2019-01-06 10:10 Adrian Gałuszka

- Tamtego klimatu zazdrości mi wielu - wywiad z Marcinem Kikutem

Kto dał impuls Lechowi Poznań do zdobycia mistrzowskiego tytułu w 2010 roku? Dlaczego lechici nie cieszyli się ze swoimi kibicami na Starym Rynku po wygraniu finału Pucharu Polski rok wcześniej? W jaki sposób zmieniła się na przestrzeni lat mentalność młodego zawodnika wchodzącego do seniorskiej piłki? Zapraszamy na rozmowę z wieloletnim obrońcą Kolejorza, Marcinem Kikutem.

W którym momencie poczuł pan, że Lech Poznań ma szansę na tytuł mistrza Polski w 2010 roku?

Jesienią tamtego sezonu byliśmy w kryzysie wszyscy. Nigdy nie jest tak, że sztab szkoleniowy jest świetnie ułożony, a drużyna gra fatalnie, to tak nie działa, wszystko się ze sobą wiąże. W tamtym czasie także sztab miał swoje trudne momenty, ale zimą 2010 roku znamienne było to, że zaczęli zmiany na lepsze od siebie. Z perspektywy czasu trenerom należą się słowa uznania, że nie szukali winy u piłkarzy, nie mówili: "Ten do wymiany, a tamten słabo gra, a ten to w ogóle nam nie pasuje". Jacek Zieliński ze swoimi współpracownikami przygotowali się świetnie pod względem mentalnym i wysłali nam w okresie przygotowawczym przed rundą wiosenną sygnał, że wierzą mocno w siebie jako trenerów i w nas jako zawodników. Było to odczuwalne na treningach, na odprawach, w rozmowach, chłopaki czuli, że sukces jest realny. Dlatego uważam, że kluczowy moment stanowił ten zimowy okres budowy formy, który wiosną dał efekty.

Czy pewne fundamenty tamtej drużyny zostały zbudowane już w latach poprzedzających to mistrzostwo? Jaki wkład w konstrukcję Lecha miał Franciszek Smuda, o którym zwykło się mówić, że w wielu klubach położył podwaliny pod sukces, po który sięgali jego następcy?

Myślę, że ciężko negować stwierdzenie, że miał on znaczy wpływ na ten tytuł mistrzowski. To był charyzmatyczny trener, który po fuzji w 2006 roku budował drużynę praktycznie od zera. Przez trzy lata odcisnął swoje piętno na Lechu, w którym ja funkcjonowałem, czyli w latach 2006-2012. Zabrakło mu kropki nad "i" i myślę, że z nim mistrzostwa w 2010 roku byśmy nie zdobyli.

Z czego to wynika?

Trener miał swoje mocne fundamenty, w które silnie wierzył i absolutnie nie chciał ich naruszać. Nie był otwarty na to, żeby nacisnąć przycisk "odśwież". Z jednej strony podziwiałem to, bo gdy zarażał tą wiarą innych, to drużyna robiła furorę. Niestety, sezon jest długi, różne sytuacje mają miejsce po drodze, a to wymaga retuszu, który mógłby dać zespołowi wiele. Gdyby miał tę umiejętność, bylibyśmy topowym zespołem przez wiele lat.

Czy to tego impulsu ze strony szkoleniowca zabrakło rok wcześniej, gdy daliście się dogonić Wiśle Kraków i to ona cieszyła się z wygranej w lidze?

