Rok, cztery miesiące oraz dwadzieścia cztery dni. Tyle czasu czekał na swój następny mecz w seniorskiej drużynie Kolejorza obrońca, Marcin Wasielewski. W niedzielę poznaniak powrócił do wyjściowego składu Kolejorza.
W ostatnim sezonie popularny "Wasyl" wystąpił w 11 spotkaniach drugiej drużyny Kolejorza. W rundzie wiosennej doświadczenie zbierał na trzecim poziomie rozgrywek, w Zniczu Pruszków. Dotychczas w barwach Lecha zagrał dwa mecze w ekstraklasie. Zadebiutował 10 lutego, kiedy to wszedł na ostatnie minuty pojedynku z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza. Równo miesiąc później wobec absencji Tomasza Kędziory zagrał całe spotkanie przeciwko Arce Gdynia.
- Zapamiętałem dokładnie mój debiut, wygrany 3:0. Był to dziwny mecz, trzy bramki padły wtedy po rzutach karnych. Zapamiętałem wtedy absolutnie każdy szczegół, było to wielkie wydarzenie w mojej karierze - wspomina 24-latek.
W niedzielę Wasielewski wystąpił w pierwszym składzie drużyny trenera Ivana Djurdjevicia w meczu z Zagłębiem Lubin. Było to już dla niego zupełnie inne spotkanie, niż to blisko półtora roku temu. - Miałem już przetarcie w ekstraklasie i Pucharze Polski. Może trochę było nerwów, ale nie tak jak za pierwszym razem. Do tego meczu podszedłem już zdecydowanie spokojniejszy - zaznacza Wasielewski, który początkowo był awizowany do występu w meczu rezerw. W nim podopieczni Dariusza Żurawia mieli zmierzyć się z Sokołem Kleczew.
- Wiadomość o dołączeniu do pierwszego składu dostałem w sobotę. Do Lubina przyjechałem w niedzielę. Dostałem wtedy też informację od trenera Djurdjevicia, że zagram w pierwszym składzie. Chciałem dobrze się pokazać, ale przede wszystkim wygrać mecz. Niestety się nie udało - podsumowuje "Wasyl".
Zapisz się do newslettera