Jest bardzo prawdopodobne, że w tegorocznych meczach Pucharu Ekstraklasy w barwach Lecha Poznań zagrają zawodnicy trzecioligowej Amiki Wronki. "Kolejorza" w tych meczach nie poprowadzi jednak Franciszek Smuda, który podda się zabiegom przegrody nosowej i gardła. - Nie będzie mi wolno krzyczeć, więc nie będę mógł poprowadzić Lecha w Pucharze Ekstraklasy - wyznaje popularny "Franz"
Po zakończeniu rozgrywek ligowych poznański trener chce się poddać dwóm zabiegom - przegrody nosowej oraz gardła. - Nie będzie mi wolno krzyczeć, więc na pewno nie będę mógł poprowadzić Lecha w Pucharze Ekstraklasy. Przymierzałem się do tych operacji już w Lubinie, ale nie wyszło. Chcę to zrobić teraz, by już 3 stycznia, gdy zaczynamy przygotowania do wiosny, być w formie - mówi Smuda. Nie jest jeszcze pewne, kto w meczach z Pogonią Szczecin, Arką Gdynia i Dyskobolią Grodzisk pokieruje grą lechitów z ławki trenerskiej. - Może to być koordynator Małowiejski albo trenerzy Bajor lub Woźniak. Wybór jest - uważa Smuda.
Niemal pewne jest jednak to, że Lech nie będzie traktował nowych rozgrywek priorytetowo. Podstawowi zawodnicy będą już mogli odpocząć po rundzie jesiennej, a szansę pokazania się dostaną piłkarze rezerwowi. - Jakiś zespół sklecimy. Przyjrzymy się zawodnikom, którzy chcą coś znaczyć dla nas w przyszłości - mówi trener Lecha.
Poznański klub ma też plan, by wykorzystać rozgrywki Pucharu Ekstraklasy do przetestowania kilku graczy Amiki Wronki. Pozwala na to regulamin tych rozgrywek, który mówi, że na boisku może być jednocześnie trzech takich piłkarzy. We wczorajszym meczu trzecioligowym z rezerwami "Kolejorza" z dobrej strony pokazali się strzelcy obu goli dla Amiki: boczni pomocnicy Piotr Bieniek i Grzegorz Piesio. Już latem prezes Lecha Andrzej Kadziński mówił, że wyróżniający się zawodnicy z Wronek mają najpierw dostać szansę przy Bułgarskiej.
Regulamin Pucharu Ekstraklasy nie pozwala jednak wystawiać do gry obcokrajowców, którzy nie podpisali kontraktu z danym zespołem. Dlatego np. Lech nie będzie mógł sprawdzić obrońcy Zorana Supicia, który w tym tygodniu trenuje pod okiem Smudy. - Trochę mu brakuje. To taki piłkarz, jakich mamy, a szukamy graczy ponadprzeciętnych, takich jak Henry Quinteros - mówi trener. Wysoki Bośniak jest zawodnikiem serbskiego OFK Belgrad, wicelidera tamtejszej ligi. Zanim władze Lecha zrezygnują z Supicia, ktoś z klubu ma pojechać 2 grudnia na mecz z Partizanem Belgrad, by zobaczyć go w akcji. - To najlepszy sposób sprawdzenia, co potrafi zawodnik - uważa dyrektor sportowy Lecha Marek Pogorzelczyk.