Lech Poznań UAM ma za sobą udaną rundę. Niebiesko-białe znajdują się w czubie tabeli, mimo że ponownie - tym razem już na szczeblu centralnym - przystąpowały do zmagań ligowych jako beniaminek. Duży wpływ na zespół ma Zuzanna Sawicka, czyli kapitan drużyny prowadzonej przez trenerkę Alicję Zając. Środkowa obrończyni podsumowała na naszych łamach ostatnie miesiące.
Skończyłyście poprzedni sezon w połowie czerwca, potem miałyście krótką przerwę i wróciłyście do treningów. W czasie przygotowań zagrałyście pięć sparingów, cztery wygrałyście i przegrałyście tylko z pierwszoligową Polonią Środa Wielkopolska 1:2. Ten okres przygotowawczy i wyniki meczów towarzyskich napawały was optymizmem przed startem ligi? Debiutowałyście przecież na szczeblu centralnym.
- Początkowo byłam nieobecna przez Akademickie Mistrzostwa Świata i później przez obowiązki związane z byciem trenerką. W większości więc obserwowałam poczynania dziewczyn, ale kiedy z nimi rozmawiałam, to mówiły, że czują się dobrze, chociaż pierwsze treningi były ciężkie. Mogę się więc cieszyć, że mnie ominęły (śmiech). Mocne przygotowania zaprocentowały tym, że w tych sparingach zespół wyglądał dobrze, a nowe dziewczyny, które do nas dołączyły szybko wkomponowały się w zespół i były tą wartością dodaną.
Rozpoczęłyście sezon w II lidze od zwycięstwa nad Ostrovią Ostrów Wielkopolski 2:1. Kilka tygodni wcześniej grałyście z tym zespołem sparing, który wygrałyście aż 7:3. Spodziewałaś się tak trudnej przeprawy na początku?
- Zespół z Ostrowa jest z pewnością mocny i wiedziałyśmy, że nie będzie to łatwe spotkanie. Tym bardziej biorąc pod uwagę tą całą otoczkę związaną z pierwszym meczem w nowej lidze i na pewno to też miało wpływ na nasze nastawienie i podejście do tego starcia. Co do wcześniejszego sparingu, to nie można się na nim za bardzo opierać. Każda z drużyn robiła wiele zmian w składzie, były testowane różne ustawienia. Także można powiedzieć, że to był mecz doświadczalny, a już później w lidze każdy walczył o punkty. Samo spotkanie było jednym z najtrudniejszych, które rozegrałyśmy jesienią. Może oprócz starć z Medykiem i Górznem, bo wiadomo, że to też są zespoły na wysokim poziomie. Po tym spotkaniu z Ostrovią poczułyśmy to przejście z trzeciej do drugiej ligi. Później jak rozmawiałyśmy, to było słychać głosy, że jest ciężko i nie będzie to takie łatwe jak wcześniej. Późniejsze mecze zweryfikowały, że wcale tak nie było. Najważniejsze jednak, że wygrałyśmy z Ostrovią i to nas niosło po kolejne zwycięstwa.
Nie wspomniałaś w swojej poprzedniej wypowiedzi o ważnej kwestii indywidualnej. Strzeliłaś w meczu z Ostrovią gola i stałaś się pierwszą zawodniczką Lecha Poznań UAM, która trafiła do siatki na szczeblu centralnym.
- Na pewno cieszę się, że mogłam mieć taką możliwość i rozpoczęłam strzelanie w drugiej lidze. Bramka - można powiedzieć - trochę przypadkowa, ale sytuacja była trudna, bo piłka spadła po dośrodkowaniu z rzutu wolnego i to moje uderzenie było bardziej instynktowne. Ten gol otworzył to spotkanie i nabrałyśmy pewności siebie na kolejne minuty.
Ta pewność siebie była widoczna praktycznie przez całą rundę. W pierwszych dziewięciu meczach odniosłyście komplet zwycięstw, potrafiłyście pokonać Pragę Warszawa 15:0 czy KS Raszyn 9:2, więc to robiło wrażenie. Te zwycięstwa was mobilizowały czy zdarzały się sytuacje, że trudniej było się skupić na spotkaniu ze słabszymi drużynami?
- Z naszą mobilizacją nie było dużego problemu, bo my nie wiedziałyśmy czego się spodziewać po tych zespołach. Z większością grałyśmy pierwszy raz, nie miałyśmy z nimi styczności wcześniej, nie było możliwości żadnych analiz. To wszystko było dla nas jedną wielką niewiadomą i na każdy mecz starałyśmy się wyjść w 100% skoncentrowane, z chęcią wygrania. Te spotkania, które wygrywałyśmy 15:0 czy 9:2 były ciężkie, bo trudno zachować tę koncentrację do samego końca. Z Pragą niosło nas to, że tych bramek tak dużo padało i cały czas krzyczałam do dziewczyn, żeby jeszcze bardziej podkręcić tempo.
