Lato było okresem sporych zmian w drużynie juniorów młodszych Lecha Poznań. Nastąpiły roszady w jej sztabie szkoleniowym, a w znaczącym stopniu nowego kształtu nabrała również jej kadra. Zdaniem pierwszego oraz drugiego trenera tej ekipy, Bartosza Bochińskiego i Jakuba Leosza, nie zmienią się za to cele sportowe niebiesko-białych, ponieważ przede wszystkim dysponują oni grupą o bardzo wysokim potencjale.
Trudno nie zacząć tej rozmowy od kwestii rotacji na ławce. Do drużyny, ale i na stałe do Akademii, dołączyli nowi trenerzy bramkarzy oraz przygotowania motorycznego, Rafał Mielcarek i Armando Camara Martinez, fizjoterapeutka Anna Milewska, a najważniejsza zmiana zaszła przecież na stanowisku szkoleniowca tego zespołu. Jak taka sytuacja wpływa na tę ekipę na początku przygotowań?
Bartosz Bochiński: Sztab jest zorganizowany na nowo. W dłuższym okresie nie mieliśmy jeszcze okazji współpracować ze sobą w jednym zespole. Mowa tu chociażby o Kubie Leoszu czy Rafale Mielcarku, z którymi razem funkcjonowaliśmy, ale nie w sposób bezpośredni. Pierwszy z nich jest doskonale znany w Akademii, ponieważ to już dla niego siódmy rok w jej strukturach. Analityk drużyny, Paweł Rzeszowski, również nie jest w niej nową postacią. Jeśli chodzi z kolei nie, zacznijmy od pani fizjoterapeutki, która może pochwalić się niemałym doświadczeniem w sporcie, pracowała bowiem w piłce ręcznej w pierwszoligowym klubie. Liczymy, że okaże się cennym wsparciem naszego sztabu medycznego.
Jest także Armando Camara Martinez, który pojawił się w Akademii już w zeszłym sezonie najpierw na wolontariacie, a wcześniej funkcjonował on w Granadzie w swojej obecnej roli. Miał tutaj okazję przez ostatnie kilka miesięcy się wykazać swoją wiedzą i umiejętnościami, z których byliśmy zadowoleni. Miałem możliwość w ostatnich czterech mikrocyklach minionych rozgrywek z nim współpracować. Nie był to dla niego test, ale z pewnością pozytywna kropka nad „i”, która zdecydowała o jego pozostaniu w naszych strukturach.
Sztab został zasilony także przez trenera Rafała Mielcarka, który również ma spore doświadczenie w swoim fachu. Czy to ono zdecydowało o takim wyborze?
BB: Znam Rafała od bardzo dawna, wcześniej był aktywnym piłkarzem zarówno na boiskach trawiastych, jak i na hali. Technik bronienia zna więc bardzo dobrze z praktycznego punktu widzenia. W zeszłym sezonie pracował w poznańskiej części Akademii i od początku lipca dołączył do nas. Liczę na jego zaangażowanie, zdolności interpersonalne oraz przede wszystkim dużą wiedzę. Nie ma z nami już trenera Michała Przybyła, który przeniósł się do Poznania, gdzie daje z siebie tyle samo, co we Wronkach, więc cały czas pozostaje dla nas wszystkich postacią wartościową.
Jakub Leosz: Ja pozostałem na poziomie juniorów młodszych i jestem zadowolony z tego, w jaki sposób został skompletowany ten sztab. Z trenerem Bochińskim znam się jeszcze z pracy w Poznaniu, kiedy funkcjonowałem w młodszej od prowadzonej przez niego drużynie, trenowaliśmy wtedy równolegle na jednym boisku na Przepadku. Dla mnie to kolejne doświadczenie, z którego pozostaje mi się tylko cieszyć.
Zaczynając od trenera Camary Martineza, czy w tych początkowych dniach przygotowań zdążył już zaskoczyć was swoimi pomysłami, wyjść z nową inicjatywą, wprowadzić w życie pewne swoje metody pracy?
