W meczu 11. kolejki Lotto Ekstraklasy z Legią Warszawa (3:0) kibice Lecha Poznań trzykrotnie świętowali gole strzelane przez lechitów. Tego dnia INEA Stadion eksplodował z radości jeszcze raz. W 86. minucie, kiedy sędziujący spotkanie Szymon Marciniak po skorzystaniu z systemu wideoweryfikacji anulował decyzję o rzucie karnym przyznanym stołecznym.
Starcie pomiędzy pomocnikiem gości, Dominikiem Nagym, a obrońcą Kolejorza, Lasse Nielsenem, wywołało poruszenie na murawie i trybunach przy Bułgarskiej. Pierwszy werdykt Marciniaka był stanowczy – "jedenastka" dla legionistów. Piłkarze dowodzeni tego dnia przez asystenta Rene Pomsa nie wierzyli, ponieważ ich zdaniem - z perspektywy boiska - wejście Duńczyka było czyste. Gorąco protestował między innymi Maciej Makuszewski. - Sytuacja była bardzo dynamiczna, ale wydawało mi się, że Lasse absolutnie wygrał walkę o pozycję i to on kopnął piłkę jako pierwszy. VAR zadziałał jednak prawidłowo - komentuje "Maki".
Zdziwiony decyzją arbitra był także Robert Gumny, który tuż po rzekomym faulu Nielsena obserwował reakcje gości. - Po wejściu Lasse nawet niektórzy piłkarze Legii nie protestowali. Z mojej perspektywy interwencja była czysta. VAR nam nieco pomógł, bo uniknęliśmy nerwowej końcówki - zauważa "Guma".
Po końcowym gwizdku swoimi odczuciami podzielił się także arbiter spotkania, Szymon Marciniak. - To, co jest na boisku i poza nim to są dwie różne rzeczy. Z murawy słyszałem kontakt "but w but", gdzie Lasse jako pierwszy kopnął piłkę. Dla zawodników taka sytuacja oznacza zawsze, że nie ma przewinienia. Dziś te przepisy wyglądają tak, że nawet jeśli najpierw się trafi w piłkę, a później w nogę rywala, ten rzut karny można podyktować. Wideoweryfikacja jednak tego nie potwierdziła i dlatego postanowiłem zmienić decyzję - opowiada sędzia międzynarodowy.
Wśród piłkarzy Kolejorza opinie odnośnie systemu VAR są podzielone. Z jednej strony doceniają, że pomógł on w podjęciu poprawnej decyzji Marciniakowi. Z drugiej dostrzegają jego niedoskonałości. - Ta weryfikacja powinna zajmować nieco mniej czasu - ocenia Gumny. Wtóruje mu kapitan niebiesko-białych, Maciej Gajos. - Nie jestem przeciwnikiem VAR-u, ale szkoda, że nie ma go na wszystkich meczach ligowych - mówi 26-latek, którego zdaniem trzeba nauczyć się współpracować z tym systemem.
Zapisz się do newslettera