Kibice Lecha Poznań przyzwyczajeni byli do sytuacji, w której największa rywalizacja toczyła się o bycie numerem jeden wśród bramkarzy. W tym roku, o ile "jedynka" jest powszechnie znana, to ciekawa sytuacja toczy się bezpośrednio za jej plecami, a dotyczy Karola Szymańskiego i Miłosza Mleczko.
Im więcej piłkarzy mogących występować na danej pozycji, tym większa rywalizacja. Jest to powszechnie znany fakt, lecz na żadnej hierarchia nie jest tak widoczna i często wprost wskazywana, jak u bramkarzy. Kibice Lecha przez lata przyzwyczajeni byli do sytuacji, w której największa "bitwa" toczyła się o bycie numerem jeden. W tym sezonie nietrudno wskazać, kto może legitymizować się mianem "jedynki". Znacznie ciekawsza walka toczy się za jej plecami.
- Numerem jeden jest Mickey. W przypadku drugiego i trzeciego bramkarza występuje rotacja. Zamiana następuje zazwyczaj co dwa mecze, zarówno na ławce rezerwowych, jak i zespole rezerw. Umiejętności Karola i Miłosza są zbliżone. Chciałbym, tak jak i cały sztab, lepiej poznać ich możliwości, ponieważ to ułatwi nam wyklarowanie sytuacji - mówi trener bramkarzy Kolejorza, Michał Chamera. Obu zawodników, którzy na co dzień ćwiczą pod jego okiem, charakteryzuje wspólna cecha: młody wiek i potrzeba ogrania, gdyż mimo różnych doświadczeń, właśnie gra jest najważniejsza.
- Wbrew pozorom to wciąż młodzi bramkarze. Nie chcę mówić im, że któryś jest numerem dwa czy trzy, ponieważ oni cały czas zdobywają te doświadczenie. Poprzez treningi, a przede wszystkim grę, rozwijają się. To golkiperzy potrzebujący ogrania, także patrząc przez pryzmat rozegranych przez nich meczów. Karol ma ich więcej, na różnych szczeblach, ale nie ekstraklasie. Miłosz grał na wypożyczeniu w Puszczy Niepołomice, lecz to tylko jeden sezon. Chodzi o to, aby każdy bronił i odczuwał klimat najwyższego poziomu, stąd rotacja – komentuje trener.
Rywalizacja przynosi obustronne korzyści i motywuje do jeszcze cięższej pracy. Pomimo że bezpośrednia walka toczy się za plecami Mickeya van der Harta, ma ona wpływ również na niego. - To profesjonalista w każdym calu. Widzi, co dzieje się za jego plecami. Na każdym treningu daje z siebie wszystko, wyciąga wnioski i analizuje mecze, w których zagrał. Moim zdaniem, choć najlepiej spytać o to samych zainteresowanych, w naszej "bramkarskiej rodzinie" panuje fajna, przyjazna atmosfera. To zdrowa rywalizacja, na której korzysta również Krzysztof Bąkowski - kończy Chamera.
Zapisz się do newslettera