Podczas piątkowego meczu z Jagiellonią Białystok drużynę Lecha Poznań ponownie poprowadzi z ławki trener Rene Poms. Austriak zapowiada, że podobnie jak podczas starcia z Legią Warszawa, nie będzie miało to negatywnego wpływu na jego zespół.
Dotychczas asystent Nenada Bjelicy może pochwalić się świetnym rezultatem w roli pierwszego trenera niebiesko-białych. Pod jego wodzą Duma Wielkopolski zwyciężała zarówno z Arką w Gdyni (4:1), jak i przed przerwą na mecze reprezentacji z Legią Warszawa (3:0). Poms nie przywiązuje jednak do tego bilansu większej uwagi. - Jeszcze przed naszą współpracą z Lechem mieliśmy z trenerem Bjelicą podobne sytuacje wiele razy. Wynik nie jest pochodną tego, kto stoi przy linii bocznej boiska. My pracujemy w ciągu tygodnia na treningach, a spotkania są rezultatem właśnie tej pracy - komentuje 42-latek.
Austriak twierdzi, że w trakcie starć Kolejorza nie ma specjalnej potrzeby komunikacji pomiędzy nim, a Chorwatem. - W ciągu tych kilku lat znajomości wykształciliśmy pewne automatyzmy, ten system funkcjonuje dobrze. Wiem, co do mnie należy, od dziesięciu lat jestem trenerem. Myślę, że sam też potrafię znaleźć dobre rozwiązanie na różne sytuacje meczowe – uważa szkoleniowiec, który z Nenadem Bjelicą współpracuje już od niemal siedmiu lat.
Zdaniem Rene Pomsa piłkarze Lecha zdołali utrzymać dobrą dyspozycję podczas przerwy na mecze reprezentacji. - Dla nas taka przerwa nie jest niczym specjalnym. Mamy swój styl gry i przecież nie zatraciliśmy go przez ten czas - ocenia trener. 42-latek wspomina także ostatnie spotkanie, które niebiesko-biali rozegrali na Podlasiu. Na początku czerwca padł wynik 2:2, a starcie ostatniej kolejki ubiegłego sezonu miało niecodzienny przebieg. - Do ostatnich sekund toczyła się walka o mistrzostwo Polski. Atmosfera meczu była bardzo gorąca, pod koniec graliśmy w osłabieniu, padło dużo goli. Myślę jednak, że w piątek możemy spodziewać się zupełnie innego spotkania - podsumowuje Austriak.
Zapisz się do newslettera