Z tyłu głowy miałam, że rekord klubu to 14:0 i chciałyśmy go pobić i to na pewno nas motywowało. Z drugiej strony gdy prowadziłyśmy z Raszynem 7:0 i nagle padły dwie bramki dla przeciwniczek to pokazuje, że musimy cały czas pracować nad koncentracją, bo ciężko zachować ją przez cały czas. My też chcemy grać do przodu, a nie możemy zapominać o obronie, więc musimy nad tym pracować. Patrząc na wynik można powiedzieć, że było łatwo, ale w rzeczywistości te mecze nie są takie proste.
Spodziewałaś się na początku sezonu, że to wszystko będzie wyglądało tak dobrze? Po raz drugi z rzędu jesteście beniaminkiem i znajdujecie się na górze tabeli. To duża sztuka.
- Tak, jak rozmawialiśmy po zakończonym sezonie w trzeciej lidze, że to będzie dla nas jedna wielka niewiadoma. Chciałyśmy zagrać po prostu tą pierwszą rundę i zobaczyć z czym to się je, jakie mamy szanse, na ile nas stać. W drugiej lidze są drużyny, które grają tu od dawna i powinny spaść niżej, ale cały czas dzieją się różne rzeczy niezwiązane z poziomem sportowym. Ten poziom jest trochę zawyżony, ale z drugiej strony są zespoły, które go zaniżają i trudno o taką równą walkę meczową. I to widać, bo z niektórymi potrafimy wygrać 15:0 i możemy sobie myśleć, że jesteśmy super i nie mamy sobie równych. Z drugiej strony przychodzi spotkanie z Ostrovią, gdzie wygrywamy tylko 2:1 i ten poziom jest zupełnie inny.
Na pewno będziemy pracować nad tym, żeby awansować do pierwszej ligi, bo stać nas na to i po tej pierwszej rundzie możemy to śmiało powiedzieć. W tych wszystkich meczach, które rozgrywałyśmy, byłyśmy zespołem lepszym. W tej chwili nie mamy sobie równych. Zobaczymy, jak inne drużyny przygotują się po okresie zimowym i będziemy znowu się mierzyć z nimi. Może będzie coś innego, może coś nas zaskoczy, ale na ten moment jesteśmy po prostu najlepsze.
Najgroźniejszym rywalem wydaje się być Nowy Świt Górzno, a jesienne spotkanie z tą drużyną było pojedynkiem liderek z wiceliderkami. Wygrałyście 2:0, jednak czy był to wasz najtrudniejszy mecz w tym sezonie?
- Jak dla mnie z boiska to trudniejszym spotkaniem była ta pierwsza ligowa rywalizacja z Ostrovią i mam wrażenie, że bardziej się wtedy męczyłyśmy niż w meczu z Górznem. Po prostu musiałyśmy chyba też złapać wiatr w żagle, każde zwycięstwa pchały nas do przodu i to zaprocentowało w spotkaniu z Górznem, bo czułyśmy się pewne siebie. To było widać na boisku, że prowadzimy grę, przeważamy, a one tylko czekały na grę Agaty Bały, która była przez nas dobrze odcięta. Zagroziła nam kilka razy, ale byłyśmy w stanie się obronić, także na pewno każda taka sytuacja nas pchała do przodu i pokazywała naszą pewność siebie.
Mecz z Nowym Świtem Górzno było waszym dziewiątym zwycięstwem z rzędu w lidze. Tydzień później miałyście zagrać z WAP-em Włocławek. To spotkanie ostatecznie się nie odbyło przez zamieszanie z trenerem gości. Jak ta sytuacja wpłynęła na ciebie i drużynę?
- Pierwszy raz w życiu się z czymś takim spotkałam i mam nadzieję, że więcej tego nie doświadczę, bo jako sportowiec chcę walczyć na boisku, a nie poza nim. Dla mnie to było wielkie zaskoczenie, ale to wszystko działo się poniekąd poza nami, bo my skupiałyśmy się na rozgrzewce i przygotowywałyśmy się do tego, by zagrać ten mecz. Późniejsze wydarzenia sprawiły, że buzowały w nas emocje, ale trzeba też zrozumieć to, bo chciałyśmy zagrać to spotkanie. Dla mnie to była niezrozumiała sytuacja. Przykro mi po prostu, że nie miałyśmy okazji się zmierzyć na boisku.
W następnej kolejce grałyście z rezerwami Medyka Konin, który nieoczekiwanie przegrałyście 1:2. Czy ta sytuacja sprzed tygodnia negatywnie na was wpłynęła przez co poniosłyście pierwszą ligową porażkę od ponad roku?
- Na pewno te wydarzenia, które były we wcześniejszy weekend, wpłynęły na dziewczyny. Każda z nas chce rywalizować, chce grać, a przyszła taka sytuacja. Siedziała w nas taka frustracja, złość i może zamiast przekuć to w taką walkę meczową, to skupiłyśmy się właśnie na tej frustracji niż samej grze. Nie chce się tutaj za bardzo wypowiadać, bo nie było mnie na tym spotkaniu i przykro mi, że nie mogłam pomóc dziewczynom. W zeszłym sezonie też nam się przydarzyła porażka z Krobią i to też otworzyło nam oczy, że nikt nam nie da na tacy trzech punktów, że musimy wszystko wywalczyć. Ja też tutaj szukam pozytywnych argumentów po tej porażce, że zmusi nas do jeszcze cięższej pracy.
