadczeni i przez to mogli lepiej zaadaptować się mentalnie do tej sytuacji?
- To kwestia, którą zależy bardziej od konkretnej jednostki, a nie wieku. Każdy z nas potrzebuje odpowiedniej struktury, żeby czuć się bezpiecznie. Ja mam przekonanie, że ten czas został nam dany niejako w prezencie i można go stracić czy przespać, ale można go także wykorzystać produktywnie. Paradoksalnie młodsi zawodnicy stosując się do planu przygotowanego przez swoich opiekunów mogą mieć mniejszy problem z tym, niż seniorzy, którzy teoretycznie powinni być bardziej samodzielni. Niektórzy potrzebują po prostu przysłowiowego bata nad głową, więc nie dzieliłabym tego aspektu na młodzież i dorosłych.
Co było głównym nieprzyjacielem piłkarzy w trakcie kwarantanny? I tych młodszych, i tych starszych, czy może w obu przypadkach były to różne czynniki?
- Po swoich podopiecznych widzę, że bardzo tęsknią za swoimi kolegami, za tym, że nie mogą się sprawdzić na ich tle, za treningiem w zespole. Młodzi sportowcy trenują przede wszystkim dla przyjemności, dla grupy oraz rywalizacji. To pierwsze poniekąd przeżywają nawet podczas kwarantanny, ale już dwa pozostałe bodźców trudno zastąpić. W przypadku młodych zawodników pamiętajmy o tym, że oni w normalnych warunkach spędzają ze sobą prawie sto procent czasu, w internacie, szkole, na treningu czy podczas wyjazdów. Teraz nagle jedyną formę kontaktu stanowią Skype, Zoom czy inne tego typu platformy. Ten brak kolegów z boiska w "realu" jest najbardziej dotkliwy, sami zresztą o tym mówią. Kiedy ich pytam o trzy powody, dla których teraz wychodzą na trening, odpowiadają następująco: sprawia im to frajdę, kumple liczą na ich formę w momencie, kiedy wrócą na boisko, więc nie mogą ich zawieść, a po trzecie chcą pokazać wyższość nad rywalami w momencie powrotu do normalności.
Czy w przypadku epidemii będzie w ogóle można mówić o jakichś wygranych? Na przykład wśród tych, którzy do swoich obowiązków podchodzili odpowiedzialnie, starali się, żeby to nie był kompletnie stracony czas?
- Tę sprawę inaczej postrzegają osoby dorosłe, które posiadają inną obróbkę poznawczą, niż młodzież. Racjonalizujemy sobie pewne kwestie np. powiemy sobie, że teraz mamy więcej czasu na rozwój osobisty czy zaległe sprawy. Młody zawodnik chce po prostu grać w piłkę i być z kolegami, czerpać radość z towarzystwa z nimi. Dlatego koncentrują się na tym, na co mają wpływ, wiedzą, że mają być w formie, zrobić swoje. Nie myślą abstrakcyjnie na temat tego, co będzie w przyszłości, skupiają się na danym momencie. Stąd tym większa waga leży w dobrze skonstruowanej strukturze zadań, które mają do wykonania. Pozostajemy w stałym kontakcie i czuję, że wielu ma tyle samo pracy, co przed wybuchem pandemii. Mam wrażenie, że trenerzy także robią teraz chyba jeszcze więcej, niż wcześniej, często towarzyszą chłopcom podczas różnych zajęć. Dają tym samym świetny przykład swoim zawodnikom, pokazują pełen profesjonalizm, ćwicząc razem z nimi na zajęciach czy biorąc udział w różnych warsztatach. To w takich momentach pokazują oni swoim zawodnikom, że ci mogą na nich liczyć, że są z nimi w każdych warunkach, że wszyscy jesteśmy w tym razem, stanowimy zespół na dobre i złe.
Epidemia mogła paradoksalnie pomóc zacieśnić więzi pomiędzy trenerami, a ich zawodnikami?