To jest właśnie ten "punkt", którego potrzebowaliśmy. Pamiętam te mecze, szczególnie na wiosnę 2009 roku, oraz towarzyszące im trudności. Czasem brakowało jednego kroczku, żeby wyjść z tej ucieczki przed Wisłą obronną ręką. Zdobyliśmy tamtego lata Puchar Polski i wtedy też wydarzyła się sytuacja mająca ogromny wpływ na aspekt mentalny tej drużyny. Wszystkim nam zależało, żeby pojechać na Stary Rynek do kibiców, cieszyć się z nimi z trofeum. Wracając z finału pucharu wiedziałem, że musimy iść do ludzi, poczuć ich euforię i na niej ruszyć już od następnej soboty w lidze. Trener się na to nie zgodził. Później graliśmy w ekstraklasie spotkanie w Warszawie na Polonii, straciliśmy w nim punkty i uciekła nadzieja na mistrzostwo. To był mecz-klucz, do którego przygotowanie źle przebiegło przez tę decyzję podjętą na kilka dni przed nim

Nikt trenerowi Smudzie nie zabierze tego, że za jego czasów potrafiliście dokonywać sztuki, która nie udawała się nawet przez kilkanaście lat. Mowa choćby o "odczarowywaniu" stadionów rywali, na których w tym okresie udawało się wam przełamywać złe passy bez wygranej.

To był jego ogromny plus. Kiedy pojawiało się wyzwanie, trudny przeciwnik w ciężkim momencie, nieprzyjazny stadion, potrafił zarazić wiarą drużynę, pytał nas: "A dlaczego nie teraz, dlaczego mielibyśmy teraz tego nie przełamać?". W takich sytuacjach trener pokazywał swoje atuty.

Wracając do sezonu 2009/10, to był czas w Lechu, który wspomina pan ze szczególnym rozrzewnieniem?

Całe sześć lat w Lechu to piękny okres w moim życiu. Jestem jednym ze szczęściarzy, że trafiłem w takim czasie do tego klubu, a nie gdziekolwiek indziej. Takiego klimatu niejeden mi zazdrości, Kolejorz był wtedy zespołem na poziomie europejskim. Potwierdzały to przygody międzynarodowe, może w kraju mogło być tych trofeów za to chociaż o jedno-dwa więcej. Zdobyliśmy jednak w ciągu tych sześciu lat wszystko, co było w Polsce do zdobycia.

Obecnie piłka europejska nam odjeżdża, a my ją uparcie gonimy. Uważam, że pod wieloma względami polska piłka znacznie się rozwinęła, patrząc chociażby na metodykę pracy z młodzieżą. Pokazuje to z powodzeniem akademia Lecha, ale i inni starają się jej dorównać. Cały czas jednak mamy problem ze złapaniem tej Europy, w której poziom też idzie w górę i ciężko o słabeuszy.

Sam po zakończeniu kariery zawodniczej w Tarnovii Tarnów został pan trenerem tego klubu. Czy na poziomie czwartej ligi miał wrażenie, że mentalność początkujących piłkarzy zmieniła się w porównaniu do czasu, gdy sam pan zaczynał grać profesjonalnie?

Zmiany mentalności na plus nie za bardzo widać, ale dostrzegalny jest spory progres jeśli chodzi o jakość indywidualną młodych zawodników. Za tym musi iść jednak silny fundament charakterologiczny, ten właśnie mental.

Akurat Lech nie ma pod tym względem problemu, jego wychowankowie wchodząc do pierwszego zespołu praktycznie nigdy nie odstają pod względem psychologicznym.

Zgadzam się w pełni, Kamil Jóźwiak, Robert Gumny czy Paweł Tomczyk to są świetne przykłady na to, że zawodnik w młodym wieku może być już kompleksowy. Być może to oprócz ich umiejętności czy potencjału przesądziło o tym, że znaleźli się w pierwszej drużynie. Dużo słucham o wychowankach Lecha od brata, który pracuje w akademii, opowiadał mi on często o nich na długo zanim zadebiutowali w pierwszym zespole (śmiech).

Patrząc jednak na kluby z niższych klas czy regionalną piłkę, u młodych graczy pojawiają się problemy z zacięciem, charakterem do piłki. W akademiach selekcjonuje się piłkarzy także pod kątem mentalnym i w tym aspekcie się ich monitoruje. Będę utrzymywał jednak, że ten deficyt jest widoczny.

To bierze się poniekąd z tych cieplarnianych warunków, w których często wychowuje się młodych zawodników? Mniej obowiązków oznacza mniej wyzwań do pokonania?

