Duży hart ducha pokazał Filip Jagiełło. Pomocnik Lecha Poznań wszedł w 71. minucie sobotniego wyjazdowego meczu z Cracovią (2:0), choć cały poprzedni tydzień zmagał się z urazem, którego doznał już na początku sparingu z Chrobrym Głogów (4:3).
Przypomnijmy, że ta gra towarzyska odbyła się w przerwie reprezentacyjnej w piątek osiem dni przed powrotem na ligowe boiska. - Mój bliski przyjaciel, które znam od wielu lat, już w 3. minucie przedziurawił mi buta. A przy okazji zrobił też dziurę w dużym palcu - relacjonuje Filip, który wówczas wytrwał do przerwy, ale kiedy ściągnął buta, to okazało się, że skarpeta jest cała zakrwawiona. Lekarze musieli założyć kilka szwów. - Potem przez kilka dni brałem antybiotyk, ale teraz jest wszystko OK. Dałem radę zagrać w sobotę, pomóc drużynie i to jest najważniejsze - cieszy się gracz Kolejorza.
Lech wygrał ważne spotkanie, na dodatek przeciwko bezpośredniemu rywalowi, pozostał dzięki temu liderem PKO BP Ekstraklasy. - To było istotne spotkanie, ale każde takie jest. My bez względu na wynik i okoliczności wiemy, co chcemy robić na murawie. Te aspekty taktyczne są w naszym przypadku bardzo ważne, skupiamy się na tym, jak mamy grać, jak budować nasze akcje. Jakość naszych graczy jest kluczowa w realizowaniu potem tego. Jak walczysz o mistrzostwo i chcesz je zdobyć, to nie ma mniej ważnych spotkań, każde jest niezwykle istotne. Fajnie, że mamy wciąż pozycję lidera - opowiada Jagiełło.
Ważna była przerwa w sobotę, bo gra po zmianie stron wyglądała zdecydowanie lepiej. - W przerwie nastąpiły drobne korekty, które pomogły nam w lepszym wychodzeniu spod pressingu. Nasza jakość zaważyła, że ta druga połowa wyglądała lepiej. Szybki gol, potem drugi i już inaczej ten mecz wyglądał. To była totalna kontrola z naszej strony - podsumowuje lechita.
Zapisz się do newslettera