2021-06-25 16:20 Adrian Gałuszka , fot. Przemysław Szyszka

"To nie jest lekcja, której doświadczysz na kursie"

Juniorzy starsi Lecha Poznań zakończyli sezon na siódmym miejscu w Centralnej Lidze Juniorów, a rozgrywki miały dla nich charakter bardziej gorzki, niż słodki. Dużo refleksji, wniosków, analiz, poszukiwania wytłumaczenia pewnego stanu rzeczy - zapraszamy na rozmowę z ich szkoleniowcem, Hubertem Wędzonką.

Ostatnie osiem meczów przyniosło wam osiemnaście punktów, nie daliście się w tym czasie pokonać ani razu. To jedyny taki dłuższy okres w tym sezonie, z którego wynikowo możecie być zadowoleni?

- W drugiej części wiosny widzieliśmy tę szklankę pełną. Wody zabrakło w niej wcześniej, nad czym ubolewamy i jesteśmy na siebie z tego powodu źli. Trochę się zbieraliśmy do tego, ale ten motor w końcu na finiszu odpalił. Wtedy weszliśmy na nasz najwyższy poziom, a powinniśmy znajdować się na nim od początku. Musieliśmy dojrzeć do odpowiedzialności za to, co robimy i wziąć na barki skutki tego, co działo się wcześniej. Cieszę się, że chłopcy w przełomowym momencie stanęli jeden za drugim, zebraliśmy się do kupy i zrobiliśmy, co do nas należało. Szkoda, że nie potrafiliśmy tego osiągnąć od samego startu, czego przyczyny są przeze mnie już zdefiniowane i mam także do siebie wiele żalu.

Co więc ma trener sobie samemu do zarzucenia?

- Trochę za późno zaufałem zawodnikom, którzy w końcowej części sezonu ciągnęli nasz zespół. Jeszcze na jego początku nie byli gotowi do pełnienia pierwszoplanowych ról. Jako trener zbyt długo chciałem ich trzymać pod opieką starszych graczy, którzy mieli sięgać po odpowiednie wyniki sportowe. Z perspektywy czasu widzę, że wajchę w kierunku młodszych chłopaków można było przesunąć wcześniej. Taka mieszanka tych bardziej doświadczonych z głodnymi, pełnymi chęci pokazania się sztabowi przyniosłaby szybciej lepsze rezultaty. Z drugiej strony ciężko było też o takie zdecydowane ruchy, bo spora część tego doświadczenia została nam zabrana w wyniku ruchów kadrowych. W tamtym momencie czułem, że młodsi mogą nie wejść w buty tych zawodników, którzy odeszli od nas do rezerw czy pierwszej drużyny.

Czyli - mówiąc kolokwialnie - było z czego "lepić", ale niektóre procesy zaszły z opóźnieniem?

- Trzeba też zauważyć, że nawet ci młodsi wyróżniający się pod koniec rozgrywek otoczeni byli tymi bardziej doświadczonymi, znającymi realia i smak tej ligi. Bez nich nie byliby pewnie w stanie sobie z tym poradzić. Mam jednak do siebie żal, że nie dawałem im wcześniej etapowo odczuć, że są za tę drużynę odpowiedzialni. Dla przykładu Kuba Antczak zaczął grać częściej późną jesienią, ale może gdyby wcześniej dostawał więcej szans, szybciej wszedłby na ten poziom z końcówki sezonu. O to mam do siebie zastrzeżenia, o zbyt późne zaufanie. Co prawda cały czas mogę się zastanawiać, czy byli na to gotowi, ale dziś mając ponownie tę decyzję do podjęcia, uczyniłbym to o kilka meczów wcześniej. Dać większą odpowiedzialność Maksymowi Czekale, Kacprowi Sommerfeldowi, Kubie Złochowi – uczyniliśmy to dopiero, gdy w wyniku dalszych przesunięć do rezerw wiosną to pole manewru stało się mniejsze.

W jak poważnych tarapatach znaleźliście się pod koniec kwietnia po porażce z ostatnim w tabeli Hutnikiem Kraków, która przedłużyła serię przegranych z rzędu do sześciu?

