- W niektórych meczach nie umieliśmy zadać ciosu w momencie, gdy dominowaliśmy na boisku. To ważne, żeby właśnie wtedy zdobywać bramkę, bo prędzej czy później rywal też zacznie dochodzić do kontrataków i odzyska piłkę - mówi pomocnik Lecha Poznań, Jesper Karlström. Pozyskany zimą ze szwedzkiego Djurgardens IF piłkarz opowiedział w rozmowie ze stroną oficjalną, m.in. o pierwszych miesiącach w stolicy Wielkopolski, współpracy z Pedro Tibą i Danim Ramirezem, a także swojej roli w Kolejorzu.
W trzeciej minucie swojego debiutu z Górnikiem Zabrze popełniłeś faul na "pomarańczową" kartkę i obserwatorzy mogli pomyśleć: "O, rzeźnik ze Szwecji przyjechał". Od tego momentu jednak nie obejrzałeś ani jednego napomnienia. Można powiedzieć, że w tym względzie nauczyłeś się tej ligi?
- To był trudny start, bo na tej pozycji nie chcesz grać przez prawie cały mecz z żółtą kartką. Poradziłem sobie z tym nieźle i jak na pierwsze spotkanie, był to dobry występ. Gdyby jednak sędzia wyrzucił mnie z boiska tak szybko, debiut byłby koszmarem. We wcześniejszych latach nie otrzymywałem za dużo napomnień, zmieniło się to dopiero w dwóch ostatnich sezonach, kiedy przyszło ich dziewięć i dziesięć. To dla mnie ważne, żeby nie podpadać za często sędziom, bo pewność i spokój zwiększa nie tylko to, że nie mam kartki w konkretnym meczu, ale także nie grozi mi w niedalekiej przyszłości pauza za nadmiar kartek.
Unikanie niepotrzebnych kartek to jedno, a jak to wygląda od strony samej charakterystyki ekstraklasa? Pod jakimi względami czujesz, że do niej pasujesz?
- Ta liga bardzo mi odpowiada, jest bardziej fizyczna od szwedzkiej, tutaj mogę pokazać w większym stopniu swoje atuty, takie jak bezpośrednie pojedynki z rywalem. W nowym kraju musiałem przyzwyczaić się do wielu spraw, ale radzę sobie z tym. Początek oceniam jako niezły, ale wiem, że mogę pokazywać się ze znacznie lepszej strony. W Polsce drużyny posiadają zawodników o większych umiejętnościach indywidualnych, ale mecze są też bardziej zamknięte. Kiedy jako Lech Poznań chcemy posiadać piłkę i dominować, rywale cofają się na własną połowę i czekają na to, co zrobimy. W Szwecji grając na sztucznej murawie zawsze możesz prowadzić spotkanie w szybkim tempie, tutaj nie zawsze było to możliwe w tym stopniu, jakbyśmy tego chcieli, przynajmniej na początku.
Na razie wystąpiłeś w każdym możliwym spotkaniu. To też pozwala złapać odpowiedni rytm?
- Szybciej łapie się wtedy pewność siebie, adaptujesz się do nowej ligi, poznajesz ją lepiej, ale i zgrywasz się z kolegami. W środku pola najczęściej występowałem z Pedro Tibą i Danim Ramirezem, pod względem technicznym to czołówka piłkarzy, z jakimi miałem okazję występować. Oczywiście to trwa, żeby się dotrzeć i wypracować pewne automatyzmy na boisku. Niezależnie od tego, jaką funkcję pełnisz w drużynie.
A jak patrzysz na swoją rolę w zespole? Można odnieść wrażenie, że znalazłeś swoje miejsce na boisku, ale to chyba nie sprowadza się jedynie do odbioru piłki i podania do najbliżej ustawionego kolegi z drużyny.
- Podoba mi się to, że gram tutaj jako "szóstka" i moja rola jest jasno zdefiniowana. Muszę zabezpieczać Pedro i Daniego, którzy też sami nie boją się ciężkiej pracy w obronie. To zawsze dobrze, gdy zawodnik wie, jakie są jego obowiązki. W piłce często wydaje się, że jeśli ktoś ma dobry odbiór i wygrywa wiele pojedynków na ziemi, to nie może grać odpowiednio piłką. Ja uważam, że w ostatnich latach udoskonaliłem swoje umiejętności w obronie i to jeden z moich największych atutów, ale cały czas mam coś do zaoferowania drużynie w ofensywie. Lubię mieć piłkę przy nodze, to sprawia ogromną przyjemność.
W poprzednich klubach zdobywałeś bramki, zaliczałeś asysty, a to na razie nie udało się w Lechu. Można się tego spodziewać wkrótce?
- To nie jest moje główne zadanie, tym jest umożliwienie komfortowej gry chłopakom z przodu. Mimo to miałem w ostatnich spotkaniach kilka strzałów, szukam też podań do przodu do wychodzących na wolne pole kolegów. Z każdym meczem czujemy się z Pedro coraz lepiej, obdarzamy się coraz większym zaufaniem. To sprawia, że czasem mogę pobiec bliżej pola karnego rywala, bo wiem, że on mnie zaasekuruje z tyłu.
