Siedem punktów po trzech spotkaniach w Centralnej Lidze Juniorów ma na swoim koncie zespół prowadzony przez trenera Huberta Wędzonkę. Mimo niezłego startu w nowych dla siebie rozgrywkach, szkoleniowiec odczuwa pewien niedosyt. - Cieszy nas, że w trudnych sytuacjach meczowych jesteśmy w stanie się dźwignąć, ale niepokojące może być to, że do takich momentów często sami doprowadzamy - nie ukrywa ambitny szkoleniowiec.
W dotychczasowych meczach na najwyższym poziomie juniorskim w kraju lechici prezentowali odważną grę, która zaowocowała 11 zdobytymi bramkami. To pozwoliło zwyciężać z dwiema zabrzańskimi ekipa - Gwarkiem oraz Górnikiem - jednak w trzecim ligowym starciu z Wisłą Kraków przeciwnikom udało się doprowadzić do wyrównania mimo dwóch trafień przewagi niebiesko-białych. – Jesteśmy wierni naszej filozofii, ale te bramki tracone nas martwią. Prowadziliśmy 2:0, później rywal wyrównał na 2:2, a my już nie umieliśmy przeważyć szali na swoją korzyść. Chcieliśmy w drugiej połowie przytrzymać dłużej piłce przy nodze, wybiegać ją motorycznie na kilku pozycjach, tego nam nieco zabrakło - nie może odżałować trener Wędzonka.
Trudnych chwil nie brakowało również w poprzedniej konfrontacji w ramach Centralnej Lidze Juniorów, z Górnikiem Zabrze, ale wtedy jego zawodnicy wyjść z nich obronną ręką. Zdaniem ich opiekuna, częstotliwość takich sytuacji trzeba minimalizować, a najlepiej w ogóle nie dopuszczać. - To jest dobre, że się nigdy nie podłamujemy, ale sami się doprowadzamy do momentów kryzysowych. Chcemy udowadniać, że jesteśmy w stanie je przetrwać, ale musimy wykorzystywać naszą przewagę we wcześniejszych fazach turnieju. Niepotrzebne nam wpadanie w tarapaty, to już nasza w tym głowa - dodaje szkoleniowiec juniorów starszych Kolejorza.
- Wśród pozytywów można za to wymienić strzelane przez nas gole, nie jesteśmy pod tym kątem w żaden sposób zablokowanie. Sporo bramek zdobywają napastnicy, a forma zawodników decydujących o obliczach spotkań jest dobra. Fajna jest też reakcja drużyny na to, co im przekazujemy, potrafi ona realizować rzeczy, których od nich wymagamy na podstawie analizy poprzednich meczów. Cieszy nas też, że sam zespół czuje, że stać nas było na komplet punktów po tych trzech starciach, że planowaliśmy mimo wszystko lepszy początek - wylicza trener Wędzonka.
Niezły start zaliczają obaj napastnicy Lecha, Damian Kołtański oraz Adrian Ratajczyk, którzy pokonywali bramkarzy rywali kolejno trzy oraz cztery razy. - To są chłopcy, którzy strzelają regularnie, a my chcemy tę ich regularność pielęgnować. W tym celu musimy dostarczać im piłkę, a że kreujemy z przodu sporo okazji, możemy być z tego zadowoleni. Tworzymy ich sobie bowiem zdecydowanie więcej, niż wskazują na to nasze wyniki. Trzeba jednak dbać o to, żeby proporcja między strzelonymi, a straconymi golami wyglądało inaczej - zastrzega opiekun.
To właśnie ta ostatnia wartość martwi go w największym stopniu, ponieważ w każdej z ligowych kolejek jego podopieczni dali się zaskakiwać dwukrotnie. - Oczywiście, chcemy przede wszystkim zdobyć o jedną bramkę więcej od rywala, ale ja bym był w pełni zadowolony, gdybyśmy zagrali na "zero" z tyłu, z taką myślą przygotowujemy się do kolejnego meczu. Słabo zachowujemy się w strefie zagrożenia, pracujemy też nad wyblokiem, szybszym skróceniem pola gry, agresywnością, chęcią odbioru piłki, do tego przykładamy w tym mikrocyklu szczególną uwagę i mamy nadzieję, że już w ten weekend przyniesie to oczekiwane rezultaty - podsumowuje szkoleniowiec.
Zapisz się do newslettera