- Bardzo trudno jest stwierdzić, kto w przyszłości będzie grał na najwyższym poziomie. Łatwiejsza jest ocena negatywna. W praktyce tak to wygląda, że szybciej możemy stwierdzić, kto nie jest w stanie osiągnąć wysokiego poziomu - mówi koordynator ds. szkolenia poznańskiej części Akademii Lecha Poznań, Amilcar Carvalho.
Przed sezonem z poznańskiej części Akademii zostały wyłączone drużyny juniorów starszych i juniorów młodszych. Jak ocenia pan pierwsze pół roku po tych zmianach?
- Te zmiany zostały wprowadzone na podstawie doświadczeń i wniosków, które wyciągaliśmy przez kilka lat. To była przemyślana decyzja, na tą chwilę ciężko ją oceniać. Jedyne zmiany, które widzimy na co dzień, polegają na tym, że mamy dwa zespoły mniej w naszych strukturach. Ze strony wronieckiej nie odczuwaliśmy żadnych znaków świadczących o tym, że funkcjonowanie tych zespołów jest niezbędne.
Kiedy przyjdzie czas na ocenę tych zmian? Po zakończeniu pełnego sezonu czy też potrzebna jest jeszcze szersza perspektywa?
- Nie do końca jest tak, że ciężko nam to oceniać. To brzmi, jakbyśmy mieli wątpliwości, czy to było dobra decyzja. Do tego akurat jesteśmy przekonani. W praktyce może to wyglądać to tak, że w wyniku kontuzji czy powołań będzie brakować nam piłkarzy w zespole juniorów starszych. Zakładamy taki scenariusz. Podejmujemy jednak już dziś działania, żeby we Wronkach było jeszcze więcej możliwości na poszerzenie kadr tamtych drużyn. Tutaj na te decyzje miał wpływ aspekt sportowy.
Istnieje możliwość, że w którymś momencie stwierdzicie, że wracacie do poprzedniego rozwiązania?
- Nie jesteśmy zamknięci na żadne z rozwiązań. Na początku ubiegłego sezonu poszerzyliśmy struktury Akademii Lecha Poznań o pion talent managementu. To świadczy o tym, że wyciągamy wnioski i zdajemy sobie sprawę z przeprowadzania niezbędnych zmian. To wszystko muszą być jednak przemyślane zmiany. Nie mogę jednoznacznie powiedzieć, że przywrócenie tych drużyn jest niemożliwe. Jeśli po dokładnej analizie stwierdzimy, że ich reaktywacja jest słuszna, podejmiemy takie działanie.
Czy podobny system został przyjęty w pozostałych polskich akademiach?
- Nie tylko my tak funkcjonujemy. Inne akademie także nie dublują drużyn w swoich strukturach. To jest spowodowane tym, że mają w swoich strukturach zespoły składające się z określonych roczników. To wariant odwrotny do tego, który przyjęliśmy we Wronkach. Tam mamy połączone dwa roczniki, np. w ekipie trampkarzy połączyliśmy roczniki 2003 i 2004, w juniorach młodszych 2001 i 2002. Gdzie indziej przyjmuje się rozwiązanie: w jednej drużynie występują piłkarze z jednego rocznika. Uważam, że na tę chwilę, przy odpowiedniej rozbudowie infrastruktury o internat, nie będzie zupełnie potrzeby dublowania poszczególnych zespołów.
Jest jednak przykład drużyny, która funkcjonuje zarówno w Poznaniu, jak i Wronkach. Mowa o zespołach trampkarzy.
- Powód jest prozaiczny. Nasza Akademia funkcjonuje w dwóch oddalonych od siebie o kilkadziesiąt kilometrów ośrodkach. Wiek 13-14 lat jest bardzo specyficznym. Wtedy następują istotne zmiany somatyczne, zauważamy wtedy największy postęp jeżeli chodzi o chociażby wzrost chłopaków i ich rozwój fizyczny. To powoduje, że zawodnicy się zmieniają, pod względem koordynacyjnym czy szybkościowym. To w konsekwencji ma przełożenie na to, jak chłopiec będzie się rozwijał. To jest główny powód, dla którego utrzymujemy zespół trampkarza w Poznaniu. Po wspomnianych zmianach dany zawodnik może nie być gotowy na to, żeby przejść do Wronek, a tutaj otrzymuje możliwość dalszego rozwoju. Dzięki temu decyzję o przydatności danego gracza podejmujemy dopiero w momencie, kiedy uznamy, że ten etap rozwoju jest zakończony. Minimalizujemy w ten sposób ryzyko popełnienia błędu na tak wczesnym poziomie szkolenia.
To właśnie w tym wieku do Akademii zaczynają trafiać chłopcy z całej Polski.
