Starcie z Wisłą Kraków było wyjątkowe dla Jakuba Modera, który po raz pierwszy w tym roku wystąpił w podstawowym składzie Lecha Poznań, a dodatkowo to właśnie na stadionie przy ulicy Władysława Reymonta debiutował prawie dwa lata temu w niebiesko-białych barwach. Zapraszamy na rozmowę z środkowym pomocnikiem Kolejorza.
Kuba, spotkanie z Wisłą miało dosyć nietypowy przebieg, ponieważ bardzo pewnie je rozpoczęliście, ale szybko zostaliście zastopowani dosyć przypadkowym golem gospodarzy. Jak wpłynęło to na waszą grę?
- Bramka Wisły rzeczywiście była dosyć przypadkowa, ale też trzeba powiedzieć, że my w tej sytuacji zachowaliśmy się dosyć nieuważnie i straciliśmy koncentrację w polu karnym. Konsekwencją tego było to, że przegrywaliśmy. Jednak widać było, że od razu dążyliśmy do tego, żeby wyrównać i właściwie tak wyglądała ta pierwsza połowa. Cieszyliśmy się z tego, że Chris trafił, bo gdybyśmy nie zrobili tego przed przerwą, to w drugiej połowie to spotkanie byłoby zdecydowanie trudniejsze dla nas.
W tym starciu powróciłeś do pierwszego składu i to w nowej roli, ponieważ miałeś dużo zadań defensywnych. Jak oceniasz "walkę" ze środkowymi pomocnikami gospodarzy?
- Środek pola Wisły grał bardzo agresywnie, ale trzeba też im oddać, że również bardzo dobrze w piłkę. Na pewno rywalizacja w tym obszarze boiska była wyrównana. Chociaż w drugiej połowie ze wskazaniem na nas. W tym momencie jeszcze bardziej szkoda tej gry po przerwie, bo mogliśmy wracać do Poznania w zupełnie innych humorach.
Trzy wyjazdowe mecze w tym roku miały w mojej opinii taki obraz, że to głównie wy prowadziliście grę, mieliście lepsze sytuacje, ale ostatecznie zabrakło czegoś do wygrania, czy chociażby przywiezienia punktu. Też tak uważasz?
- Tak, zgadzam się z tym. Myślę, że w tych trzech spotkaniach za każdym razem byliśmy lepszą drużyną i zabrakło udokumentowania tego kolejnymi golami i przypieczętowania zwycięstwem. Tak było też z Wisłą, bo mieliśmy okazje do tego, żeby przechylić to starcie na naszą korzyść.
Dla ciebie stadion przy Reymonta jest dosyć wyjątkowy, bo to właśnie tutaj w kwietniu 2018 roku zadebiutowałeś w ekstraklasie, a przede wszystkim w Lechu Poznań. Czym różni się obecny Jakub Moder od tamtego?
- Myślę, że od czasu tego debiutu bardzo się zmieniłem. W końcu minęły już prawie dwa lata od tego meczu z Wisłą. Stałem się dojrzalszym piłkarzem i w tym czasie zagrałem dużo meczów zarówno w pierwszej lidze, jak i kilkanaście w ekstraklasie. Dlatego uważam, że zdobyłem już duże doświadczenie. Wróciłem na stadion Wisły jako zdecydowanie bardziej ukształtowany piłkarz, niż wtedy jak debiutowałem.
Jak już wspomnieliśmy powróciłeś do pierwszego składu i nie jest to dla ciebie nowa sytuacja. Jednak jesienią najczęściej zastępowałeś na boisku Pedro Tibę, a teraz zagrałeś u jego boku. Jak zmieniły się twoje zadania na boisku w porównaniu do tamtych meczów ligowych?
- Myślę, że moja rola na boisku w tamtych starciach i teraz była trochę podobna. Na pewno teraz grałem trochę bardziej defensywnie, niż jesienią. Wtedy byłem taką typową "8". Jednak mimo wszystko to są podobne role, ponieważ na boisku wymienialiśmy się z Pedro i dzięki temu mogłem też uczestniczyć w kilku akcjach ofensywnych. Oczywiście, teraz wykonywałem bardziej zadania defensywnego pomocnika i myślę, że wyglądało to dobrze. Tak naprawdę nie ma dla mnie problemu, gdzie i jak mam grać w środku pola.
Można na pewno powiedzieć, że wiosna jest dla ciebie udana. Gole z Rakowem Częstochowa i Jagiellonią Białystok, duży udział przy bramce samobójczej Dusana Kuciaka i na pewno pozytywny wpływ na grę Kolejorza, kiedy pojawiałeś się na boisku. Jak ten czas wygląda z twojej perspektywy?
- Na wiosnę czuję się bardzo dobrze. Uważam, że w tych meczach, w których wchodziłem na boisko to dawałem dużo drużynie i myślę, że były to udane wejścia. W mojej opinii zapracowałem na to, żeby zagrać w pierwszym składzie i myślę, że wykorzystałem swoją szansę, bo zagrałem dobre spotkanie z Wisłą. Dlatego mam nadzieję, że na kolejne starcia także będę w podstawowym składzie.
A po kolejnych golach nie pojawiała się frustracja, kiedy widziałeś, że znowu zaczynasz mecz ligowy jedynie z poziomu ławki rezerwowych?
- Na pewno nie podłamywało mnie to, że pomimo pomagania drużynie po wejściu na boisku to kolejne mecze i tak zaczynałem na ławce rezerwowych. Sukcesywnie starałem się dawać trenerowi argumenty za moją osobą i pokazywałem, że jestem gotowy. Myślę, że to była kwestia czasu aż w końcu wyjdę w pierwszym składzie. Absolutnie nie grzałem się z tego powodu i byłem spokojny. Czekałem na swoją szansę. Też trzeba zwrócić uwagę na to, ze w tamtych meczach wyglądaliśmy dobrze, a więc nie można się dziwić trenerowi, że nie chciał nic zmieniać. Wiadomo jakaś minimalna złość była, bo dawałem ważne liczby, ale cierpliwość się opłaciła.
Czyli na pewno liczysz na grę z Legią Warszawa od początku?
- Zobaczymy jakie będą teraz decyzje trenera i jaki skład wybiegnie na Legię. Ja jestem na pewno gotowy i myślę, że z Wisłą dałem kolejny pozytywny sygnał. Pokazałem, że mogę grać na "6" i nie mam z tym problemu. Jednak tak jak powiedziałem, to będzie tylko i wyłącznie decyzja trenera.
Wcześniej wspominaliśmy o wspólnych elementach meczów wyjazdowych, ale przecież to głównie przy Bułgarskiej możecie pochwalić się bardzo niezłą passą i wygraniem wszystkich wiosennych meczów. Na pewno wpływa to na was pozytywnie?
- Oczywiście, liczymy na to, że utrzymamy tę twierdzę i że wygramy z Legią. Remis z Wisłą nas nie podłamie, szanujemy go i co zrozumiałe teraz skupiamy się tylko i wyłącznie na przedłużeniu passy domowych zwycięstw.
Rozmawiał Mateusz Jarmusz
Zapisz się do newslettera