Uznanie dla rywala, zadowolenie z zaprezentowanego stylu oraz nutka niedosytu - to uczucia, które towarzyszyły zawodnikom Lecha Poznań po pierwszym meczu Ligi Europy 2020/21 grupy D. Gospodarze ponieśli porażkę 2:4, ale postawili Portugalczykom twarde warunki.
SL Benfica to super zespół, z takim jeszcze nie grałem. I z tak dobrymi zawodnikami pod względem techniki, wizji, przygotowania technicznego czy gry w piłkę. Trzeba nam jednak oddać, że wyszliśmy dziś w swoim stylu, dwa razy doprowadzając do remisu, a przy 2:3 te sytuacje musiały im napędzić trochę "stracha". Spójrzmy teraz tak, a raczej wyobraźmy sobie sytuację, gdy dwa razy doprowadzamy do wyrównania przy czterdziestotysięcznej publiczności przy Bułgarskiej, myślę, że ten huk ogłuszyłby rywala. Kibice mogliby nam bardzo pomóc, szczególnie kiedy gramy z takim polotem i zagrażamy jednemu z najlepszych klubów na świecie.
Rywal z najwyższej klasy, tak naprawdę Liga Mistrzów do nas przyjechała. Sądzę, że nie mamy się czego wstydzić, pokazaliśmy dobrą piłkę, daliśmy sporo emocji kibicom, choć nie ustrzegliśmy się prostych błędów.
Byliśmy ofensywnie nastawieni przez trenera, że nie będziemy się cofać i zagramy swoje, co okazało się bardzo dobre dla drużyny. Gra w defensywie byłaby czekaniem na wyrok. Uważam, że mieliśmy moment po przerwie, gdy traciliśmy bramkę i przycisnęliśmy rywala, który dobrze prezentuje się w defensywie. Szkoda, zostajemy bez punktów, bo tak z perspektywy meczu - pomimo klasy przeciwnika - była szansa coś ugrać, daliśmy z siebie wszystko. Mogliśmy uniknąć pewnych błędów, ale będziemy nad tym pracować.
Zapisz się do newslettera