- Zlikwidowanie zespołu funkcjonującego w Poznaniu spowodowałoby to, że wcześniej trzeba by podjąć decyzję o ocenie potencjału zawodnika. To zbyt wcześnie. Otrzymują oni dodatkowe dwa-trzy lata szansy w Poznaniu, a w tym samym czasie myślimy o ściąganiu graczy z różnych miejscowości Polski. Po tym okresie jesteśmy w stanie podjąć optymalne decyzje.
Dzięki temu macie grupę 30-35 zawodników, z których także sama selekcja może być bardziej efektywna. Nie lepiej byłoby mieć też w Poznaniu zespołu juniorów młodszych i starszych? Większa grupa zawodników, to lepsza selekcja.
- W tym względzie na pewno był to argument za utrzymaniem wymienionych przez was zespołów. Chodzi natomiast o to, że ten etap między 13. a 14. rokiem życia ma po prostu znacznie większe znaczenie. Ten okres, który następuje po nim, ma inną charakterystykę. W przypadku 15-latka możemy mieć jeszcze wątpliwości, w którym kierunku zmierza jego rozwój. Jeśli mówimy o graczach rok, dwa czy trzy starszych, tego problemu już nie mamy. Wtedy jesteśmy w stanie na podstawie naszych doświadczeń precyzyjnie określamy, czy chłopak jest w stanie osiągnąć poziom, jaki może osiągnąć. Dlatego nie możemy podejść do tych etapów w ten sam sposób.
Dzięki temu rozwiązaniu drużyna trampkarzy Lecha z Wronek może być w pierwszej kolejności zasilana zawodnikami związanymi z naszym klubem.
- W tym kontekście kluczowe są komunikacja i obserwacja. Zamysł jest taki, żeby rekrutować do wronieckiej kadry najbardziej uzdolnionych chłopców z Poznania. W przypadku ściągnięcia gracza z pozostałej części Polski celujemy w to, żeby miał on jeszcze większy potencjał, niż nasi wychowankowie z poznańskiej części Akademii. Pamiętamy o tym, że ci chłopcy różnie mogą reagować na wszelakie czynniki, takie jak mieszkanie daleko od domu. Dlatego zachowujemy otwartość, pod względem rekrutacji zawodników pamiętamy także o tych, których przecież znamy najlepiej.
W jaki sposób trenerzy z Wronek są w stanie ocenić, który z graczy poznańskiej części Akademii zasłużył na wyróżnienie?
- Są oni chociażby zapraszani na treningi czy sparingi tamtej drużyny. Nieoceniony jest także stały kontakt między szkoleniowcami Hubertem Wędzonką i Karolem Bartkowiakiem, którzy są opiekunami roczników 2003 i 2004 w obu częściach naszej Akademii. Chodzi o to, żeby trzymać rękę na pulsie. Jest to niezbędne w prawidłowej selekcji.
Do tego dochodzą także wspólne wyjazdy tych zespołów. Takim przykładem mogą być ostatnie sparingi rozgrywane w Czechach ze Slavią i Bohemians.
- To są te momenty, które pozwalają nam ocenić dokładnie potencjał obu tych ekip. Nie zapominamy także, że w ten sposób buduje się relacje pomiędzy tymi piłkarzami. Chcemy, żeby ten podział między obiema drużynami funkcjonował jedynie w sferze geograficznej. Poza tym to są chłopcy, którzy spotykają się przecież na powołaniach do kadr wojewódzkich. Dzięki temu widzimy ich w dokładnie tych samych warunkach i jesteśmy w stanie ocenić ich obecny poziom.
Jesteście w stanie ocenić na etapie 14-15 lat, który z chłopców ma szansę trafić do pierwszego zespołu, a który tę szansę może mieć mniejszą?
- Bardzo trudno jest stwierdzić, kto w przyszłości będzie grał na najwyższym poziomie. Łatwiejsza jest ocena negatywna. W praktyce tak to wygląda, że szybciej możemy stwierdzić, kto nie jest w stanie osiągnąć wysokiego poziomu. Nawet wśród chłopaków, którzy przechodzą do piłki seniorskiej, np. do drugiego zespołu, dopiero mogą pojawiać się odpowiedzi, który z nich przebije się do dorosłego futbolu. Widzieliśmy sporo przykładów, w których bardziej uzdolnieni zawodnicy nie zdołali zafunkcjonować w seniorskiej piłce, a graczom z mniejszym talentem się ta sztuka udawała. Jest to bardzo delikatny, trudny temat. Trzeba zachować ostrożność z tego typu przewidywaniami.
W rzeczywistości cały czas oceniacie, czy dany gracz zaadaptuje się na kolejnym szczeblu szkolenia.
