Sezon 2016/17 powoli dobiega końca. Przed Lechem Poznań siedem, najważniejszych ligowych spotkań, których stawką jest walka o mistrzostwo kraju. Jeszcze zanim Kolejorz wybiegnie na INEA Stadion na pierwszy mecz w grupie mistrzowskiej, o swoich typach na rundę finałową opowiedzieli poznańscy dziennikarze.
Teoretycznie sytuacja jest jasna - trzeba wygrać wszystkie mecze i sezon zakończy się mistrzostwem. Warto jednak pamiętać, że jeszcze się nie zdarzyło, by w rundzie finałowej jakiś zespół wygrał siedem spotkań, więc sądzę, że w tym sezonie też tak będzie. I można nawet sobie wyobrazić sytuację, że ktoś najpierw straci punkty w Kielcach lub Niecieczy, a później ogra czołówkę i zostanie mistrzem Polski.
Jednak Lech, który trochę musi gonić, na pomyłkę pozwolić sobie nie może, chyba, że jedną i to minimalną. Na szczęście Kolejorz nie musi jechać na tzw. "ciężki teren" do Gdańska i Krakowa. A wyjazdy do Warszawy i Białegostoku? To będą kluczowe mecze, bezpośrednia walka i wymiana ciosów, więc miejsce ustawienia ringu nie będzie tu już miało znaczenia.
Spore szanse na koronę Króla strzelców ma Marcin Robak, ale przewrotnie, mogą mu w tym przeszkodzić koledzy z drużyny. A to za sprawą siły ofensywnej Lecha, bo gola w tym sezonie potrafi strzelić niemal każdy.
Terminarz Lecha w rundzie finałowej mógłby być lepszy, gdyby Lech zajął wyższe miejsce w lidze. Trzecia pozycja nie pozwala myśleć o korzystniejszym. Trener Bjelica powiada, że Lech jest w stanie wygrać i w Warszawie i w Białymstoku. Co do Warszawy - zgoda. Nie widzę aż tak istotnej różnicy w tym, czy mecz z Legią jest przy Bułgarskiej, czy Łazienkowskiej. Cała koncepcja mówiąca o tym, że Lech może być mistrzem opiera się przecież na założeniu, że wygra z Legią. Tak jak w 2015 roku, a wówczas był to mecz w Warszawie. Białystok? Tu jest trudniej niż przy Łazienkowskiej, ale nie wiemy przecież czy ten ostatni mecz w ogóle będzie jeszcze o czymkolwiek decydował.
Żeby być mistrzem, Lech musi zagrać tak jak w 2015 roku. Wówczas wygrał pięć z siedmiu spotkań (przegrał z Jagiellonią, ale upiekło mu się). Przemawia do mnie argumentacja trenera Bjelicy, że przygotował się do tych rozgrywek w ten sposób, że na rundę finałową ma 16-17 zawodników w formie. I to będzie decydowało. Legia bowiem ma może i silniejszy skład, ale nie w tak dobrej dyspozycji - to jest klucz.
Marcin Robak będzie królem strzelców niemal na pewno. A to spore wydarzenie, bo niezwykle pouczające. Ponad 30-letni facet, niemal już skreślony, niemal uznany za nieudany transfer, nękany kontuzjami robi coś takiego. Niesamowite i godne szacunku. Nie wystarczy jednak, by w rundzie finałowej jeden gracz Lecha wyróżnił się na plus. Musi być ich wielu. W mojej opinii, Lech do wygrania meczu potrzebuje 8 graczy w bardzo wysokiej dyspozycji. Trzech, powiedzmy, może grać słabiej, choć zastanawiam się, czy na tym poziomie dwóch to nie maksimum. To pokazuje, ilu zawodników musi się wyróżniać formą. Jeśli choć kilku złapałoby doła, jest po mistrzostwie. Cała praca trenera Bjelicy szła w tym kierunku, by o żadnym spadku dyspozycji fizycznej nie było teraz mowy. Bo o psychikę jesteśmy raczej spokojni - złamać ją mogłoby chyba tylko niepowodzenie w finale Pucharu Polski. Wtedy rzeczywiście - kaplica. Jednakże bardziej wierzę w to, że finał okaże się turbodopalaczem dla Lecha. Jest faworytem meczu z Arką, poradzi sobie.
Przywiązywanie szczególnej wagi do terminarza jest w mojej opinii pozbawione sensu. Jeśli chcesz zdobyć tytuł mistrzowski, musisz wygrywać z każdym: niezależnie od tego, jak ułożony został kalendarz rozgrywek. Sądzę, że żadna z czterech drużyn bijących się o mistrzostwo Polski nie utrzyma optymalnej formy od końcówki kwietnia do początku czerwca. Najlepszym będą zdarzać się potknięcia - w ostatecznym rozrachunku wygra ten, kto zminimalizuje liczbę wpadek.
Według mnie kluczowy dla Lecha będzie start rundy finałowej. W trzech początkowych kolejkach Kolejorz zagra z teoretycznie słabszymi rywalami, w dodatku dwa z tych spotkań odbędą się na stadionie przy Bułgarskiej. Jeśli w meczach z Koroną, Bruk-Bet Termaliką i Pogonią poznańska drużyna zdobędzie komplet punktów, a niejako po drodze sięgnie także po Puchar Polski, wówczas może rozpędzić się tak, że trudno będzie ją komukolwiek zatrzymać.
Marcin Robak jest faworytem wyścigu o koronę króla strzelców. W snajperskiej rywalizacji z Frączczakiem, Vassiljevem czy Cernychem napastnik Lecha ma jeden, bardzo mocny argument: na boisku są obok niego klasowi pomocnicy, którzy w każdym spotkaniu gwarantują przynajmniej kilka świetnych podań otwierających drogę do bramki. Zauważmy też, że Robak potrafi strzelać gole w meczach z wymagającymi rywalami: siedem ze swoich piętnastu trafień zaliczył właśnie w konfrontacjach z tymi drużynami, które ukończyły rundę zasadniczą w górnej ósemce.
Od kilku miesięcy imponuje mi postawa Macieja Gajosa. Widać, że ten piłkarz świetnie odnajduje się w systemie gry preferowanym przez trenera Nenada Bjelicę. Nie jest już próbowany gdzieś na skrzydle, lecz przydzielono mu rolę zawodnika grającego na pozycji numer "8". I ze swoich zadań wywiązuje się wzorowo, choć często wykonuje pracę, którą trudno dostrzec podczas oglądania meczu. Uważam, że to właśnie Gajos może być tym piłkarzem Lecha, który zachwyci w rundzie finałowej.
Zapisz się do newslettera