Pod koniec lat 60. Poznań był na obrzeżach krajowej piłki. Od czasu spadku Lecha do II ligi w 1963 roku, stolica Wielkopolski nie miała swojego przedstawiciela na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Warta, Olimpia i Lech zgodnie lawirowały między II a III ligą. W końcu do przełomu doprowadził Kolejorz. Legendarna seria 61 meczów bez porażki pod wodzą Edmunda Białasa dała awans do II ligi i wyprowadziła niebiesko-białych na jej szczyt. Losami klubu wiosną 1972 roku żyło całe miasto, zaczęła się „moda na Lecha”. Jubileusz 50-lecia istnienia, rekordowe frekwencje na stadionie na Wildzie i wyczekiwany przez wszystkich awans. Powrotowi „na salony” towarzyszyć miała oficjalna pieśń klubu. Pomysłodawcą tego był działacz Artur Maria Filipowski, a konkurs na hymn rozpisała Gazeta Poznańska.
- Wtedy były inne czasy i wszystko było sterowane odgórnie – wspominał niegdyś na łamach prasy autor słów hymnu, Andrzej Sobczak. Tak skomentował wyniki konkursu, którego zwycięzcą okazał się pan Buchwald będący dyrektorem kolejowego chóru „Hasło”. Wygrana pieśń jednak bardzo szybko ustąpiła miejsca utworowi „W górę serca”. Jak się okazuje, inspiracją do powstania tekstu i doboru ścieżki dźwiękowej byli inni muzycy. – Beatlesi to muzyka pewnego pokolenia. Wtedy potrzebne było coś, co można łatwo zaśpiewać. Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy to właśnie „Yellow Submarine”. Trzeba było umieścić coś w środku. Gdzieś w pamięci miałem historię Wojciecha Kordy. Gdy wychodził na scenę, wszyscy mówili mu „Sursum corda”, czyli „W górę serca”. Wtedy bardzo lubiłem jego nagrania i tak mi się skojarzyło.” – opisywał genezę hymnu nieżyjący już niestety od pięciu lat autor mający na koncie również tak znane przeboje jak „Przeżyj to sam” zespołu Lombard czy „Dorosłe Dzieci” z repertuaru grupy Turbo.
Po raz pierwszym hymn Lecha wykonano na inaugurację ligowych zmagań latem 1972 roku. Kolejorz wracał do grona najlepszych starciem z warszawską Legią. Przed meczem zaplanowano muzyczne występy. Najpierw publiczność wysłuchała zwycięskiej wersji z konkursu. Po chórze Hasło przyszedł czas na grupę Stress, która wykonała utwór Andrzeja Sobczaka. Publiczność od razu podłapała znane dźwięki i zaczęła śpiewać wspólnie z zespołem. Zwycięzcy konkursu zostali zepchnięci w cień.
Legendarny komentator sportowy Jan Ciszewski relacjonując spotkanie podkreślał, że to pierwsza polska piosenka napisana z myślą o kibicach klubu. Co ciekawe, pierwszego wykonania nie słyszał autor słów. Andrzej Sobczak przebywał wówczas z rodziną na wakacjach w Jastarni. Jakież było jego zdziwienie, gdy oglądając spotkanie w telewizji usłyszał dobrze znane sobie rytmy na trybunach!
Jak sam autor przyznawał, od hymnu Lecha zaczęło się jego poważne pisanie tekstów. „W górę serca” szybko zaś wypłynęło poza poznański grunt i zostało zaaranżowane na pieśń dopingującą reprezentację Polski. Przyśpiewki polskich fanów w takt „Żółtej łodzi podwodnej” rozbrzmiewały między innymi na Mistrzostwach Świata. W ostatnich latach przyśpiewkę tę kojarzyć mogą doskonale kibice siatkarscy, bowiem w halach, w których występuje polska reprezentacja jest bodaj jedną z najczęściej inicjowanych przez wodzirejów obok „Pieśni o małym rycerzu”.
Przez długie lata maksyma „Sursum corda” była przy Bułgarskiej zapomniana. Starania o reaktywację klubowego hymnu podjęło w 2005 roku stowarzyszenie Wiara Lecha. Przypomniano historyczne nagranie, na trybunach rozprowadzano kartki z oryginalnym tekstem. Budził on jednak pewne kontrowersje, dlatego też dwa lata później dokonano drobnych zmian. Chodziło głównie o poprawki językowe, najbardziej drażliwym było słowo „Kolejarz”, co uważano za dużą wpadkę. Nie był to bynajmniej błąd autora. Wprawdzie kiedyś po trybunach niósł się właśnie zwrot z literą „a”, ale jego umieszczenie w hymnie było sprawką cenzury, która nie dopuszczała zwrotów gwarowych. Poprawioną wersję kibice nagrali do oryginalnej muzyki w studiu Radia Merkury. Po fakcie o wszystkim dowiedział się sam Sobczak i ze zmian nie był zadowolony. Kilka miesięcy wcześniej sam zaproponował zmiany i to w znacznie szerszym zakresie, bo obejmujące również muzykę i… nagranie teledysku! O korekty dokonane bez jego wiedzy i zgody nigdy jednak pretensji nie miał. Był mocno związany z klubem, którego prezesem w przeszłości był jego ojciec.
W 2012 roku Głos Wielkopolski zorganizował konkurs na Wielkopolski Przebój Wszechczasów. „W górę serca” uległo jedynie „Głuchej Nocy” – najbardziej znanemu kawałkowi Peji, który jest zresztą stałym bywalcem Bułgarskiej. - Nawet, gdybym zajął drugie miejsce, nie czułbym się przegrany, w końcu identyfikujemy się w pełni z poznańską piłką – wspominał wówczas zwycięzca.
Dziś pojawiają się głosy wyrażające potrzebę dalszych zmian w hymnie. Wśród kibiców można usłyszeć, że nie spełnia on swoich zadań, nie wzbudza bojowego nastroju i nie zagrzewa do walki. Niespełna dekadę temu z większych zmian zrezygnowano w obawie przed reakcją publiczności. Walczono wówczas o to, by w ogóle przywrócić hymn w należne mu miejsce. Dziś nikt już sobie nie wyobraża meczu na Bułgarskiej nie rozpoczynającego się od słów „Ludzi tłum przez miasto gna”. Czy jednak skoro sam autor uważał za stosowną zmianę muzyki, nie powinniśmy się nad taką możliwością pochylić? Temat do dyskusji pozostaje otwarty.
---
Chodzisz na mecze Lecha od wielu lat, a Twoja rodzina kibicuje Kolejorzowi od pokoleń? A może przyjechałeś do Poznania na studia lub do pracy i zakochałeś się w Dumie Wielkopolski od pierwszej wizyty przy Bułgarskiej? Nieważne czy mieszkasz na drugim końcu Polski czy za granicą - najważniejsze, że to właśnie Poznańska Lokomotywa zajmuje szczególne miejsce w Twoim sercu. Chcemy poznać właśnie Twoją historię!
Swoją opowieść wyślij nam mailowo na adres 1000historii@lechpoznan.pl. W tytule wpisz "Jeden klub, tysiąc historii", a my opiszemy Twoją historię na oficjalnej stronie klubu.
Zapisz się do newslettera