- Po tych pierwszych widać, że potrafią budować relacje i wychowywać, w każdym momencie, pokazują, że są razem ze swoimi zawodnikami. Chłopcy dzięki temu też nabierają szacunku do pracy tych, z którymi odbywają zajęcia, czy do fizjoterapeutów, czy prowadzących różne prelekcje. Jeśli ich szkoleniowcy biorą w tym udział, są aktywni, sami ćwiczą, zadają pytania, to znaczy, że tak trzeba robić, w końcu są dla nich pewnym modelem. Młodzi chłoną tego typu zachowania, na ten moment nie mają pogłębionej refleksji, czy to dla nich odpowiednie. Skoro trenerzy tak robią, tak powinno być. Ja sama widzę po swojej pracy, że w normalnych warunkach mamy niewiele czasu na indywidualne spotkania, ta intensywność na co dzień stoi na wysokim poziomie. Jeśli wrócimy do regularnego funkcjonowania, myślę, że pewne rozwiązania z ostatniego czasu przeniesiemy do tego życia po pandemii. Przykładowo, nie byłam przekonana do spotkań online, ale zmieniłam nastawienie i widzę, że może być to wartościowe dla chłopców na zgrupowaniach czy przed samym wyjazdem na nie, taka współpraca oparta na kreatywnych działaniach może być dla nas sporą szansą.
Czy istnieje obawa, że zawodnikom będzie teraz ciężko "zaskoczyć" i wrócić do swojej pracy na boiskach już na pełne obroty?
- Praca indywidualna w domu nie jest tym samym, co ta na co dzień w akademii. Chłopcy pozostają monitorowani, ich wyniki są poddawane analizie, ale to nie ten sam poziom kontroli. Przed trenerami wielkie wyzwanie, żeby uniknąć kontuzji u zawodników. Nie spodziewam się problemów z całymi drużynami, mogą zdarzyć się kłopoty z co najwyżej jednostkami. Te na pewno jednak nie będą miały miejsca na poziomie motywacji, bo chłopcom śni się boisko, tak bardzo chcą już grać.
Co jest ważniejsze dla piłkarza w przypadku powrotu do treningów zespołowych? Świadomość, że znowu robi się to, co kocha czy możliwość spotkania w większej grupie znanych sobie osób? A może oznaka ponownej normalności?
- Wszystko razem. Piłkarze są spragnieni tego treningu i wysiłku mu towarzyszącego, do tego przyzwyczajone jest ich ciało. Z początku sama byłam zdziwiona, do jakiego stopnia nasi młodzi zawodnicy są społeczni, jak bardzo potrzebują swoich kumpli. Oba te czynniki więc będą ze sobą współpracować.
Czego w tych najbliższych tygodniach cały czas powinni się wystrzegać?
- W przypadku młodszych zwróciłabym uwagę na powrót do normalności małymi krokami. Trzeba dbać o swoje zdrowie, a nie szaleć „na hurra”. Wyobrażam sobie to tak, że skoro obostrzenia są ściągane stopniowo, takim samym tempem nasi zawodnicy muszą wracać do treningów. Nie mam jednak wątpliwości, że trenerzy zadbają, żeby obyło się bez niepotrzebnych zrywów, że będzie to odpowiedni proces.
Jak bardzo realna jest groźba, że w okresie częściowego zniesienia obostrzeń nastąpi całkowite rozluźnienie nie tylko w gronie zawodników, ale także całego społeczeństwa?
- To też raczej kwestia indywidualna, ale myślę, że w przypadku chłopców powolny powrót do normalności nie będzie szokiem. Do tej pory szukali kreatywnych rozwiązań na obejście restrykcji i trening. Uważam też, że człowiek nie wie jak bardzo za czymś tęskni, dopóki tego nie doświadczy, więc myślę, że będzie więcej doświadczeń radości i wdzięczności, niż zbyt dużego rozluźnienia i łamania zasad.
Rozmawiał Adrian Gałuszka
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe