W niedzielnym spotkaniu z Arką Gdynia w szeregach Lecha Poznań pojawiło się na boisku trzech zawodników grających w niebiesko-białych barwach po raz pierwszy. Tym samym wszyscy sprowadzeni w styczniu piłkarze otrzymali okazję występu już w pierwszym wiosennym meczu Kolejorza.
Jako pierwszy na murawie zameldował się atakujący Oleksiy Khoblenko. Niedługo po rozpoczęciu drugiej połowy groźnie wyglądającej kontuzji nosa doznał Christian Gytkjaer. Jego naturalnym następcą okazał się Ukrainiec, który do końca inauguracyjnego starcia grał w ataku Kolejorza. Na dziesięć minut przed ostatnim gwizdkiem przy linii bocznej ustawili się Piotr Tomasik oraz inny debiutant, Elvir Koljić. W tym momencie trener Nenad Bjelica zdecydował się na ustawienie z dwoma napastnikami ustawionymi obok siebie, co w jesiennych meczach w wykonaniu niebiesko-białych było rzadkim obrazem.
- Nowi zawodnicy sprawiają, że możemy nieco inaczej modyfikować naszą taktykę w trakcie meczu. Próbowaliśmy wszystkiego, żeby wygrać z Arką. Chcieliśmy jeszcze bardziej zaatakować przeciwnika, mieć inicjatywę po naszej stronie. Niestety, nie wystarczyło nam już czasu, żeby przechylić szalę na naszą korzyść – skomentował bezbramkowy remis w Gdyni szkoleniowiec Lecha.
Po końcowym gwizdku Chorwat wolał wstrzymać się z oceną nowych graczy. Jego zdaniem wystąpili oni w zbyt krótkim okresie czasu, żeby móc odpowiednio zrecenzować ich grę. – Byli krótko na boisku, nie możemy więc wystawiać im szczegółowych ocen. Chcieli pomóc drużynie i walczyli, mimo to jednak nie udało się nam niestety sięgnąć po zwycięstwo – powiedział trener niebiesko-białych.
Jednym z debiutantów w starciu z Arką był sprowadzony zimą z Jagielloni Białystok Tomasik. Jego zmiana za Volodymyra Kostevycha umożliwiła poznaniakom grę dwójką napastników. Khoblenko oraz Koljić to obcokrajowcy pochodzący spoza Unii Europejskiej. Przepisy Lotto Ekstraklasy mówią, że w jednym zespole tylko dwóch takich zawodników może przebywać na boisku w danym momencie.
– Z mojej perspektywy wyglądało to tak, że trener mnie zawołał i powiedział, że mam wejść. Tak też się stało – opowiada boczny obrońca. – Ciężko jest wejść w mecz w samej końcówce spotkania przy takiej pogodzie, ale myślę, że nie wyszło to źle. Wszyscy musimy z optymizmem patrzeć w przyszłość – zaznacza pochodzący z Krakowa 30-latek.
Zapisz się do newslettera