- Po meczu z Hutnikiem wróciłem do domu i na długi czas zamknąłem się w pokoju. W mojej przygodzie piłkarskiej była to dla mnie pierwsza taka chwila, w której wpadłem w bardzo trudną sytuację sportową. Trochę zajęło uświadomienie sobie, że przegraliśmy z ostatnim zespołem w lidze. Pomyślałem "koniec, basta" i od tego momentu zrobiliśmy twardy reset w naszych głowach. Stało się możliwe, że możemy nawet spaść, ale wiedzieliśmy, że za nic nie możemy tego zaakceptować. Pokazaliśmy drużynie plan, jaki mamy na wyjście z kryzysu, zjednoczyliśmy się, zespół też to poczuł i miałem świadomość, że mam go za sobą. To był taki guzik, który w sobie nadusiłem i zacząłem myśleć na nowo. Obyło się bez rewolucji, cały czas wierzyłem w wartość naszej pracy i zawodników, którymi dysponowałem. Każdy miał dużo wiary i nadziei w to, że uda się z tego wyjść.

Czym spowodowany był aż tak ostry zakręt?

- Mecz z Hutnikiem był też o tyle przełomowy, że spowodował kilka zmian. Wcześniej myśleliśmy tylko o tym, żeby dominować, wysoko bronić, dążyć przede wszystkim do zdobywania wielu bramek, co też nam się nie do końca udawało. To my prowadziliśmy grę, ale nie przynosiło to oczekiwanych efektów. Później już chcieliśmy uniknąć tracenia kolejnych goli, a wiedzieliśmy, że i tak sytuacje z przodu sobie wykreujemy. Skupienie w działaniach treningowych było ukierunkowane w większym stopniu na proces defensywny i mocno zwróciliśmy na to uwagę, że jeśli będziemy blisko razem, nikt nam poważnie nie zagrozi. Pragmatyzm i niwelowanie niebezpieczeństwa pod naszą bramką sprawiły, że zaczęliśmy punktować.

Z czego wynikał brak stabilizacji, który cechował wasz zespół przez większość sezonu? W kilkanaście dni potrafiliście ograć ostatecznego mistrza, Pogoń Szczecin 7:0, by później przegrywać z niżej notowanymi UKS-em SMS Łódź czy Escolą Varsovia, a następnie pokonać mocną Legię Warszawa.

- Jesienią każdy mecz wyglądał dla nas inaczej pod względem personalnym. Rotacje w składzie były spore, stąd ciężko o stabilność osobową w drużynie. W każdym spotkaniu wyszliśmy inną linią obrony, inaczej w ataku - to miało wpływ na to, jak funkcjonowaliśmy jako zespół. Zawsze jednak to my stanowiliśmy stronę wiodącą. Mimo to w starciach z przykładowo Escolą, SMS-em, Arką Gdynia, czyli ekipami, które skończyły pod nami w tabeli, traciliśmy punkty.

Potrafiliśmy przeciwstawić się tym najlepszym, nie przegraliśmy spotkania z Pogonią Szczecin, Legią Warszawa, Zagłębiem Lubin, mieliśmy bardzo równy dwumecz z Wisłą Kraków. Przeciwko teoretycznie słabszym przychodziło rozluźnienie, myśli, że aż tak duża koncentracja nie jest potrzebna. Życie, liga i mecze nas zweryfikowały. Tylko tym samym podejściem do kolejnych spotkań możemy walczyć o najwyższe cele. To rola trenera, żeby poziom mobilizacji i zaangażowania był taki sam w każdym przypadku.

Jak może trener ocenić te rozgrywki pod kątem szkoleniowym? Kilku zawodników występujących w waszej drużynie jesienią regularnie pojawiało się w rezerwach wiosną w drugiej lidze i nie utonęło na głębokiej wodzie.

- Aspekty sportowy oraz szkoleniowy powinny ze sobą współgrać i jedne wynikać z drugich. Praca nad rozwojem indywidualnym zawodników spowodowała, że kilku z nich trafiła na poziom centralnych w rezerwach, a Krystian Palacz i Antoni Kozubal przeszli do pierwszej drużyny i zaliczyli debiuty w ekstraklasie, co buduje. Brak tych, którzy tworzyli nasz kręgosłup i decydowali o wyglądzie tej drużyny w pierwszej rundzie, nam doskwierał i nie udało nam się ich od razu zastąpić. Doświadczenia się nie kupi, doświadczenie się zdobywa i kolejne mecze pokazały, że musieliśmy kilka pojedynków jeden na jeden przegrać, stracić kilka piłek, podać czasem do przeciwnika, ponieść porażkę, by w następnych starciach już tego nie robić. Dorośliśmy do tego, żeby być zdecydowanie bardziej skutecznym i odpowiedzialnym za to, co dzieje się na boisku.

