- Bez wątpienia faworytem tego dwumeczu jest Lech, ale bardzo istotne w kontekście awansu do kolejnej rundy będzie odpowiednie podejście mentalne do pierwszego spotkania. Trzeba być gotowym na pełną determinację, nieustępliwość i walkę o każdą piłkę ze strony przeciwnika, a następnie odpowiedzieć mu dokładnie tym samym. To cechuje Vikingura, który ma ambicje, by zostać pierwszym w historii swojego kraju klubem w fazie grupowej europejskich pucharów - mówi Rafał Ulatowski z Akademii Lecha Poznań, który niedawno miał okazję obserwować na żywo zespół czwartkowego rywala Kolejorza.
Doświadczony trener sam pracował na Islandii na początku wieku w kilku miejscowych klubach, mieszkając tam przez blisko pół dekady. Z tamtejszym futbolem pozostał na bieżąco aż do dziś i jak twierdzi, piłka klubowa wykonała w ubiegłych latach kilka milowych kroków do przodu. To w dużej mierze pokłosie sukcesów drużyny narodowej Islandczyków, którzy pokazali się ze świetnej strony na Mistrzostwach Europy w 2016 roku oraz wzięli udział w Mistrzostwach Świata dwa lata później.
- Między innymi dlatego absolutnie nie możemy porównywać obecnego Vikingura do Stjarnanu, z którym Lech mierzył się osiem lat temu. Od tego czasu piłka na Islandii weszła w epokę profesjonalizacji. Większe środki przeznacza się na infrastrukturę, stawia się kolejne hale pneumatyczne, by wydłużyć okres grania w piłkę i być niezależnym od trudnych warunków klimatycznych. Kluby przywiązują też większą uwagę do organizacji, zarządzania czy szkolenia, zwiększyła się również świadomość odnośnie wielu aspektów, futbol jest po prostu uprawiany w pełni zawodowo - tłumaczy trener rozwoju indywidualnego zawodników w klubowej akademii.
Wyżej wymienione zmiany wiążą się także z wydłużeniem sezonu islandzkiej ekstraklasy z ubiegłorocznych 22 kolejek do 27 meczów w tej kampanii. Zmieniony został format prowadzonych w systemie wiosna-jesień rozgrywek, a ich kluby marzą o tym, by zaznaczyć swoją obecność także poza granicami swojej wyspy. - Vikingur dąży dziś do tego, by zostać pierwszym w historii zespołem ze swojego kraju, który awansuje do fazy grupowej europejskich pucharów. Jego trener, Arnar Gunnlaugsson odrzucił wcześniej wyznawany przez islandzkie drużyny styl gry, czyli murowanie własnej bramki i szukanie okazji po kontratakach. Jego zespół potrafi płynnie przejść z ustawienia 1-4-4-2 na 1-3-4-3, chce narzucać swój styl przeciwnikowi, nie ogranicza się do czekana na to, co zaproponuje rywal. Gunnlaugsson zmienił tym samym trend w kierunku stawiania swoich własnych warunków w każdym spotkaniu. Widać to było chociażby w konfrontacji z Malmoe, któremu Vikingur uległ w dwumeczu jednym golem - dodaje doświadczony szkoleniowiec.
- Nie oznacza to jednak oczywiście, że islandzki zespół nie ma słabszych punktów. Umiejętnie uwypuklili je piłkarze Malmoe, którzy potrafili korzystać z dużej przestrzeni między wysoko ustawioną podczas ataku linią obrony, a bramkarzem. Szwedzi decydowali się na dalekie zagrania, po których skrzydłowi dogrywali swoim kolegom albo sami kończyli akcje, w ten sposób zdobyli na Islandii trzy bramki - opisuje Ulatowski.
Przedstawiciel Kolejorza miał okazję obserwować na żywo niedawno pierwszą odsłonę rywalizacji Vikingura z walijskim The New Saints. Lepsi okazali się jej gospodarze, wygrywając po dwóch trafieniach Kristalla Maniego Ingasona. Urodzony w 2002 roku napastnik zdążył już zamienić swój rodzimy zespół na norweski Rosenborg Trondheim. - To duże osłabienie Islandczyków, bo Ingason pokazał się z dobrej strony w ostatnich tygodniach przeciwko Levadii Tallin, Malmoe czy The New Saints. Spodziewam się więc, że głównym punktem w ofensywie Vikingura będzie wysoki Nikolaj Hansen. W defensywie ważnymi postaciami są bramkarz Ingvar Jonsson, który grał w Stjarnanie przeciwko Lechowi, prawonożny obrońca, Karl Gunnarsson czy stoper Oliver Ekroth. Ostatni z nich może stworzyć sporo zagrożenia po stałych fragmentach, po dośrodkowaniach ze stojącej piłki dochodzi do wielu sytuacji - charakteryzuje najważniejszych piłkarzy islandzkiej ekipy trener.
- Największą bronią Vikingura pozostaje kolektyw i fakt, że jego zawodnicy nigdy nie odstawiają nogi, są nieustępliwi i wychodzą na boisko po to, by od pierwszej do ostatniej minuty sprzedać się w stu procentach. Bez żadnych kalkulacji bez względu na nawierzchnię, pogodę czy klasę przeciwnika. Nasi piłkarze muszą odpowiedzieć tym samym. Szczególnie w tym wyjazdowym meczu nieoceniona będzie mentalność między innymi Mikaela Ishaka, Jespera Karlstroma czy Pedro Rebocho, którzy nie schylą głowy pod wpływem ostrzejszych ataków rywali i sami pokażą swój mocny charakter - podsumowuje Ulatowski.
Zapisz się do newslettera