W miniony weekend Lech Poznań przegrał na własnym boisku z liderem PKO Ekstraklasy, Legią Warszawa 0:1. - Myślę, że w tym meczu zabrakło nam trochę szczęścia i skuteczności. Te detale były po stronie Legii, która była w tym meczu bardzo dobrze zorganizowana i dzięki temu wyprowadzała kontry. My nie byliśmy w stanie wykorzystać sytuacji, które stworzyliśmy i dlatego to rywal ma trzy punkty - komentuje po spotkainu trener Kolejorza, Dariusz Żuraw.
W końcu doczekaliśmy się powrotu ligowej piłki do Poznania, ale na pewno wszyscy spodziewaliśmy się być w zupełnie innych humorach po konfrontacji z Legią Warszawa. - Ten mecz musimy przeanalizować, ale już przed spotkaniem mówiłem, że Legia ma na każdej pozycji klasowych oraz doświadczonych piłkarzy i w tym starciu to po prostu pokazała. My mieliśmy jeden dzień odpoczynku mniej i ta regeneracja była u nas krótsza, dlatego w końcówce było widać, że mamy problemy. Jednak równocześnie goście nie stworzyli sobie nie wiadomo jakiej liczby sytuacji i to bardziej my prowadziliśmy grę. Wydaje mi się, że o wyrównującego gola graliśmy do samego końca, ale po prostu nie daliśmy rady - podsumowuje szkoleniowiec pierwszej drużyny.
- Czasem podejmowaliśmy decyzje o strzale, a mogliśmy podać, a kiedy mogliśmy uderzyć, to szukaliśmy jeszcze partnera z zespołu. Być może to jedno ostatnie podanie otwierające drogę do bramki zupełnie odmieniłoby wynik końcowy - dodaje drugi trener Kolejorza, Karol Bartkowiak.
Obie połowy tego spotkania miały trochę inny przebieg. W pierwszej lechici właściwie tylko dwa razy zagrozili bramce bronionej przez Radosława Majeckiego, ale w obu przypadkach byli bardzo bliscy gola (okazje Tymoteusza Puchacza i Timura Zhamaletdinova). Po zmianie stron niebiesko-biali zdecydowanie częściej przebywali pod polem karnym gości, ale mimo wszystko nie przyniosło to trafienia dla Lecha Poznań. Chociaż na początku tej części gry Djordje Crnomarković trafił do siatki gości, jednak w momencie podania był on na minimalnym spalonym
- W drugiej połowie mieliśmy zdecydowanie więcej okazji i odpowiedź na tę dysproporcję jest bardzo prosta. Dopóki Legia miała siły, to grając bardzo dobrze w defensywie potrafiła zamykać dla nas wolne przestrzenie. Dlatego tych sytuacji było wtedy mniej, natomiast w drugiej połowie zaczęliśmy więcej kreować, bo mieliśmy więcej miejsca na boisku. Dużo graliśmy w ataku pozycyjnym i próbowaliśmy wprowadzać dużo ruchu oraz wymienności między piłkarzami. Strasznie szkoda tego gola Djordje, bo bramka na początku drugiej połowy zupełnie odmieniłaby losy tego spotkania. Szkoda, że pomimo przewagi jaką mieliśmy w posiadaniu piłki nie potrafiliśmy wyrównać - tłumaczy trener Bartkowiak.
W ataku niebiesko-białych od pierwszej minuty wystąpił Timur Zhamaletdinov, który zagrał drugi raz rzędu w podstawowej jedenastce (po raz pierwszy w tym sezonie w lidze), w Mielcu strzelił jednego z goli, a w meczu z Legią miał wcześniej wspomnianą okazję do wyrównania. Dopiero w drugiej połowie na boisku pojawił się najlepszy strzelec ligi, czyli Christian Gytkjaer, ale również on nie miał tego dnia szczęścia. - Jestem zadowolony z postawy Timura, który musiał zagrać w pierwszym składzie, ponieważ Christian jeszcze nie był gotowy na dłuższy pobyt na boisku. Pojawił się w drugiej połowie, ale w przekroju całego meczu obaj mieli sytuację i zagrali na podobnym poziomie. Kreowali sobie je na tyle, na ile mogli - twierdzi asystent trenera Żurawia.
Spotkanie z Legią było pierwszym w trakcie pracy obecnego sztabu szkoleniowego, kiedy przy Bułgarskiej lechici musieli radzić sobie bez wsparcia kibiców.
- Na pewno ta atmosfera jest dziwna i inna. Zapewne na tym meczu pojawiłaby się duża rzesza kibiców, która by nam pomagała w tych trudniejszych momentach. Wtedy łatwiej byłoby zespołowi wykrzesać jeszcze coś z siebie i spróbować zrobić więcej - dodaje pierwszy szkoleniowiec Kolejorza.
Już w najbliższej kolejce Lech Poznań rozegra wyjazdowe spotkanie z Zagłębiem Lubin, które w pierwszej serii gier po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa wygrało w Szczecinie aż 3:0 i zaprezentowało się bardzo dobrze. - Miałem okazję oglądać starcie Pogoni z Zagłębiem i rzeczywiście patrząc na naszego najbliższego rywala to był to zespół bardzo dobrze wyglądający z piłką przy nodze. Widać było, że pomimo tej przerwy każdy zawodnik miał obecne czucie futbolówki na wysokim poziomie i potocznie mówiąc cieszyła ona ten zespół. Na pewno jest to drużyna bardzo dobrze grająca do przodu i mająca w ofensywie bardzo dobrych piłkarzy. Jednak my też mamy swoją siłę i jakość, a więc na pewno możemy liczyć na ciekawy mecz. Czas pracuje na naszą korzyść i z każdym treningiem będziemy mieli do swojej dyspozycji większą liczbę piłkarzy, przez co będziemy mieli większy wybór na starcie z Zagłębiem - kończy trener Karol Bartkowiak.
Zapisz się do newslettera