BB: Jesteśmy akademią, która pracuje w bardzo nowoczesny sposób, dążymy do funkcjonowania zgodnie z europejskimi i światowymi trendami. Trudno jest więc wnieść tutaj coś zupełnie nowego. Z drugiej jednak strony Armando chce się tutaj wpasować w dobrze działający układ, który został tutaj zapoczątkowany przez trener Kikuta oraz Grzędę we wcześniejszych latach, co jest ważne. Ma przy tym do zaproponowania własny warsztat i to stanowi w jego przypadku cenną rzecz. Posiada swoje własne obserwacje odnośnie procesu treningowego i planowania obciążeń, a te ostatnie w całości organizuje właśnie on. To duża odpowiedzialność, ale skoro sprawdził się u nas we wspomnianym okresie wcześniej, mogliśmy obdarzyć go tym zaufaniem.
JL: Prowadzę intensywny kurs języka polskiego dla Armando i w trakcie treningu w rozmowach z zawodnikami posługuje się on polszczyzną bardzo poprawnie (śmiech). Mówiąc poważnie, przyswaja sobie trudny dla siebie język łatwo, czyni na tym polu ciągłe postępy. Jemu zależy na komunikacji z chłopakami, śmiało podejmuje jej próby i my to bardzo doceniamy.
BB: W związku z tym, że jest obcokrajowcem, korzystamy z tego i co jakiś czas rozmawia on z zawodnikami po angielsku. To ważne, żeby mówił po angielsku, ale możliwość szlifowania przez naszych chłopców języka obcego w codziennej komunikacji może stanowić dla nich sporą wartość. Jednostki treningowe są więc w naszym zespole obecnie dwujęzyczne.
Oprócz obsady trenerską tej drużyny, prawie w całości zmieniła się także jej kadra zawodnicza. Z poprzednich rozgrywek pozostało tylko pięciu takich graczy, przyszło kolejnych przyszło spoza Akademii, a z jej pozostałych struktur zespół został zasilony przez dziewięć nowych twarzy. Jak to poskładać z powodzeniem w tak krótkim czasie?
BB: To jest sprawa, która nie stanowi dla Akademii nowości. Ten temat pojawia co sezon chociażby w zespole trampkarzy. Chcielibyśmy, żeby model gry był zrozumiały dla każdego z naszych zawodników. Przejście z najmłodszej drużyny wronieckiej części Akademii do nas było naturalnym ruchem, na boisku ci gracze potrafią mówić ze swoimi nowymi kolegami jednym językiem. Zachodzi też szybka adaptacja chłopców z zewnątrz, co nie znaczy, że odbywa się w niecierpliwy sposób. Ma ona w optymalny sposób przygotować ich do obciążeń i działań modelowych, które będziemy tutaj podejmować.
Z drugiej strony zwrócę uwagę na to, że potencjał chłopaków w tej ekipie określany jest jako bardzo wysoki. Mamy do czynienia ze zdolnymi zawodnikami i z tego powodu się cieszymy, dla Akademii Lecha Poznań to też po prostu naturalne, że mamy takie środowisko do pracy.
JL: Osobiście jestem zadowolony z tego, że ten zespół ma taki, a nie inny kształt. Dla nas, trenerów, to rozwój pod względem tworzenia nowych relacji z zawodnikami, obserwacji jak oni te relacje zawiązują. Patrzenie na taką drużynę na przestrzeni całej rundy czy sezonu, jak on się rozwija, jak obecnie kiełkuje, stanowi czystą przyjemność. Zawsze pamięta się te początku, mówi się, że faktycznie było ciężko. Nasze doświadczenie w pracy w Akademii predysponuje nas do tego, żeby zachować spokój odnośnie tego procesu.
Jak więc w nowej rzeczywistości odnajdują się ci zawodnicy, którzy teraz trafili do Akademii?
