Jeszcze dwa tygodnie temu nikt nie spodziewał się, że do końca sezonu trener bramkarzy Dominik Kubiak będzie miał na treningach do dyspozycji jedynie dwóch golkiperów. A jednak pech nie oszczędził lechitów. Najpierw operacji musiał się poddać Aleksander Wandzel, a w poniedziałek Jasmin Burić złamał palec.
Obaj ten sezon mają już z głowy. W tej sytuacji pierwszym bramkarzem Kolejorza został niezniszczalny Krzysztof Kotorowski. Doświadczony golkiper w tym sezonie zastępował już Burica pod koniec rundy jesiennej. Teraz historia się powtarza. Zresztą nie pierwszy raz. Tak samo było również w sezonie 2009/2010, gdy Lech także walczył o tytuł mistrzowski, a na finiszu rozgrywek kontuzjowanego Burica musiał zastąpić Kotorowski.
W wyniku kontuzji Wandzla i Burica pierwszym rezerwowym został z kolei Przemysław Frąckowiak. 19-letni wychowanek Kolejorza od dawna uchodził za wielki talent i miał na lata zostać pierwszym bramkarzem Lecha. Jego talent dostrzegli również włodarze Atalanty Bergamo i Frąckowiak cały miniony sezon spędził w tym klubie na wypożyczeniu. Italii jednak nie zawojował. Grał głównie w zespole Primavery, czyli odpowiedniku Młodej Ekstraklasy i po roku powrócił do Poznania. W rundzie jesiennej obecnego sezonu był na wypożyczeniu w trzecioligowej Unii Swarzędz, a na początku rundy wiosennej w wyniku problemów zdrowotnych Wandzla został pierwszym bramkarzem Młodej Ekstraklasy. Teraz dostał od losu kolejną szansę, aby pokazać, że pogłoski o jego nieprzeciętnym talencie nie były bezpodstawne.
Mimo sporych kłopotów z obsadą bramki, Lech na razie nie planuje zgłaszania do rozgrywek kolejnego bramkarza. Tak więc w sobotnim meczu z Wisłą w podstawowy składzie wybiegnie Kotorowski, a jego zmiennikiem będzie Frąckowiak.
Zapisz się do newslettera