Za panem pierwsze pełne rozgrywki w Centralnej Lidze Juniorów. Co stanowi po nim najcenniejszą naukę na przyszłość?

- Zawsze jako trener nastawiony byłem idealistycznie tylko i wyłącznie na rozwój moich zawodników. W tej lidze wajcha musi zostać przesunięta w nieco innym kierunku. Oczywiście, cele szkoleniowe stoją na piedestale mojego sposobu pracy, ale mnie w obecnej roli weryfikuje wynik sportowy. Jeśli będę miał możliwość poprowadzenia zespołu na tym poziomie, inaczej podejdę do niektórych kwestii. Zachowałbym większą powściągliwość odnośnie decyzji o liczebności zawodników, którzy atakują kosztem równowagi między fazą atakowania i bronienia. To jest rzecz, która zapadła mi mocno w pamięć. Ofensywa jest dla nas bardzo istotna, ale więcej pracy włożyłbym także w fazę obrony, co poskutkowałoby mniejszą liczbą straconych bramek i porażek.

Najcenniejsze doświadczenie dotyczy jednak wychodzenia z kryzysu. To nie jest lekcja, której posmakujesz na kursie trenerskim, musisz to przeżyć i przejść przez to. Pracuję trzynasty rok w piłce w wiodącej akademii i dopiero teraz spotkałem się z aż tak trudną sytuacją. To trzeba poczuć na swojej skórze, na tym co jest w twojej głowie i sercu, gdy jedziesz na kolejny mecz mając za sobą pięć przegranych. Nie powiem, że za to dziękuję, ale dobrze, że nastąpiło to w takim, a nie innym momencie mojej pracy. Tym bardziej, że udało się to przezwyciężyć.

Rozmawiał Adrian Gałuszka

Następne mecze

Piątek 29.11 godz.20:30
Piast Gliwice
vs |
Lech Poznań
Piątek 06.12 godz.20:30
Górnik Zabrze
vs |
Lech Poznań

Polecamy

Newsletter

Zapisz się do newslettera

Więcej

KKS LECH POZNAŃ S.A.
Enea Stadion
ul. Bułgarska 17
60-320 Poznań

Infolinia biletowa:
tel.  61 886 30 30   (10:00-17:00)

Infolinia klubowa: Tel: 61 886 30 00
mail: lech@lechpoznan.pl
Biuro Obsługi Kibica

Korzystamy z plików cookies

Stosujemy pliki cookies, które są niezbędne do tego, aby osoby odwiedzające nasz serwis mogły korzystać z dostępnych usług i funkcjonalności. Używamy również plików cookies podmiotów trzecich, w tym plików analitycznych i reklamowych. Szczegołowe informacje dostępne są w "Polityce cookies". W celu zmiany ustawień należy skorzystać z opcji ZMIENIAM USTAWIENIA.

Akceptuję opcjonalne pliki cookies

Odrzucam opcjonalne pliki
cookies

Ustawienia prywatności

Niezbędne

Niezbędne pliki cookies umożliwiają prawidłowe wyświetlanie strony oraz korzystanie z podstawowych funkcji i usług dostępnych w serwisie. Ich stosowanie nie wymaga zgody użytkowników i nie można ich wyłączyć w ramach zarządzania ustawieniami cookies.

Reklamowe

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Analityczne

Reklamowe pliki cookies (w tym pliki mediów społecznościowych) umożliwiają prezentowanie informacji dostosowanych do preferencji użytkowników (na podstawie historii przeglądania oraz podejmowanych działań,w serwisie oraz w witrynach stron trzecich wyświetlane są reklamy). Dzięki nim możemy także mierzyć skuteczność kampanii reklamowych KKS Lech Poznań S.A. i naszych partnerów.

W każdej chwili możesz zmienić lub wycofać swoją zgodę za pomocą ustawień dostępnych w ustawieniach prywatności.

Zapisz moje wybory