JL: To nie jest tak, że oni są dla siebie nawzajem anonimowi. Często określamy tym mianem tych, którzy nie funkcjonowali wcześniej w naszej Akademii. Rywalizowali jednak z naszymi chłopakami w rozgrywkach ligowych, jeździli razem na kadry, często byli naszymi gośćmi.
BB: Czasami były to nawet całe mikrocykle, więcej niż jeden-dwa treningi, czasem brali udział w naszych mocnych grach kontrolnych, w których weryfikujemy tych graczy. Myślę więc, że są to nowi zawodnicy, ale troszkę już nam znani.
W przypadku tych graczy mówimy o wzmocnieniach, a nie o uzupełnieniach waszej drużyny?
BB: Zdecydowanie, każdy z nich określany jest jako zawodnik o bardzo wysokim potencjale rozwoju.
JL: Na papierze te transfery wyglądają bardzo dobrze, nie mamy co do tego żadnych wątpliwości.
BB: To samo można powiedzieć, patrząc na sam trening. Oczywiście, są momenty, które należy poprawiać, czerpać z nich pewną naukę, ale budujące jest to, że oni tę naukę czerpać chcą. Chętnie słuchają, ten zespół chłonie jak gąbka to, co im przekazujemy, potrafi to zrozumieć i wykonać. Obecnie więc praca należy dla nas do przyjemnych.
Z czego wynika to, że transferowaliście tego lata głównie zawodników ofensywnych?
BB: Tak chcemy grać, mocno bodźcujemy chłopaków, żeby chcieli atakować, żeby każda wolna przestrzeń była maksymalnie przez nich wykorzystywana, żeby grali do przodu. Zachowujemy przy tym pewną równowagę na każdej pozycji. Nie ma lepszego bodźca, niż równie dobry kolega, który chce występować zamiast mnie. Na tej rywalizacji będziemy opierać nasze decyzje kadrowe i w tym kontekście transfery oceniamy pozytywnie.
Czego z kolei możemy spodziewać się po grupie B Centralnej Ligi Juniorów do lat 17, w której przyjdzie wam rywalizować?
BB: Jest ona uważana w niej za najmocniejszą. Cały czas wierzę, że istnieją pewne dążenia ku temu, żeby Centralna Liga Juniorów do lat 17 funkcjonowała na zasadzie dwóch grup, zachodniej i wschodniej. Jakiś czasem temu przyklasnąłem jako pierwszy idei utworzenia obecnego kształtu tej ligi, okazało się to celnym ruchem. Powoli jednak wyczerpujemy tę formułę systemu spadków i awansów jesienią i gry o mistrzostwo Polski wiosną. To grupa wiekowa, która byłaby gotowa na podjęcie rywalizacji w szerszym gronie, na zasadach układu CLJ do lat 19 sprzed dwóch lat, podziału na szesnaście zespół na zachodzie i wschodzie. Nie słyszałem, żeby tak miało się stać, ale jesteśmy też od tego, żeby z takimi inicjatywami wychodzić.
JL: Patrząc na przestrzeni sezonu mierzymy się najczęściej po cztery razy praktycznie z tymi samymi zespołami, zmieniają się tylko dwa z nich. Dotknąłem w Lechu Centralnej Ligi Juniorów w formacie wspomnianym przez trenera, następnie miałem tę okazję w obowiązującym systemie rozgrywkowym. Byłem zaskoczony, że wygrywając swoją grupę na jesień, oprócz czynnika mentalnego na wiosnę zespół nie czerpał z tego żadnych korzyści. Najpierw jest to de facto gra o utrzymanie, która może służyć jako przegląd wojsk albo gwarantowanie zawodnikom jak największej liczby minut. Liga jednak zaczyna się na wiosnę i mogę również podpisać się pod pomysłem, żeby dla samych graczy była atrakcyjniejsza sama w sobie.
Rozmawiał Adrian Gałuszka
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe