W poprzednich meczach rozegranych wiosną trener Nenad Bjelica kilka razy próbował gry dwójką napastników. Nigdy jednak nie od pierwszej minuty. Na to rozwiązanie zdecydował się w meczu ze Śląskiem. - To była taktyka ustawiona pod rywala - zaznacza trener Kolejorza, Nenad Bjelica.
Chorwat postanowił dać szansę od pierwszej minuty Elvirovi Koljicowi i Christianowi Gytkjaerowi. Bośniak po kwadransie opuścił boisko z powodu kontuzji kolana. Szansę gry otrzymał Oleksiy Khoblenko i to właśnie on w 80. minucie spotkania wyprowadził Lecha na prowadzenie. - Aleks pracuje bardzo dobrze. Pokazał, że może być ważny dla Lecha. Z kolei Christian, który zdobył drugą bramkę, potwierdził też, że jest w dobrej formie - mówi Bjelica, który po pierwszych minutach spotkania nie miał dużych powodów do zadowolenia.
Kolejorz miał duży problem z utrzymaniem piłki i stworzeniem sobie sytuacji bramkowych. - Zmieniliśmy system gry, a drużyna nie zareagowała na to w najlepszy sposób. Nie mieliśmy kontroli na boisku. Wynikało to z tego, że brakowało nam jednego zawodnika w środku pola - tłumaczy szkoleniowiec. - Wiedzieliśmy, że Śląsk w meczu z Górnikiem miał problem z grą przeciwko dwóm napastnikom. Chcieliśmy, żeby tak samo było tym razem - dodaje opiekun Lecha.
Po zmianie stron drużyna zareagowała już dużo lepiej. O ile w pierwszej połowie poznaniacy oddali jeden celny strzał na bramkę, to w drugiej połowie było ich siedem razy więcej. Duży wpływ na to miało przejęcie kontroli nad spotkaniem i dłuższe utrzymywanie się przy piłce przez podopiecznych trenera Nenada Bjelicy. Ci w ostatnich minutach spotkania zdobyli bramkę, i choć kilka chwil później stracili prowadzenie, to ostatecznie mecz zakończyli zdobyciem trzech punktów.
Te Kolejorzowi zapewnił w ostatnich minutach meczu Christian Gytkjaer. - Mam wrażenie, że to ustawienie działo całkiem dobrze. Nie do końca wyglądało to tak, że byliśmy ustawieni w ataku obok siebie. W trakcie spotkania staraliśmy się zmienić nasze położenie na boisku, tak by mieć też kontrolę nad drugą linią. Nie czułem się samotnie w ataku, więc dzięki grze na dwóch napastników także i mi grało się lepiej - zauważa Duńczyk, który zdobył w tym sezonie dla Lecha trzynaście bramek.
Przy żadnej z nich nie asystował Mihai Radut. Rumuński pomocnik w środowym spotkaniu podawał jednak Khoblence, który otworzył wynik spotkania. - W ostatnich meczach nie graliśmy tak, jak chcieliśmy. Wydaje mi się, że stąd też zmiana w naszej taktyce. Chcieliśmy być groźniejsi z przodu i nam się to udawało. Ważniejsze jednak od formacji jest to, jak gramy i czy zasługujemy na zwycięstwo. To czy gramy jednym napastnikiem czy dwoma nie ma większego znaczenia - zaznacza skrzydłowy Kolejorza.
Zapisz się do newslettera