Na ławce trenerskiej Franciszek Smuda, na murawie w niebiesko-białych barwach Robert Lewandowski, Piotr Reiss czy Bartosz Bosacki, na modernizowanych trybunach przy Bułgarskiej komplet niemal 17 tysięcy kibiców. W poniedziałek mija dziewiąta rocznica najwyższego zwycięstwa Kolejorza w historii występów w europejskich pucharach. 14 sierpnia 2008 roku Lech Poznań pokonał u siebie w meczu drugiej rundy eliminacji Pucharu UEFA Grasshoppers Zurich 6:0.
Tego dnia przepaść między obiema drużynami była widoczna na boisku od pierwszych minut. Lech grał ofensywnie, raz za razem przedostając się pod bramkę Szwajcarów i stwarzając pod nią zagrożenie. Już po kwadransie gospodarze prowadzili 2:0 po golach strzelonych przez duet napastników Hernan Rengifo - Robert Lewandowski. Ta dwójka wraz z rozgrywającym świetne zawody Semirem Stilicem była dla przyjezdnych doprawdy bezwzględna. W drugiej połowie lechici zmarnowali szereg sytuacji sam na sam z golkiperem "Koników polnych", Eldinem Jakupovicem, ale mimo to udało im się zdobyć... cztery bramki. Nie dziwią wcale słowa Smudy, który przed pierwszym starciem przeciwko Grasshoppers zadeklarował jasno, że jego zespół chce grać efektownie z przodu i strzelać wiele bramek. Taka postawa rozstrzygnęła losy polsko-szwajcarskiej rywalizacji praktycznie już w Poznaniu, choć szkoleniowiec Lecha zachowywał spokój.
- Cieszę się z dzisiejszego zwycięstwa. To dopiero półmetek, choć przy wyniku 6:0 każdy pewnie powie, że to pewny awans, ale ja będę powtarzał, że przed nami jeszcze jeden mecz. Grasshoppers to na pewno zespół, który potrafi grać w piłkę, ma sporo dobrze wyszkolonych technicznie zawodników. Do Zurychu musimy pojechać tak samo skoncentrowani i powalczyć o dobry wynik. Cieszę się, że po tym meczu z Bełchatowem zespół się pozbierał, panowała atmosfera i zawodnicy wierzyli w swoje umiejętności - mówił wtedy opiekun Kolejorza, Franciszek Smuda.
Ten dwumecz miał niemałe znaczenie dla poznaniaków w kontekście rywalizacji w europejskich pucharach. W ostatniej przed reformą rozgrywek edycji Pucharu UEFA, Kolejorz stoczył także niewiarygodną batalię o awans do fazy grupowej przeciwko Austrii Wiedeń. Tę lechici rozstrzygnęli dopiero w 120. minucie drugiego meczu rozgrywanego w stolicy Wielkopolski, a komentujący to spotkanie dla telewizji publicznej Michał Zawacki mógł po ostatnim gwizdku sędziego powiedzieć: „Będzie złota polska jesień przy Bułgarskiej!”. Jak się okazało, na jesieni przygoda niebiesko-białych się nie skończyła, bo zespół Smudy przygodę z pucharami zakończył dopiero wiosną na dwumeczu z Udinese.
Co ciekawe, Robert Lewandowski i Sławomir Peszko nie byli jedynymi występującymi 14 sierpnia 2008 roku przy Bułgarskiej piłkarzami, którzy trafili ze swojego wtedy obecnego klubu prosto do niemieckiej Bundesligi. W drużynie gości w przerwie wszedł na boisko Raul Bobadilla, który ze Szwajcarii powędrował, podobnie jak „Lewy”, do Borussi, ale tej z Moenchengladbach. Interesująco układały się dalsze losy głównych aktorów tamtego widowiska, czego dowodem jest osoba Franciszka Smudy. Charyzmatyczny „Franz” po zakończeniu pracy w Poznaniu objął reprezentację Polski, a następnie spadł z 2. Bundesligi z SSV Jahn Regensburg. Spośród wszystkich graczy zakładających koszulkę Kolejorza w tamtym meczu, ostatnim, który opuścił zespół Lecha, był Krzysztof Kotorowski, który zawiesił buty na kołku latem 2016 roku.
Bramki: Rengifo (4), Rengifo (14), Lewandowski (56), Vallori (76 sam), Injac (84), Peszko (88)
Żółte kartki: Rengifo - Lulić, Salatić, Jakupović
Lech: Krzysztof Kotorowski - Grzegorz Wojtkowiak, Bartosz Bosacki, Manuel Arboleda, Luis Henriquez - Sławomir Peszko, Rafał Murawski, Tomasz Bandrowski, Semir Stilic (89. Anderson Cueto)- Robert Lewandowski (80. Dimitrije Injac), Hernan Rengifo (86. Piotr Reiss)
Zapisz się do newslettera