Na sprawą trzeba spojrzeć szerzej, poza piłkarski schemat. Żyjemy w czasach dobrobytu i tak silnego rozwoju technologicznego, że zawodnik od dziecka kształtowany jest w inny sposób, niż chociażby kilkanaście lat temu. Mowa także o chłopcach, którzy dostają się do wielu akademii i zostają kandydatami na piłkarzy. Wiele rzeczy za nich robią rodzice, bo ich kochają i to naturalna kolej rzeczy, że chcą dla nich jak najlepiej. To sprawia jednak, że młodym brakuje punktu odniesienia do trudnych chwil, w których zostają pozostawieni sobie samym. Mamy teraz inne realia, więc absolutnie ich za to bym nie winił.

Trzynastolatek trafiający w szeregi poważnej szkoły piłkarskiej zawsze będzie się cieszył grą. Wydaje mi się, że oprócz tej radości powinien przede wszystkim czuć presję. Bez niej nie zbuduje większej jakości, nie będzie pokonywał kolejnych przeszkód, nie wkroczy na wyższy poziom, futbol stanie się dla niego jedynie zabawą.

Twarda rywalizacja jest w stanie dać więcej, niż chociażby zajęcia indywidualne czy codzienny trening na dobrym poziomie?

Jestem zwolennikiem tej zasady. Gdy ja miałem kilkanaście lat, znaliśmy z kolegami z drużyny pewne zasady. Co pół roku przeprowadzano "przesiew", któremu ulec mógł każdy z nas. Były rankingi, profesjonalizm, ale także i treningi indywidualne. To kierunek, którego należy się trzymać.

Czy w takim razie funkcjonowało to w jakimś stopniu w ten sposób w Tarnovii, którą pan prowadził? Jaki był charakter tego zespołu?

Mieliśmy fajnych młodych chłopaków, którzy zdobyli Mistrzostwo Ligi Wojewódzkiej. Jako najpierw ich koledze, a później trenerowi, wydawało mi się, że chociaż jednego z nich uda się wypuścić na szersze wody, na poziom profesjonalny. To się nie udało, może z powodu zbyt wysoko zawieszonej poprzeczki, może zbyt wysokich oczekiwań. Zrobiłem to celowo, żeby w szybkim procesie odpowiedzieć na pytanie, czy damy radę czegoś dokonać.

Z perspektywy czasu myśli pan, że mógł powtórzyć niektóre wcześniej wspominane trenerskie błędy, takie jak zbyt uparte przystawanie przy swoich regułach?

Nie w tym rzecz, każdy z młodych piłkarzy Tarnovii musiał dać sobie odpowiedź, czy chce grać wyżej, niż na piątym poziomie rozgrywkowym. Nie mówimy nawet o pierwszej lidze, ale dla przykładu o Jarocie Jarocin występującej w trzeciej lidze. Głowy nakierowane były na co innego, raczej właśnie na tę wspomnianą przyjemność z gry, a nie ciągły rozwój.

Rozmawialiśmy o tym, jakie są mankamenty zawodnika grającego w niższej lidze. Czego w takim razie brakuje szkoleniowcom drużyn z, na przykład, piątej klasy rozgrywkowej?

Przede wszystkim poczucia rzeczywistości. Wydaje im się, że na poziomie czwartej ligi mogą wymagać skomplikowanych aspektów taktycznych, trochę w tym przerostu ich własnej ambicji. Trzeba powiedzieć, że wykonują karkołomną pracę, ale może ona przynosić efekt. Nawet w Tarnovii mieliśmy młodego trenera, który świetnie się pokazywał od tej szkoleniowej strony, jednak nie czuł tego, że czasem im prościej w piłce, tym lepiej.

Ciężko dziś trenerowi zdobyć autorytet u młodego zawodnika?

