- Zależało mi na tym, żeby wrócić do Lecha, mimo że konkurencja jest tutaj spora. Lubię wyzwania, więc zawiesiłem sobie poprzeczkę wysoko - mówi po debiucie w Lechu Poznań w niedzielnym starciu z Wisłą Kraków jego skrzydłowy, Michał Skóraś. Wychowanek Kolejorza nie kryje radości z powodu premierowego występu w niebiesko-białych barwach, ale skupia się na realizacji kolejnych celów.
Latem 2018 roku Skóraś cieszył się z ekipą juniorów starszych Kolejorza z mistrzostwa Polski w swojej kategorii wiekowej. Równolegle, grając w zespole rezerw, zbierał cenne minuty w seniorskiej piłce, lecz jego dalsza droga do pierwszej drużyny Lecha wiodła ostatecznie przez wypożyczenia do innych klubów. Najpierw była to pierwszoligowa Bruk-Bet Termalica Nieciesza, a następnie beniaminek PKO Ekstraklasy, Raków Częstochowa. W niedzielę więc urodzony w 2000 roku skrzydłowy otrzymał od trenera Dariusza Żurawia szansę debiutu w koszulce z kolejowym herbem na piersi, ale na najwyższym krajowym poziomie występował już jesienią.
- W Rakowie czułem się komfortowo, treningi stały na wysokim poziomie, do tego panowała tam fajna atmosfera. Cały czas kibicuję chłopakom stamtąd i trzymam kciuki za ich utrzymanie w pierwszej "ósemce". Mi jednak bardzo zależało na tym, żeby wrócić do Lecha. Mówiono mi, że w Rakowie byłym jednym z głównych kandydatów do gry, ale ja lubię wyzwania, dlatego poprzeczkę zawiesiłem sobie wysoko. Skupiam się na tym, żeby ciężko pracować, najważniejsze dla mnie jest to, żeby zdrowie dopisywało - opowiada lechita, który na boisku w niedzielę zameldował się w ostatnim kwadransie meczu.
Nie dziwi, że Skórasiowi szczególnie zależy na omijaniu urazów, które mogłyby go wytrącać z rytmu treningowego czy meczowego. W końcu sam niedawno wyleczył kontuzję, która uniemożliwiła mu występy na samym starcie wiosny. Najpierw przed tygodniem zaprezentował się więc w spotkaniu rezerw Kolejorza ze Stalą Rzeszów (2:1), by w miniony weekend zanotować debiutancki występ w ekipie szkoleniowca Żurawia. - Kiedy dowiedziałem się o przymusowej przerwie byłem troszkę podłamany, ale otrzymałem spore wsparcie ze strony trenerów i kolegów. Może i mogłem zadebiutować nieco wcześniej, ale sztab szkoleniowy stwierdził, że potrzebuję jeszcze meczu w rezerwach. Rozumiałem to, bo w końcu ostatni raz grałem jeszcze w Rakowie przeciwko Lechii Gdańsk. Cieszę się, że te ostatnie tygodnie udało się dobrze przepracować - tłumaczy skrzydłowy.
W minionej rundzie wystąpił on w Rakowie 15 razy w ekstraklasie, zdobywając jedną bramkę i notując trzy ostatnie podania. Ustawienie zespołu trenera Marka Papszuna różniło się od tego preferowanego przez niebiesko-białych. Jak sam zaznacza, zmiana z pozycji wahadłowego na skrzydło nie sprawia mu żadnych problemów. - Dobrze się odnajduję w roli skrzydłowego, mam większe pole manewru w ofensywę. Pozostaję rozliczany przy tym z gry w obronie, ale mam za sobą jeszcze zawsze obrońcę. Uwielbiam styl, jaki prezentujemy, w drużynach akademii graliśmy podobnie, nie pozostaje mi nic innego, jak cieszyć się piłką - twierdzi z zadowoleniem 20-latek, który ma przed sobą jasno postawiony kolejny cel. - Skoro udało się już zadebiutować w Lechu, teraz będę dążyć do tego, żeby zaliczyć ten premierowy mecz już w pierwszej "jedenastce" - zapowiada wychowanek.
Zapisz się do newslettera