Najbliższe spotkanie z Jagiellonią Białystok będzie bardzo ważne dla piłkarzy Lecha Poznań. Jest to bowiem szansa na przełamanie złej passy, nie tylko meczów przegranych pod rząd, ale również niekorzystnego bilansu na boisku przy ulicy Bułgarskiej. Piłkarze Lecha będą w piątek potrzebowali wsparcia własnych kibiców.
Ostatnie dwa spotkania: z Cracovią oraz Lechią nie poszły po myśli piłkarzy trenera Dariusza Żurawia. Lechici zdają sobie z tego sprawę i wiedzą, że taki obrót spraw nie jest akceptowalny również w piątek. - Wszyscy wiemy, że przegraliśmy ostatnie dwa mecze. Myślę, że nie może taka sytuacja powtórzyć się na naszym boisku, na naszym stadionie. Damy z siebie wszystko, żeby wygrać u siebie i dać radość kibicom - twierdzi urodzony w Poznaniu, Paweł Tomczyk.
Przed tym spotkaniem Lech zajmuje dopiero 8. miejsce w ligowej tabeli. Jagiellonia ma cztery punkty więcej, przez co eksperci częściej w roli faworyta stawiają właśnie piłkarzy Ireneusza Mamrota. - Wiemy, że to nie jest łatwy mecz. Spodziewam się, że Jagiellonia będzie dla nas ciężkim przeciwnikiem. Postaramy się dać z siebie wszystko, ale prawda jest taka, że Jagiellonia jest faworytem. Dlatego właśnie potrzebujemy wsparcia na trybunach, tak jak na wcześniejszych spotkaniach - mówi lider środka pola Kolejorza, Pedro Tiba.
W ostatnich spotkaniach na stadionie przy ulicy Bułgarskiej na trybunach zasiadało ponad 25 tysięcy kibiców. Mimo to, od spotkania z Wisłą Płock, Kolejorzowi nie udało się wygrać na własnym stadionie. Piłkarze Lecha są bardzo zdeterminowani, żeby zmienić ten stan rzeczy. - Dla mnie granie przy naszych kibicach to zawsze coś pięknego. Każdy z chłopaków w drużynie cieszy się na mecz u siebie, ponieważ odzuwa wtedy większą adrenalinę. Damy z siebie nie sto, a sto dwadzieścia procent. Świetnie by było gdyby na trybunach było dużo kibiców, bo potrzebujemy wiary. Wiem, że spłacimy ten dług już w najbliższy piątek - kończy Tomczyk.
Zapisz się do newslettera