Stracona bramka we wtorkowym meczu z Wisłą Kraków mocno utrudnia lechitom sprawę awansu do półfinału Pucharu Polski. O ten poznaniacy będą musieli powalczyć w meczu rewanżowym. - Sprawa awansu jest otwarta - mówią piłkarze Kolejorza.
W pierwszym meczu ćwierćfinałowym zespół Nenada Bjelicy zremisował z "Białą Gwiazdą" 1:1. Wynik spotkania tuż po przerwie otworzył Paweł Brożek, który z bliskiej odległości pokonał Jasmina Buricia. - Chcieliśmy ten mecz wygrać i zagrać na zero z tyłu. W meczach pucharowych bramka zdobyta na wyjeździe liczy się inaczej - zaznacza kapitan poznańskiego zespołu Łukasz Trałka.
Po straconej bramce lechici nie mieli nic do stracenia i zaatakowali. - W pierwszej połowie graliśmy przede wszystkim uważnie. Wiemy wszyscy, że to dwumecz. Nie chcieliśmy stracić bramki, dlatego musieliśmy zachować balans między ofensywną i defensywą - przyznaje pomocnik Lecha Maciej Makuszewski, który wspólnie z kolegami w drugiej połowie ruszył do odrabiania strat.
Gospodarze długo nie mogli znaleźć sposobu na Wisłę, ale w końcu się udało. - Gra przeciwnika po strzelonej bramce się zmieniła. Strzelili gola na wyjeździe i się cofnęli. My musieliśmy zaatakować. Zdominowaliśmy rywala. Zagraliśmy ofensywnie i strzeliliśmy bramkę - podkreśla strzelec gola Dawid Kownacki, który dopadł do odbitej przez Łukasza Załuski piłki i skierował ją do siatki.
Wynik remisowy pozostawia sprawę awansu otwartą. Zespół Nenada Bjelicy po straconej bramce znalazł się w trudnej sytuacji, ale wyrównanie spowodowało, że poznaniacy nadal mają duże szanse na awans. - Szkoda przede wszystkim tej straconej bramki. Dobrze jednak, że udało nam się zdobyć gola wyrównującego. Ten wynik nie jest ani dobry, ani zły. Zdobyta przez nasz bramka dużo zmienia. Wisła będzie musiała grać ostrożnie. Nie może być pewne awansu - podsumowuje Jasmin Burić.
Zapisz się do newslettera