Podkreśliłem, że to była pierwsza ligowa porażka od ponad roku, ponieważ dwa tygodnie wcześniej przegrałyście w Pucharze Polski Kobiet z Pogonią Tczew 0:1. Było to niezwykle wyrównane spotkanie i postawiłyście się zespołowi z Ekstraligi. Czy - twoim zdaniem - to był wasz najlepszy mecz?
- Patrząc na poziom sportowy przeciwnika można powiedzieć, że tak. My naprawdę po tym meczu nie mamy czego się wstydzić pomimo tego że przeciwnik był dwie klasy wyżej, to my śmiało mogłyśmy się mu postawić. Miałyśmy może mało argumentów w ataku, ale gdyby dane nam było grać tę dogrywkę, to może by się pojawiła jakaś decydująca kontra. W ostatnich dziesięciu minutach broniłyśmy się całą drużyną we własnym polu karnym i byłyśmy w stanie się z tego wybronić. To też pokazuje w pewnym sensie naszą siłę. Po meczu była złość i smutek, bo ten odgwizdany karny w 93. minucie był wątpliwy. Także to bolało, ale nie mamy czego się wstydzić i to po prostu pokazuje, że ten poziom drugiej ligi być może jest dla nas za niski.
Po raz kolejny możecie pochwalić się najlepszą defensywą w lidze, więc z pewnością dla środkowej obrończyni jest to ważne. Jak ty rozumiesz się z Mają Kuleczką i Aleksandrą Betką?
- Z Olą szybko się porozumiałyśmy, ta nasza współpraca wygląda bardzo dobrze i kolejny raz mamy świetną defensywę. Cały czas trenerka powtarza, że ta nasza obrona jest lepsza niż atak. Procentuje to więc tym, że tracimy najmniej bramek. Nasza współpraca polega na tym, że zawsze kiedy jedna przegra pojedynek czy źle się ustawi, to druga ją asekuruje, zawsze jest to uzupełnienie. Każda z nas ma świadomość, że jeśli popełni błąd to za chwilę będę ja, Maja czy Ola. Świetnie się uzupełniamy i ratujemy sobie nawzajem skórę.
Możecie się także pochwalić najlepszą ofensywą, wpływ na to miały też nowe dziewczyny, które dołączyły do drużyny przed tym sezonem. Jak one wkomponowały się do zespołu i czy ty, jako kapitan, miałaś jakiś wpływ na tak szybką aklimatyzację?
- Nie tylko ja jako kapitan pomagam dziewczynom wejść, bo wiadomo, że każdy z kimś złapie lepszy kontakt i nowe zawodniczki trzymają się razem, przez co może im być trochę łatwiej. Julkę czy Patrycję znałyśmy już wcześniej, także nie było takiego problemu z aklimatyzacją. Zresztą ten okres przygotowawczy też był dosyć długi, więc każda z nas miała czas, żeby się poznać i razem się zjednoczyć. Wyniki jakie mamy są na razie imponujące, aczkolwiek zdarzają się sytuacje, w których nie potrafimy wykorzystać okazji trzy na zero. Także nad tym musimy nadal pracować. Na pewno cieszymy się, że strzelamy tyle tych goli, bo często wszyscy mówili, że gramy dobrze, ale brakuje skuteczności. Teraz w końcu ją dokładamy. Zdobyć 15 bramek też nie jest łatwo, kiedy zespół przeciwny stoi we własnej bramce i bronią się nisko, jest bardzo gęsto. To też świadczy o naszej sile.
Myślisz, że ten awans rozegra się między wami a Górznem? Czy może jakiś inny zespół jeszcze namiesza w stawce?
- Myślę, że zespół Medyka może namieszać. Oni łączą drużynę U-17 juniorek i są też drugą drużyną, ktoś jeszcze czasami wzmacnia ten zespół z Ekstraligi, więc nigdy nie wiadomo jakim składem przyjadą. Dlatego też mają tak różne te wyniki. Zobaczymy jak Ostrovia sobie poradzi, bo też jest trudnym przeciwnikiem i na pewno trzeba zwrócić na nie uwagę. Ale decydujące spotkanie - moim zdaniem - odbędzie się z Górznem.
Podczas naszej ostatniej rozmowy wypowiedziałaś takie słowa: ''Skupiam się na przygotowaniach i chciałabym już zagrać w drugiej lidze. A czy stawiamy sobie jakieś cele? Myślę, że podobnie jak w tej trzeciej lidze nie do końca wiemy na co nas stać w tym momencie. Zobaczymy po pierwszej rundzie, wtedy może podejmiemy jakieś decyzje, może powiemy głośno, że chcemy zająć miejsce w tabeli wyżej albo na razie ograć się na spokojnie i w przyszłym sezonie myśleć o awansie''. Jakie jest twoje stanowisko w tej chwili?
- Myślę, że śmiało możemy powiedzieć to, że chcemy awansować, bo ile można wygrywać 15:0?
Zapisz się do newslettera