To sprawia, że jesteś też coraz odważniejszy w tych poczynaniach w ofensywie?
- Zależy to od poszczególnego meczu i danej sytuacji w jego trakcie. Kiedy Pedro przybiega po piłkę niżej, ja wiem, że nie jest potrzebnych dwóch zawodników w tej części boiska. Musimy z nim oraz Danim cały czas się rotować, pozostawać w ruchu, czasem obaj są nieco bliżej naszej bramki, a ja pojawiam się na tej najbardziej wysuniętej ze środka pozycji.
Jak to wygląda od strony pozaboiskowej? Dla ciebie to pierwszy wyjazd poza kraj, nowe otoczenie i środowisko. Ta zmiana przebiegła bezboleśnie?
- Wszystko idzie jak należy, głównie z powodu dobrej opieki ze strony klubu. Myślę, że jestem tu traktowany bardzo profesjonalnie, otrzymałem wiele pomocy odnośnie wszystkich codziennych spraw. Koledzy też zachowali się wobec mnie fantastycznie, po dniu czy dwóch czułem się, że gram tu od dłuższego czasu. To o tyle istotne, że jeśli złapiesz szybko takie poczucie, w każdym treningu i później meczu odnajdujesz się lepiej. Staram się czasem oderwać czasem myślami od piłki, ale czasem to trudne, bo koncentruję się na niej cały czas.
Miewałeś już w Poznaniu takie momenty, w których nie czułeś zadowolenia ze swojej postawy po którymś z meczów? Jak na to reagujesz?
- Podczas obozu przygotowawczego byłem zadowolony ze swojej postawy, ale po samym wejściu w ligę czułem, że stać mnie na więcej. Przydarzyło się kilka błędów, których z reguły nie popełniam. W ciągu ostatnich czterech-pięciu spotkań poczułem progres i mam nadzieję, że to uda się podtrzymać. Zawsze oglądam każdą akcję z meczu, w którą jestem bezpośrednio zaangażowany. Mam kolegę w Szwecji, który pomagał mi to robić też w poprzednich latach. Wybiera dla mnie poszczególne sytuacje meczowe, o których rozmawiamy. To nie tak, że mówi mi, co miałem zrobić, gdzie podać piłkę czy pobiec. Chodzi bardziej o to, żebym obserwował sam siebie, jak zareagowałem w danym momencie. Kiedy nie wygrywamy, moja postawa idzie na dalszy plan, zawsze wtedy ciężko zasnąć.
Kto, oprócz Mikaela Ishaka pomagał ci najwięcej na początku pobytu w Poznaniu?
- Filip Bednarek i Thomas Rogne, z którym też mogę porozmawiać po szwedzku. Szybko złapałem nić porozumienia też z Mickeyem van der Hartem, Aron Johannsson też okazał się super gościem, dobrze działa na całą szatnię. Uczę się też polskiego, żeby dogadywać się z każdym, to dla mnie bardzo istotne. Mamy w szatni ciekawą mieszankę graczy zza granicy z młodymi Polakami, którzy też nie boją się brać odpowiedzialności na swoje barki. "Kamyk" czy "Puszka" zakładali opaskę kapitana bez problemu, wydają się starsi, niż są w rzeczywistości.
Dużo rozmawiamy o rzeczach, które idą po twojej myśli w Lechu, ale do tych nie do końca możemy zaliczyć tej wiosny wyników na boisku. Jak oceniasz poszukiwaniu balansu przez twój zespół, bo faktycznie, ustabilizowaliście grę w defensywie, ale teraz brakuje tej drużynie nieco konkretu z przodu w postaci kilku goli?
- Od momentu, kiedy tu przyszedłem, straciliśmy w lidze trzy bramki i to jest dobry wynik. W ofensywie często posiadaliśmy piłkę, ale w niektórych meczach nie stworzyliśmy wystarczająco sytuacji podbramkowych. W innych z kolei, gdy już tych szans było więcej, nie umieliśmy zadać ciosu we fragmentach, kiedy dominowaliśmy. Nie możesz przeważać w zdecydowany sposób przez 90 minut, ale przychodzi moment 15-20 minut mocnego naporu na przeciwnika. Wtedy musisz strzelić gola, bo prędzej czy później rywal zacznie wyprowadzać kontrataki, odzyska piłkę czy kontrolę. W siedmiu z dziewięciu moich spotkań w Polsce do przerwy utrzymywał się wynik 0:0. Gdyby udawało się zdobyć tę bramkę częściej jeszcze w pierwszej połowie, tak jak w Szczecinie, te starcia układałyby się w po naszej myśli. Na razie każdy mecz był dla nas jak wojna przez 90 minut, nie odnieśliśmy jeszcze takiego pewnego, wysokiego zwycięstwa. Takie z pewnością by się przydało.
Rozmawiał Adrian Gałuszka
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Recommended
Subscribe