Starałem się przekazać piłkarzom, że na boisku trzeba robić to, czego wymaga szkoleniowiec. Dla przykładu, nie zawsze podobało mi się to, czego chciał ode mnie trener Smuda, byłem przez to czasem mniej widoczny na boisku, mniej efektowny. Jeśli w danym momencie trzeba wybić piłkę na aut, to nie znaczy, że powinieneś podbijać sobie ją piętą nad rywalem przy linii bocznej na własnej połowie. Jeśli trener każe, to tak trzeba zrobić. Ze względu na swoje zaangażowanie podchodziłem poważnie do pracy, ale najmłodsi gracze tego nie kupili. Inaczej wyglądało to w przypadku starszych piłkarzy, u których autorytet był spory. Wydaje mi się, że mając całego "tira" tej ambicji, niewłaściwie podszedłem do tych pierwszych, może należało im dać więcej swobody, przestrzeni. Z czegoś to wynikało, że mając 18-19 lat byli w Tarnovii, nie powinienem mierzyć ich swoją miarą.

Czy przygoda w Tarnowie w różnych rolach dała panu odpowiedź na pytanie, czy chce pan dalej wiązać się z piłką w charakterze trenera?

Bardzo się cieszę z tego, że tak to się potoczyło, uświadomiłem sobie dzięki temu wiele rzeczy. Zdałem sobie sprawę z tego, że zawód trenera to nieprawdopodobnie ciężki kawałek chleba. To się słyszało za czasów bycia piłkarzem, ale poczułem to na własnej skórze. Mając w perspektywie równoległą płaszczyznę biznesową nie jestem gotowy do tego, żeby w pożądanym stopniu poświęcić się trenerce. To trzeba zrobić w stu procentach. Pewne zjawiska, których doświadczyłem w Tarnovii, w połączeniu z licznymi obowiązkami pozapiłkarskimi dały odpowiedź, jaką ścieżkę chcę objąć. Wolny czas stał się dla mnie tak deficytowym towarem, że decyzję trzeba było podjąć szybko. Sam koniec kariery to olbrzymie niebezpieczeństwo dla każdego piłkarza. Byłem do tego kompletnie nieprzygotowany, ale na szczęście szybko odnalazłem adrenalinę w tym nurcie biznesowym i dzięki temu sam jestem kowalem swojego losu.

Next matches

Friday

29.11 godz.20:30
Piast Gliwice
vs |
Lech Poznań

Friday

06.12 godz.20:30
Górnik Zabrze
vs |
Lech Poznań

Recommended

Newsletter

Subscribe

More

KKS LECH POZNAŃ S.A.
Enea Stadion
ul. Bułgarska 17
60-320 Poznań

Infolinia biletowa:
tel.  61 886 30 30   (10:00-17:00)

Infolinia klubowa: Tel: 61 886 30 00
mail: lech@lechpoznan.pl
Biuro Obsługi Kibica

We use cookie files

We use cookies that are necessary for visitors to our website to take advantage of the services and features available. We also use cookies from third parties, including analytics and advertising cookies. Detailed information is available in "Cookie Policy". In order to change your settings, please use the CHANGE SETTINGS option.

Accept optional cookies

Reject optional cookies

Privacy settings

Required

Necessary cookies enable the correct display of the site and the use of basic functions and services available on the site. Their use does not require the users' consent and they cannot be disabled within the privacy settings.

Advertising

Advertising cookies (including social media files) allow us to present information tailored to users' preferences (based on browsing history and actions taken,advertisements are displayed on the site and on third-party sites). They also allow us to measure the effectiveness of advertising campaigns of KKS Lech Poznań S.A. and our partners.

You can change or withdraw your consent at any time using the settings available in privacy settings.

Analitical

Advertising cookies (including social media files) allow us to present information tailored to users' preferences (based on browsing history and actions taken,advertisements are displayed on the site and on third-party sites). They also allow us to measure the effectiveness of advertising campaigns of KKS Lech Poznań S.A. and our partners.

You can change or withdraw your consent at any time using the settings available in privacy settings.

Save my choices