W marcu Polski Związek Piłki Nożnej podjął decyzję o zawieszeniu m.in. juniorskich rozgrywek na wszystkich szczeblach, natomiast w maju o zakończeniu ich sezonu. Spora część kończącego się roku miała więc trudny charakter dla wszystkich trenerów młodzieżowych grup Kolejorza, którzy musieli radzić sobie z ciężkimi szkoleniowymi warunkami. Z tej walki jednak wyszli zwycięsko i jak zastrzegają, to nie był stracony czas dla ich podopiecznych.
Krótko po starcie rundy wiosennej w Centralnych Ligach Juniorów rozgrywki te zostały zawieszone, a młodzi gracze z wronieckiej części Akademii Lecha Poznań udali się do swoich domów. To właśnie w nich spędzili długie tygodnie, podczas których nie mogli trenować ze swoimi drużynami. Pozostały im zajęcia zdalne, ale szkoleniowcy niebiesko-białych nie kryją, że dbali o to, żeby kalendarze ich zawodników pozostały pełne. - Jako grupa szkoleniowa zintensyfikowaliśmy swoje działania. To, co straciliśmy od marca jest nie do odrobienia, ale chłopcy mieli zaplanowane dni od rana do wieczora. Przebywali w swoich macierzystych warunkach, jednak dołożyliśmy wszelkich starań, żeby mieli co robić - mówili już po powrocie na boiska opiekunowie trampkarzy Kolejorza, Marcin Kardela i Jędrzej Łągiewka.
- Szkoleniowo wycisnęliśmy ten rok jak cytrynę. Nie byliśmy zafiksowani tylko na cel sportowy, jakim było mistrzostwo Polski. To miała być konsekwencja dobrze wykonanej pracy, a chłopcy naprawdę świetnie udźwignęli wszystkie zadania przed nimi postawione. Sporo nauki przyjęli także poza murawą. Zmiana trybu życia, higiena piłkarska, samoświadomość, praca mentalna i z rożnymi specjalistami ze swoich obszarów - podologia, dietetyka, finanse, media itp. To budzi w nas optymizm, bo patrzymy na nich jako perspektywicznych zawodników na wielu obszarach - wyliczali trenerzy najmłodszej drużyny z Wronek, których ekipa okazała się jesienią bezkonkurencyjna w grupie B Centralnej Lidze Juniorów do lat 15.
To samo zresztą stało się w przypadku innych zespołów trenujących na co dzień we wronieckiej części Akademii Lecha Poznań. Ich sztaby szkoleniowe dołożyły wszelkich starań, by blisko 160 dni bez rywalizacji o punkty przyniosła jak najmniej dotkliwe efekty dla rozwoju ich zawodników. Zadanie łatwe oczywiście nie było, ale jak zaznacza szkoleniowiec juniorów młodszych, także i z tego okresu można było zabrać coś do swojego warsztatu pracy na przyszłość. - Tego czasu nie da się już wrócić, ale nie pozostaliśmy dłużni pandemii. Robiliśmy wszystko co w naszej mocy, by chłopcy podtrzymywali formę sportową i z tego okresu - jeśli można tak w ogóle o nim mówić - możemy być zadowoleni. Jak tylko obostrzenia zostały trochę poluzowane, udało nam się spotykać na treningach, mimo że jak wiadomo w drużynie nie brakuje graczy z różnych stron Polski. To było spore wyzwanie logistyczne, ale ten okres podsunął nam pewne rozwiązania organizacyjne, z których korzystamy do dziś. Mowa chociażby o zajęciach online teraz w czasie, gdy zawodnicy przebywają w swoich domach, ale pozostają pod naszą kontrolą. Tego wcześniej w momencie realizacji przez nich rozpisek indywidualnych nie stosowaliśmy - opowiada trener mistrzów jesieni w swojej stawce.
- Zrobiliśmy wszystko to, na co mieliśmy wpływ, korzystaliśmy z czego się dało i nie zaniedbaliśmy żadnego aspektu. Jesteśmy bogatsi o te niełatwe doświadczenia, ale wszyscy życzymy sobie, żeby już nie musieć sięgać po te metody pracy na odległość na wiosnę. Rozwój kompletny dają tylko treningi i rywalizacja, tylko te okoliczności są przez nas pożądane - nie kryje szkoleniowiec juniorów młodszych.
Zapisz się do newslettera