W sezonie 2008/2009 poznaniacy prowadzeni przez Franciszka Smudę w drodze do fazy grupowej wyeliminowali kolejno azerski Khazar Lanakaran, szwajcarski Grasshoppers Zurych i Austrię Wiedeń. Dwumecz z Austriakami na zawsze pozostanie w pamięci kibiców, a w szczególności gol Rafała Murawskiego w ostatniej minucie dogrywki, który przesądził o awansie Kolejorza.
W obecnym sezonie Lech walczył o awans do elitarnej Ligi Mistrzów. Najpierw z olbrzymimi problemami uporał się z Interem Baku, ale następnie musiał uznać wyższość Sparty Praga i szansa przepadła. Zgodnie z regulaminem poznaniakom pozostała jeszcze szansa na awans do Ligi Europy, z której skwapliwie skorzystali. W dwumeczu pokonali ukraińskie Dnipro Dniepropietrowsk i znów mogli się cieszyć z awansu do fazy grupowej.
Przed dwoma laty Lech trafił do grupy H wraz z rosyjskim CSKA Moskwa, hiszpańskim Deportivo La Coruna, francuskim Nancy i holenderskim Feyenoordem Rotterdam. Wtedy obowiązywał inny system rozgrywek. Z każdym rywalem Kolejorz mierzył się tylko raz, z czego dwa mecze rozgrywał u siebie, a dwa na wyjeździe. Na stadionie przy Bułgarskiej poznaniacy zremisowali 2:2 z Nancy i 1:1 z Deportivo. Na wyjeździe natomiast ulegli CSKA 1:2 i o wszystkim decydował ostatni mecz w Rotterdamie. Na stadionie De Kuip Kolejorz wspierany przez 3.000 kiboli z Wielkopolski wygrał 1:0 po golu Ivana Djurdjevica i mógł świętować awans do fazy pucharowej.
W tegorocznych rozgrywkach Ligi Europy Lech został przydzielony do grupy A wraz z angielskim Manchesterem City, włoskim Juventusem Turyn i austriackim FC Salzburg. Lech i Salzburg według opinii ekspertów miały być tylko tłem dla Juventusu i Manchesteru. Kolejorz nic jednak sobie z tego nie robił i postanowił podjąć rękawice. Poznaniacy rywalizację rozpoczęli od remisu 3:3 w Turynie, a hattrickiem popisał się Artjoms Rudnevs. Następnie pokonali u siebie 2:0 FC Salzburg. Potem ulegli w Anglii Manchesterowi 1:3, ale w identycznym stosunku zrewanżowali się wyspiarzom przy Bułgarskiej. Po czterech kolejkach Lech był liderem grupy i wszystko wskazywało na to, że do awansu wystarczy remis w kolejnym meczu z Juventusem. Tak się właśnie stało. W arktycznych warunkach poznaniacy zremisowali 1:1, a bardzo istotną bramkę znów zdobył Rudnevs.
- To mój największy sukces w karierze. Jesteśmy z siebie dumni. Przede wszystkim dlatego, że nikt na nas nie stawiał. Cieszę się, że udowodniliśmy, że nie ma rzeczy niemożliwych - mówił po meczu z Juventusem, bramkarz Lecha Poznań, Krzysztof Kotorowski. Zdanie golkipera Kolejorza podzielają również inni piłkarze. - Uważam, że wyjście z tej grupy jest większym sukcesem niż z tej przed dwoma laty. Głównie ze względu na rywali, z którymi przyszło nam się zmierzyć. Manchester City i Juventus to bardzo uznane marki, a jednak zdołaliśmy sobie z nimi poradzić - twierdzi pomocnik Lecha Poznań, Semir Stilić.
Dwa lata temu Lech Poznań w 1/16 finału musiał uznać wyższość włoskiego Udinese, choć po 45 minutach rewanżowego spotkania to Lech był w 1/8 finału. Wtedy się nie udało, może uda się w tym sezonie. Rywala Lecha poznamy 17 grudnia, bowiem na ten dzień zaplanowano losowanie par 1/16 finału Ligi Europy.
Zapisz się do newslettera