Młody lechita na boisku spisywał się bardzo pewnie i już na początku spotkania nie bał się uderzyć na bramkę Sparty i zmusić do najwyższego wysiłku Jaromira Blazka - Gdyby wtedy piłka wpadła do siatki, to byłby debiut marzenie. Może uda się trafić do siatki w środę. Myślę, że ogólnie nie było źle, choć mogło być też lepiej, bo przecież przegraliśmy, ale przed nami jeszcze rewanż w Poznaniu - mówi Drygas, który o tym, że czeka go debiut w pierwszym zespole dowiedział się na porannym spacerze.
- Gdy mu o tym powiedziałem to zemdlał i musieliśmy przetaczać krew - żartuje trener Jacek Zieliński - Tak na poważnie, to był do tego przygotowywany od dłuższego czasu. Postanowiliśmy zagrać trochę va banque". Jestem bardzo zadowolony z jego postawy. Zagrał naprawdę dobrze. Gdyby nie porażka, to byłby naprawdę wymarzony debiut. Lech będzie miał z niego wielką pociechę.
Debiut dla Drygasa nie był łatwy również dlatego, że już na początku spotkania złapał żółtą kartę - Do końca pierwszej połowy bałem się, żeby nie wylecieć z boiska. W przerwie koledzy powiedzieli, że mam się nie przejmować, grać swoje i dawać dalej wślizgiem. Przegraliśmy, ale mamy mecz u siebie, na własnym boisku, przed własną publicznością. Wynik 0:1 nie jest taki zły. Jeśli w Poznaniu pierwsi strzelimy bramkę, wszystko zacznie się od nowa - mówi Drygas.
Zapisz się do newslettera