Zdobycie siedmiu bramek przez piłkarza w jednym meczu jest wydarzeniem szczególnym, a takiego wyczynu 25 kwietnia 1965 roku dokonał Włodzimierz Jakubowski. Były napastnik Lecha wydatnie przyczynił się wówczas do rozgromienia Vitcovii Witkowo, którą udało się wówczas pokonać 9:0.
Dziś Kolejorz rywalizuje o mistrzostwo Polski, ale w latach sześćdziesiątych drużyna z Dębca przeżywała trudne chwile, lawirując pomiędzy ówczesną II i III ligą. Właśnie w trzeciej klasie rozgrywkowej Lech występował w sezonie 1964/65, choć obecność na tym szczeblu rozgrywek trwała tylko rok. Podopieczni trenera Zygfryda Słomy niejednokrotnie wysoko wygrywali ze swoimi rywalami, a jedna z takich wiktorii została odniesiona dokładnie 53 lata temu.
25 kwietnia 1965 roku na własnym boisku niebiesko-biali podejmowali Vitcovię Witkowo. Lechici nie dali wówczas żadnych szans przeciwnikom z Wielkopolski, wygrywając to spotkanie 9:0. Bohaterem spotkania został napastnik Włodzimierz Jakubowski, który dokonał niecodziennego wyczynu, strzelając w tym meczu aż siedem goli. Po jednym trafieniu dołożyli wówczas także Czesław Szczepankiewicz oraz Karol Śmiłowski, a w obronie występował również zmarły niedawno Andrzej Karbowiak.
Do dzisiaj rezultat wyśrubowany przez napastnika jest klubowym rekordem, mimo że Lech przez całą swoją już ponad 96-letnią historię posiadał wielu znakomitych snajperów, reprezentantów Polski, królów strzelców najwyższej klasy rozgrywkowej, takich jak Teodor Anioła, Piotr Reiss czy Andrzej Juskowiak. To właśnie „Diabeł” wcześniej dzierżył najlepsze strzeleckie osiągnięcie, po tym jak zdobył sześć bramek w konfrontacji z Szombierkami Bytom, wygranej w sierpniu 1950 roku 11:1.
Sam Jakubowski jest postacią bardzo ciekawą, choć grał w czasach, kiedy Kolejorz nie odnosił większych sukcesów. Jako poznaniak, który wychował się w dodatku na Dębcu, naturalną koleją rzeczy trafił do Lecha w 1953 roku, w którym łącznie spędził trzynaście lat, z przerwą na grę we Flocie Gdynia w ramach służby wojskowej. Występy w Lechu łączył ze studiami prawniczymi, a po zakończeniu kariery rozpoczął pracę w roli trenera.
Najpierw prowadził rezerwy Lecha, a później, w 1980 roku, został asystentem Wojciecha Łazarka. Ciekawostką jest także fakt, że syn trenera, Grzegorz ożenił się później z córką Jakubowskiego. To, czego nie udało mu się dokonać jako piłkarz, zrealizował jako członek sztabu szkoleniowego. Współtworzył zespół, który sięgnął po pierwsze trofea w historii klubu, dwukrotnie Puchar Polski, a także tyle samo razy tytuł mistrzowski. W latach 1985-86 przez niemal 1,5 roku sam był opiekunem niebiesko-białych. W kolejnych sezonach kontynuował pracę szkoleniową w innych klubach, a następnie odpowiadał za kursy instruktorskie dla młodych trenerów w Wielkopolskim Związku Piłki Nożnej.
Zapisz się do newslettera