- To prawda, tyczy się to różnych momentów jego rozwoju. Mowa choćby o debiucie w piłce seniorskiej czy trzeciej lidze, a jeszcze dalej mamy przejście do pierwszego zespołu. Stąd nasza pewna rozwaga, z powodu której nie możemy stwierdzić w wieku 14-15 lat, czy zawodnik zaistnieje chociażby w dorosłym zespole Lecha.
Skąd się bierze to, że wielu piłkarzy funkcjonujących na wysokim poziomie podkreśla, że w juniorskiej piłce było od nich wielu lepszych zawodników? Można znaleźć jedną odpowiedź na to pytanie?
- Patrząc długofalowo na rozwój każdego piłkarza, dostrzegamy w nim pewne kluczowe momenty. Założenie jest takie, że każdy gracz powinien się intensywnie rozwijać między siódmym, a powiedzmy dwudziestym rokiem życia. W każdym z etapów musi wskakiwać poziom wyżej, dwa z nich jednak mają szczególną wagę. Pierwszym z nich jest ten, o którym mówiliśmy: dojrzewanie do piętnastego roku życia. Ten czas potrafi wszystko zmienić. Chłopiec, który mniej zwrócił na siebie naszą uwagę we wcześniejszych fazach szkolenia, nagle może zaczynać się wyróżniać. Drugim takim kamieniem milowym jest przejście do piłki seniorskiej.
Jakie są czynniki, które decydują o tym, czy chłopakowi się uda?
- Weźmy na przykład przejście z juniorskiej do seniorskiej piłki. Chłopiec zaczyna w wieku 17 lat rywalizować z dorosłymi mężczyznami, na przykład dwudziestokilkuletnimi. Kończy liceum, rzadko podejmując studia, czego wynikiem jest znacznie większa ilość wolnego czasu. Poprawne zarządzanie przez nich swoim życiem prywatnym staje się kluczowe. Zawodnik nie musi iść do szkoły, trening ma półtorej godziny, a przez resztę dnia ma wolne. Nie ukrywamy, że to trudny okres. Skutkuje to tym, że podejście do takiego gracza zaczyna być inne, niż na poziomie choćby juniorskim. Inną przyczyną jest specyfika dorosłego futbolu. W nim każdy walczy o swoje miejsce, cały czas udowadnia, że na nie zasługuje. Wcześniej doskonali swoje umiejętności i na tym się głównie koncentruje. Później natomiast pojawia się element konieczności przetrwania, którego niektórzy młodzi ludzie nie umieją udźwignąć.
Na którym z dwóch wymienionych wcześniej przez ciebie etapów większa liczba chłopaków kończy z futbolem?
- Mimo wszystko dzieje się to na drugim z nich, a więc wejściu w piłkarską dorosłość. Kiedy chłopak ma 12-15 lat, czekamy na jego rozwój, zachowując cierpliwość. Niektórzy dojrzewają wcześniej, wieku dwunastu lat, inni nieco później. Podam przykład na podstawie swojego zespołu: jeden chłopak ma już 1,70 m wzrostu, a jego kolega z drużyny mierzy nieco ponad 1,30m. Ciężko tutaj mówić o równej walce. My jesteśmy świadomi specyfiki tego okresu, bo nigdy nie wiadomo, czy niższy z nich nie będzie prezentował w przyszłości wyższego poziomu, aniżeli ten wyższy zawodnik. Trzeba być świadomym tych zmian, a kiedy dostrzegamy w kimś potencjał, cały czas w niego inwestujemy. Czeka go oczywiście ciężka rywalizacja, ale my zachowujemy konsekwencję w naszych działaniach. Najtrudniejszy moment dla młodego piłkarza będzie jednak przejście do piłki seniorskiej.
Jak dokładnie im pomagać w drugim z tych kluczowych twoim zdaniem momentów?
- Istotne jest to, czy my jesteśmy w stanie pomagać im w zarządzaniu ich karierami, czy pozostawiamy ich samych sobie. Niektórzy piłkarze są bardziej otwarci, rozumiejąc pewne rzeczy, inni wręcz przeciwnie. My jako klub wiemy, jak istotny to moment, nieprzypadkowo powstał ten pion zajmujący się talent managementem. Staramy się uczynić dla nich ten czas możliwie bezbolesnym. Zmierzamy w dobrym kierunku, widać postęp w porównaniu z momentem, gdy zaczynałem pracę w Lechu, czyli osiem lat temu.
rozmawiali Mateusz Szymandera i Adrian Gałuszka
Next matches
Friday
29.11 godz.20:30Friday
06.12 godz.20:30Recommended
Subscribe